37. Podanie leku

20 6 3
                                    

Reain prowadziła ich dość szerokim, szarym i prostym korytarzem. Za podążającymi za nią jeńcami szli również czterej pilnujący ich grupę żołnierze. W pewnym momencie jednak kobieta zatrzymała się, każąc ludziom z MedJedu iść dalej z wartownikami.
- A wy pójdziecie dalej ze mną - powiedziała do byłych uczestników gry SURVIVAL.
Odłączyli się od tamtych i skręcili w jakiś trochę węższy hol.
- Co będzie z tymi wszystkimi ludźmi? - zapytał ją Jimin.
- Nie wiem po co wam ta wiedza - odparła - ale zaproponujemy im pracę w naszej organizacji.
- A jak odmówią? - spytała Jiran.
- Wątpię, żeby odmówili.

Szli dalej, skręcając jeszcze dwa razy i przechodząc jeszcze przez dwoje drzwi, ale cały czas kierowali się tak samo wyglądającym korytarzem, bez żadnych odznaczeń na ścianach czy suficie.
- Jesteśmy - powiedziała w końcu Raein, zatrzymując się przy kolejnych drzwiach, które jednak nie były po prostu stalą z zaciemnianą, grubą szybą, ale wyglądały podobnie do wrót jakiegoś skarbca.
Blondynka otworzyła je, wprowadzając kod na kwadratowym ekranie przyczepionym na ścianie obok. Oczywiście zakryła go tak, aby nikt z nich nie zobaczył nawet kawałka hasła. Drzwi piknęły, a mała lampka w ich prawym górnym rogu zaświeciła się na zielono. Wejście otworzyło się z towarzyszącym przy poruszaniu się wielu mechanizmów przeciągłym, grubym łoskotem.

Weszli do środka. Tam czekały na nich jeszcze kolejne bramki wykrywające niepożądane przedmioty oraz spryskiwacze odkażające, które potraktowały ich delikatną, pachnącą czymś dziwnym, białą mgiełką. Za nimi musieli przejść przez jeszcze jedne drzwi, ale już bez zabezpieczenia, po czym weszli do szerokiego, białego holu. Wypełniony on był innymi osobami z SURVIVALU, które miały na sobie białe fartuchy, maski, a czasem nawet i całe skafandry. Korytarz ten mocno przypominał taki szpitalny, ale mimo wszystko różnił się jedną rzeczą. Chodziło o atmosferę i odczucie, jakie miało się przebywając w tym miejscu. Wydawało się ono jakieś nieprzyjazne i lekko straszne.

- Idźcie dwójkami za mną i nie ważcie się odłączać ani się gubić - rozkazała grupce Raein. - Nie odnajdziecie się tu sami, ani się nigdzie nie schowacie, a już na pewno nie uciekniecie. Jeśli chcecie, żeby wasi przyjaciele wyzdrowieli, nie radzę nic kombinować. Jasne?
Nikt się nie odezwał, ale obie strony uznały to milczenie za odpowiedź twierdzącą. Blondynka ruszyła szybkim marszem, a reszta grupy natychmiast podążyła za nią.
Co chwilę mijali ich ludzie idący z przeciwnej strony. W większości byli zamaskowani i również szli w szybkim tempie. Raz, na co szczególnie zwrócili uwagę, przejechał koło nich prowadzony przez dwójkę zakombinezowanych postaci, metalowy stół na kółkach, na którym leżało zapakowane w czarnym worku coś o podłużnym, chudym kształcie, może nawet ludzkim.

Nie zapytali Raein, co tu się dzieje. Pewnie i tak by im nie odpowiedziała. Mogli więc tylko snuć podejrzliwe domysły w swoich głowach. 
Tym korytarzem nie szli tak długo jak tamtym wcześniejszym. Blondynka otworzyła im kolejne stalowe drzwi i kazała im wejść do środka nieznanego pomieszczenia. Tak też zrobili. 
- No, jesteśmy na czas - powiedziała kobieta, wchodząc za grupą do pokoju.
Był on całkowicie pusty i dość mały. Ściany miały biały kolor, a przestrzeń rozświetlały podłużne lampy na suficie. Na przeciwko nich rozciągały się jedynie granatowe zasłony. Raein podeszła do nich i złapała za kawałek materiału. Po chwili szybkim ruchem odsłoniła to, co było ukryte za nimi.

Cała grupka natychmiastowo przypadła do szyby. Powodem było to, że zobaczyli za nią trójkę nieprzytomnych, znajomych sobie osób o bladych twarzach, leżących w łóżkach i podłączonych do rozmaitych urządzeń stojących dookoła. 
- Za chwilę wszystkim zostanie wstrzyknięty lek - oznajmiła Raein, również patrząc się na spoczywających w zamkniętym pokoju pacjentów. 
- To, w tym pudełku, to naprawdę było to lekarstwo? - spytała Seol.
- Owszem - odparła kobieta. - Mieliśmy dostarczyć je tu już dużo wcześniej, ale przeszkodzili nam tamci z RIFu. Jednak wtedy nadal nie byliśmy w posiadaniu obiektu, na którym moglibyśmy je przetestować, a teraz... Nawet dobrze się złożyło. Sunglee była zakażona, przez co wirus nadal gdzieś w niej jest. Będziemy mogli od razu sprawdzić, jak ten lek działa na osobę zainfekowaną.

Zanim zdążyli jakkolwiek zareagować na tę informację, jakieś urządzenie wewnątrz pomieszczenia, gdzie była trójka ich przyjaciół, zaczęło wydawać z siebie dziwne, zgrzytające i furkoczące głosy. Wszyscy zwrócili całą swoją uwagę na to, co zaczęło dziać się w środku pokoju oddzielonego od nich szybą.
Z trzech urządzeń zamontowanych ponad łóżkami pacjentów wyszły nagle cienkie kabelkowe rurki z przeźroczystymi ściankami, zakończone małymi igiełkami.  Wężowate kabelki spuściły się w dół ku ciałom nieprzytomnej trójki. Zatrzymały się kilka milimetrów od prawej strony ich szyi. Wtedy główki rurek z igłami obróciły się nagle w kierunku skóry każdego z nich, a następnie się w nią wbiły. Z samej góry cieniutkiego kanału zaczął spływać zielonkawo-niebieski płyn, zmierzając w dół, prosto do organizmów trójki pacjentów. Zaczęła się transfuzja.

Na osobę nie przypadała jakaś duża dawka, więc już po paru sekundach igły wprowadzające ciecz do organizmów Soonho, Minhyunga i Sunglee wysunęły się z ich szyi i zostały z powrotem wciągnięte do środka dziwnego urządzenia. 
- Co dalej? - spytała Jiran. - Ile musimy czekać na efekty? 
- Myślę, że po 2 godzinach zaczną już powoli do nas wracać - odparła Raein.
- Szybko - stwierdził Kira, po czym zapytał. - Jak działa ten lek?
Kobieta zastanawiała się chwilę, czy mu odpowiadać, ale w końcu zaczęła mówić.
- Przyspiesza wytwarzanie nowych komórek w organizmie. Uzupełnia braki krwinek, witamin oraz wielu innych substancji i minerałów we krwi. Jednak komórki i krew zainfekowane wirusem są inne niż te u na ogół zdrowego człowieka, więc najprawdopodobniej lek inaczej na nie zadziała. 

- Co to znaczy "inaczej zadziała"? - zapytał tym razem Hoseok. - Co może stać się z Sunglee?
- Już mówiłam, że jest ona pierwszą osobą, na której to testujemy - odrzekła z lekką irytacją Raein. - Myślę, że już wyczerpaliście swój limit pytań. Podejrzewam, że chcecie tu czekać te 2 godziny, więc was tu zostawię. Oczywiście mamy na ten pokój podgląd, a drzwi zostaną zamknięte. Jakby coś się działo uderzcie w szybę tym młotkiem bezpieczeństwa. Jest tam, w lewym rogu, koło zasłony. Tego szkła nim nie zbijecie, ale jak mocno w nie uderzycie i choć trochę pęknie to uruchomicie alarm, który mnie powiadomi. Ja mam parę spraw do załatwienia, więc niestety nie mogę czekać tu tych 2 godzin razem z wami, choćbym nawet bardzo chciała. To tyle, bawcie się dobrze.

Kończąc tym zwrotem, blondynka otworzyła stalowe drzwi i wyszła. Coś krótko bzyknęło, dając zapewne znak o tym, że pomieszczenie zostało zamknięte. 
- Jedno jest pewne - powiedział później po jakimś czasie Yoongi. - Musimy znaleźć sposób, żeby się stąd jak najszybciej wynieść.

____________________

Trochę już dużo mam nauki itp, więc mogę delikatnie przymulać z pisaniem rozdziałów albo mogą być one ciut krótsze. (Rozumiecie, te rozdziały to takie 5 złożonych ze sobą rozprawek na ponad 200 słów robione w 4 dni.) Chcę w końcu doprowadzić to ff do końca, ale jeszcze nie wiem jak dokładnie i ze szczegółami to zrobię, ale na pewno postaram się zrobić dobry the end a nie jakiś na odwal. Dziękuję też za wszystkie zachęcające do roboty komentarze (uwielbiam je czytać) . Dzięki nim jakoś to mi idzie. Wszystkim wam również życzę powodzenia w szkole i niech to ff jakkolwiek inspiruje was do pisania opowiadań na j. polski xd (Jak już przy tym temacie jesteśmy, to jeszcze przeproszę za te wszystkie błędy gramatyczne, językowe, interpunkcyjne, ortograficzne i luj wie jakie jeszcze, które popełniam, pisząc te rozdziały ಥ‿ಥ)

Ok, trochę się tu niecodziennie rozpisałam. (To taki myk, żeby rozdział miał więcej słów XD) Już skończyłam w każdym razie.

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz