54.

4.1K 232 88
                                    

Levi Pov

Spoglądając na mężczyznę, uniosłem wymownie brew. Czego on ode mnie chce? ''Nie, dziękuję.'' Odpowiedziałem wyniośle, odrzucając jego ofertę.

''Och, daj spokój. Widzę że potrzebujesz transportu, chyba nie chcesz moknąć w tym deszczu?'' Odparł młody facet wysiadający z samochodu. Obchodząc zwinnie pojazd skierował swoje kroki ku mnie.

Ehm... co się tutaj odpierdala?!

Obczaiłem kolesia, odsuwając się jeszcze o kawałek od niego, ponieważ palant bezczelnie naruszył moją strefę prywatną. Był blisko, zdecydowanie zbyt blisko.

Dosłownie nie wiedziałem, na czym mam zawiesić swój zmieszany wzrok. Z każdym jego krokiem, moje całe ciało opanowywał nieprzyjemny niepokój. Niestety zamiast uciekać, stałem w miejscu jak wryty, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu.

Nieznajomy posłał mi zadziorny uśmieszek, dokładnie taksując moją sylwetkę, z góry do dołu. Nie pomagał w tym fakt, że przez mokry materiał moich ciuchów, przyklejonych do ciała jak druga skóra, można było dostrzec każdy rys i zaokrąglenie sylwetki, kryjącej się pod nimi.

Kiedy zauważyłem, jego pożerające mnie zachłannie spojrzenie, od razu poczułem jak zaczynają mnie piec policzki. ''H-hej, czemu tak patrzysz?! Wlepiaj gały gdzie indziej, a nie we mnie!''

''Spokojnie maluszku. Nie chcę zrobić ci krzywdy. Więc chodź, wsiadaj do auta. Zawiozę cię tam, gdzie tylko twoja dusza zapragnie. Przecież widzisz jak się rozpadało, a chyba nie chcesz zachorować?''

Ani się obejrzałem kiedy chłopak chwycił mnie za nadgarstek i drastycznie pociągnął w stronę metalicznego granatowego  pojazdu. 

Nie chcę z nim nigdzie iść, niech mnie zostawi w spokoju!

''Pojebało cię? Puść mnie!'' Zawyłem. ''Nie masz co robić? Znajdź jakieś hobby, albo poszukaj sobie kogoś innego do zabawy!'' Na chama, próbowałem wyszarpnąć swoją dłoń z uścisku, TO chyba zalicza się do najgorszych dni w moim życiu, zdecydowanie!

Rosły blondyn jednak nie chciał dać za wygraną, już prawie zaciągnął mnie do otwartych drzwi, próbując wepchnąć mnie na tylne siedzenie, broniłem się przed tym jak mogłem, kopiąc na oślep, szarpiąc, krzycząc, byle jakoś się uwolnić.

Popierdolony popapraniec się znalazł!

''Kochanie uspokój się, popatrz na zegarek, zobacz która jest już godzina. Zbyt późno i niebezpiecznie, by taka mała i słodka istotka sama wracał do domu, kto wie jacy chorzy idioci się tutaj kręcą.'' Zabrzmiał melodyjny ton blondyna.

''Właśnie! A ty należysz do tego typu ludzi! Puszczaj mnie!''

''Przestań się szarpać i natychmiast właź do samochodu!'' Głos nieznajomego nie był już obrzydliwie przesłodzony, tylko stanowczy, ostry i napawający mnie strachem.

Dlaczego do jasnej cholery nie było tu nikogo, kto by mi pomógł?! Dlaczego to zawsze ja mam największego pecha!

Przez tą szarpaninę, powoli zaczynało mi brakować sił, nie wiedziałem jak długo jeszcze wytrzymam stawiać opór napastnikowi, ale również nie chciałem się poddać. Na samą myśl, co może się wydarzyć, kiedy znajdę się już w tym przeklętym wozie, bez możliwości jakiejkolwiek ucieczki, sprawiała że chciało mi się rzygać.

''Jesteś totalnie rąbnięty czy co?! Zostaw mnie! Pomocy!'' W panice zacząłem drzeć się na całe gardło, lecz nie przyniosło to oczekiwanego skutku, nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc, ratując z opresji. Nawet nie poczułem, kiedy w akcie paniki i bezradności, po moich policzkach zaczęły spływać ciężkie łzy rozpaczy. Jednakże pomimo szlochu wydobywającego się z poharatanej od krzyku krtani, jeszcze raz zebrałem się do kupy próbując przywołać kogokolwiek na ratunek. ''Zostaw mnie w końcu, nawet cię nie znam! POMOCY!'' Ostatkiem sił próbowałem odepchnąć napierające na mnie cielsko,odliczając sekundy do fatalnego końca.

Efekt Niebieskiej Tabletki wersja ERERIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz