1. Powitania i inne sprawy

62 11 11
                                    

Pierwszym co zobaczyłam po otwarciu oczu była biała kołdra. Leżałam w łóżku. Było takie wygodne. Od dawna nie miałam okazji zaznać takiego komfortu.
Otępienie po obudzeniu znikło w miarę szybko. Podsunęłam się na poduszce do góry i przyjęłam pozycję półsiedzącą.

W pokoju było jasno. Zza lekko przysłoniętych żaluzjami okien wpadało do środka białe światło słoneczne. Pod ścianą naprzeciwko łóżka znajdowała średniej wielkości szafka. Stał na niej wazon z kwiatami, a tuż obok torba z przyklejoną małą, żółtą karteczką. Postanowiłam ją sprawdzić.

Gdy chciałam wstać z łóżka, coś mnie zatrzymało. Spojrzałam na dłoń, za którą to coś mnie ciągnęło. Do mojego nadgarstka przyczepiona była rzecz przypominająca duży plaster. Od plastra biegł cienki kabelek, który okazał się być częścią jakiegoś urządzenia stojącego za łóżkiem. Na monitorze aparatury pokazywały się liczby.

Plastra pozbyłam się szybko, odklejając go zwyczajnie od mojej ręki. W tym momencie na ekranie sprzętu przestały pojawiać się liczby i wyświetlacz zrobił się cały czarny.
Kabel z plastrem rzuciłam na posłanie i w końcu podeszłam do leżącego na szafce, ciemnozielonego pakunku. Nareszcie mogłam przeczytać, co było napisane na pozostawionej na niej, żółtej notce.

"W środku torby znajdziesz ubrania, wodę i sok pomarańczowy. Te rzeczy są dla ciebie.
Bocznymi drzwiami w przedpokoju dostaniesz się do łazienki.
Gdy już wszystko załatwisz, wyjdziesz głównymi drzwiami na skan prawej dłoni."

Położyłam karteczkę koło pakunku i zajrzałam do wspomnianej przesyłki. Faktycznie, we wnętrzu były złożone w kostkę, czarno-czerwone dresy, butelka z wodą oraz kartonik z sokiem. Pierwszą wyjęłam wodę, gdyż czułam ogromne pragnienie i suchość w gardle. Wypiłam prawie cały napój i odstawiłam butelkę obok wazonu z kwiatami. Następnie wzięłam pozostawione mi w torbie ubrania i poszłam przebrać się z białej, workowatej piżamy w normalne ciuchy do wskazanej mi wcześniej łazienki.

Po kilku minutach byłam już odświeżona i ubrana. Zdjętą z siebie piżamę ułożyłam na poduszce łóżka i ponownie podeszłam do szafki z pakunkiem. Żłopiąc soczek pomarańczowy, jeszcze raz zerknęłam na zostawioną mi notkę.

"...wyjdziesz głównymi drzwiami na skan prawej dłoni."

Pusty kartonik po napoju wyrzuciłam do kosza w toalecie, po czym stanęłam przed głównymi drzwiami. Obok nich, pod pstryczkiem do światła znajdowało się niewielkie, lekko wypukłe i kwadratowe urządzenie z małym, prostokątnym ekranikiem. Widniały na nim komputerowe literki układające się w komendę: "Przyłóż dłoń". Zgodnie z poleceniem uniosłam prawą rękę i zbliżyłam ją do skanera. Coś cicho piknęło, a prostokątny wyświetlacz zrobił się zielony. W tej chwili główne drzwi zaczęły się otwierać.

* * *

Wyszłam na korytarz. Kiedy oddaliłam się od drzwi, by móc się lepiej rozejrzeć, te od razu się za mną zamknęły.
Spojrzałam w prawo. Hol ciągnął się w tamtą stronę na ponad dobre 50 metrów. Na stronie ściany, po której wyszłam wcześniej ze swojego pokoju, znajdował się szereg drzwi, do nieznanych mi pomieszczeń. Natomiast po przeciwnej stronie, mieściły się ogromne okna, przez które wpadało i oświetlało korytarz światło słoneczne.

Spojrzałam w lewo. Kierunek ten w wyglądzie był bardzo podobny do tego poprzedniego. Drzwi i okna. Jedynym szczegółem, który go różnił, był większy wlot w ścianie po stronie z drzwiami. Jakby znajdowało się tam większe, ogólnodostępne, otwarte pomieszczenie.
Nie widząc innego miejsca, do którego mogłabym się udać, ruszyłam właśnie w tamtym kierunku.

Nagle, niespodziewanie usłyszałam gdzieś za sobą dźwięk otwieranych drzwi.
- No chodźcie! Może się obudz... - nie dokończył znany mi żeński głos.
Obróciłam się.
- Eonnie!!!
Jeonnie szarżowała na mnie z rozportartymi ramionami. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dopadła do mnie z prędkością równą światłu, o mały włos mnie nie przewracając.
- Jak dobrze! - powiedziała, ściskając mnie. - Już myśleliśmy, że się nigdy nie obudzisz!

- Nie będzie długo przytomna, jeśli dalej będziesz ją tak dusić. - stwierdził dość chłodno ktoś z tyłu.
Ten ton także nie był mi obcy.
- Zamiast rozsiewać wokoło swoją ponurą aurę, też mógłbyś okazjonalnie wykazać trochę radości, Stary - przechodząc obok, klepnął Yoongiego po ramieniu najmłodszy.

Gdyby wzrok mógł zabijać, Jungkook zwijałby się już w agonalnych drgawkach na podłodze. Jednak nie było to możliwe, więc Królik zawołał:
- Stara! Miałaś długie spanko! Jeszcze pare dni, a pochowalibyśmy cię żywcem!
- Kooki, nie pitol. - westchnęła idąca koło niego Yongsun, po czym dodała - Jakby co, on miał na myśli, że się wszyscy stęskniliśmy.
- No i to jak! - ostatnią osobą, która wyszła, a tak właściwie wybiegła z pokoju, był Hoseok.
Minął szybko Yoongiego, Jo i Jungkooka, a następnie dołączył do Jeonnie, ograniczając mi jeszcze bardziej dostęp do powietrza.

- Też mi was brakowało przez te wszystkie, przespane... - zaczęłam z trudem, z powodu raczej skromnego zasobu tlenu, ale po przemyśleniach zawiesiłam się na chwilę. - Tak właściwie to ile tych dni przespałam?
Odpowiedział mi ktoś, kto stał za moimi plecami.
- Dokładnie 4 dni i 18 godzin.
W miarę możliwości przekręciłam głowę w stronę, z której dobiegał głos.
Stała tam blondynka ze związanymi włosami w dokładny kok na czubku głowy. Pamiętałam ją. Stuff "SURVIVALU". Shin RaeIn.

Gdy kobieta podeszła bliżej, Hoseok i Jeonnie w końcu się ode mnie odkleili. Dzięki temu mogłam odwrócić się do przybyłej przodem, twarzą w twarz.
Jej osoba budziła we mnie jakiś dziwny, nieuzasadniony respekt. Jej oczy patrzyły na mnie chłodno, ale nie nieprzyjemnie. Mogłabym nawet powiedzieć, że wydawała się być lekko zadowolona.

- Nareszcie odzyskałaś przytomność, Sunglee. - powiedziała. - Pamiętasz ostatnie wydarzenia sprzed śpiączki?
- Tak, pamiętam. - odpowiedziałam. - I to nawet dosyć dobrze i wyraźnie. Posadziliście mnie na wygodnym krześle podobnym do tego, co u dentysty, podpięliście do mnie kilkadziesiąt kabelków i wstrzyknęliście ten "lek", który miał spowolnić działanie znajdującego się we mnie wirusa zombie.

- Faktycznie wszystko pamiętasz. - odparła z ledwie zauważalnym zdziwieniem RaeIn. - Ale to dobrze. Zabieg, wydaję się, przebiegł zgodnie z planem. Skutki będziemy obserwować na bieżąco. Twój organizm nie spieszył się z wybudzeniem, ale to nic. Nie widać u ciebie żadnych szkodliwych działań związanych z podaniem płynu, a nawet wygląda na to, że funkcjonujesz zupełnie normalnie. Można więc założyć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Cieszę się.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi.

- Dobrze, w takim razie teraz idźcie i zaprowadźcie Sunglee do reszty waszej grupki. Natomiast kiedy już skończycie powitania i inne sprawy, przyjdźcie do salonu na szóstym piętrze. Cała wasza trzynastka. Jeżeli jesteśmy już wszyscy w komplecie, musimy niezwłocznie zacząć omawiać pewne sprawy wiążące się z naszą współpracą.
Po tym komunikacie, blondynka odeszła, a ja odwróciłam się z powrotem do piątki przyjaciół.
- Okej. - powiedziała po chwili Jeonnie, chwytając mnie znienacka za rękę. - To idziemy do reszty!

___________________

Narazie nudnawo, ale na początku zawsze musi tak być. Jeszcze się rozkręci.
Jeśli mam być szczera, to fabuły nie mam w ogóle wymyślonej. Będę wszystko wymyślać i pisać na bierząco, co przyjdzie do głowy :))
Ten sposób zawsze stosuję we wszystkich pracach pisemnych i zawsze jakoś to idzie i zazwyczaj jakoś to działa.
Kolejne rozdziały przewiduję co jakieś 3-4 dni, nie dłużej! (^ω^)

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz