19. Prawdziwy wróg

26 8 5
                                    

Wnętrze namiotu wyglądało następująco. W rogu, po lewej stronie przy wejściu, leżały na ziemi dwa duże plecaki, służące zapewne do przechowywania namiotów podaczas przemieszczania się po lesie. Za nimi widniały ułożone w nierówną kupkę, materiałowe worki, takie same jak te, które z początku zakładano więźniom na głowy. W prawym, dalszym od wejścia kącie, znajdowały się jakieś bawełniane, ciemne koce, a obok nich kolejny duży plecak, o który opierała się pozostawiona przez jakiegoś żołnierza czapka. Na samym środku leżały liczne węzły i sznury, długie i krótkie, grube i chude, każdy używany zapewnie do czegoś innego.

Jeonnie weszła wgłąb namiotu. Jeszcze raz przeczesała teren wzrokiem. Coś ścisnęło jej gardło. Obawa. Nigdzie nie było tego, po co tu przyszła, żadnych papierów, żadnych akt. Podeszła nerwowo do plecaków, chcąc sprawdzić, czy może tam ich nie ukryto. Pierwszy plecak - pusty. Drugi - też. Ostatni... Nie ma.
Kurwa... No i co teraz...
Właśnie znacząca część ich planu legła w gruzach.
Czyżby Soonho się pomylił? - myślała intensywnie dziewczyna, zaczynając pocić się pod wpływem stresu. - A może ci żołnierze, co go wcześniej nie dopilnowali, jednak zgłosili to dowódcy i akta zostały przeniesione dla bezpieczeństwa w inne miejsce.

A może... Te całe akta miały być tylko przynętą, przygotowaną na wszelki wypadek, na taką sytuację jak ta, żeby znowu mnie sprawdzić. Może od początku to planowali, a ja wpadłam w ich pułapkę i teraz nie ma już żadnej nadziei na naszą ucieczkę. Zaraz tu ktoś wejdzie i... Będzie po mnie. Będzie po nas wszystkich.
Mimo wszystko w wejściu do namiotu nikt jeszcze nie stanął. Jeszcze miała szansę na, może nawet niezauważone, wydostanie się.
Zaczęła więc iść do wyjścia i już miała dyskretnie się stąd ulotnić, gdy nagle ponownie zatrzymała ją pewna myśl.

A co jeżeli te akta tu jednak nadal są, ale je porządniej ukryli? Może nie powinnam tak szybko oceniać sytuacji i się poddawać? Jeśli tak, musze je teraz odnaleźć, bo jak teraz odpuszczę, to już więcej możemy nie mieć takiej okazji jak teraz. To jedyna taka szansa.
I znowu zawróciła. Najpierw podeszła do kupki worków. Podniosła ją, ale na dole nic nie było. Odstawiła kupkę na miejsce, po czym prędko i trochę niedbale zaczęła przeglądać wnętrze worków. W jednym z nich znalazła uschniętego liścia, który pewnie znalazł się tam przypadkiem, a w jeszcze innym jakiegoś, również ususzonego i martwego robaka. Akt nie było.

Następnie podeszła do grubych, bawełnianych i lekko cuchnących koców. W dotyku były jednak miłe i zapewne bardzo przydatne podczas zimnych nocy. Zaczęła pomiędzy nie zaglądać. Po chwili szukania natknęła się na coś. W dolnych sferach kupki ukryte było 6 pocisków. Szybko zebrała je jednym chwytem i wyjęła magazynek swojego pistoletu. Sprawnie wsadziła znalezioną amunicję, która całe szczęście pasowała. Jeonnie czuła się teraz dumna, że wtedy nie wyszła i postanowiła jednak przeszukać namiot. Nie były to co prawda akta, ale takie znalezisko też mogło okazać się bardzo przydatne. Uśmiechneła się.
- Hej, a co ty tu robisz - nagle i niespodziewanie usłyszała za swoimi plecami już znajomy sobie głos.

* * *

Jeonnie podniosła się powoli z ziemi, po czym, ukrywając pistolet za plecami, pomału odwróciła się w stronę wejścia do namiotu.
- Nie powinno cię tu być - powiedział, uważnie przyglądając się dziewczynie. - Jak tu weszłaś?
Jeonnie stała w bezruchu i milczała, również mierząc żołnierza wnikliwym spojrzeniem.
- Co tu robiłaś? - zapytał ponownie, stawiając w jej stronę jeden krok.
- Stój tam. Nie podchodź.
- Pytam się, co tu robiłaś - powtórzył żołnierz, nie zważając na jej słowa i stawiając kolejne kroki w jej kierunku.
- A ja powiedziałam nie podchodź! - podniosła głos Jeonnie i wyciągnęła zza swoich pleców broń, wymierząc ją w zbliżającego się bruneta.

Żołnierz zatrzymał się. Popatrzył na pistolet.
- Naładowany? - spytał spokojnie.
- Naładowany - twardo potwierdziła dziewczyna, nie spuszczając celownika.
- Rozumiem - odparł chłopak. - Opuść go.
Jeonnie oczywiście nie posłuchała.
- Możesz mi zaufać.
- Nie sądzę.
- Wiesz... jak ostatnio gadaliśmy, widziałem cię całą we łzach, pamiętasz?
Dziewczyna pamiętała, ale nie odpowiedziała.
- Pamiętasz, co ci wtedy powiedziałem?
Nie słysząc żadnej odpowiedzi, brunet kontynuował.
- Powiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Nie pamiętasz?

- Pamiętam - odparła w końcu Jeonnie. - I co z tego?
- Możesz mi zaufać.
- Wcale że nie mogę. Słowa to nie czyny, nic nie znaczą.
- W takim razie pozwól, że udowodnię ci to czynem - odrzekł chłopak i sięgnął za pazuch swojej kurtki.
- Hej, nie ruszaj się, bo strzelę! - ostrzegła go Jeonnie, przewidując, że żołnierz sięga tam po broń.
- Proszę, pozwól mi to wyjąć i ci pokazać. Nie będziesz żałowała, jestem pewien.
Brunet zaczął wyjmować zza kurtki coś, co cicho szeleściło. Po chwili wyciągnął rękę z wydobytą rzeczą w kierunku dziewczyny.
- Mogę ci je dać.
Co do jasnej cholery!?

Jeonnie opuściła pistolet.
- Kiedy to wziąłeś i skąd wiedziałeś, że tego właśnie szukam? - spytała.
- Mówiłem ci przecież, że możesz mi ufać - powiedział chłopak, opuszczając rękę trzymającą akta.
- Kim ty tak naprawdę jesteś i po czyjej stoisz stronie, co?
- Tak naprawdę nazywam się Lee MinHyung, nie Mark i tak naprawdę nie pracuję dla RIF, tylko dla MedJed - przyznał się brunet.
- MedJed? Zaraz, zaraz... - przypominając coś sobie, powiedziała dziewczyna i z powrotem uniosła lekko broń. - Ale MedJed... Wy... Ukradliście próbkę wirusa... My mieliśmy iść z wami walczyć!

- Tak, to prawda. Ale nie całkowita - odparł chłopak podający się za MinHyunga. - Nie mogę ci wyjaśnić tego w tej chwili, ale musisz mi uwierzyć, że nie mamy złych zamiarów i chcemy dobrze. Poza tym... Mam akta... I ci je daje... - brunet wyciągnął rękę z papierami w stronę dziewczyny.
Jeonnie zastanawiała się przez kilka sekund, lecz potem schowała pistolet za spodnie.
- W porządku... - powiedziała, po czym podeszła i zabrała akta z ręki chłopaka, ale później znowu się od niego odsunęła. - Tak właściwie... Co to jest ten RIF, o którym wcześniej mówiłeś?
- RIF to skrót organizacji. Russian Inner Forces. Właśnie do nich należy Tajny Korpus Zbrojny, w którym teraz jesteśmy - odpowiedział MinHyung. - Dzięki, że mi uwierzyłaś. Nasze zamiary naprawdę są dobre.

Jeonnie spojrzała na niego. Nie wydawało jej się, żeby kłamał, ale i tak póki co musiała być ostrożna.
- Mam nadzieję - odparła. - Nie wiem... czy mamy czas na dłuższą rozmowę... Muszę przeczytać te akta i zostawić je tam gdzie były.
- Nie musisz. To kopia. Możesz je zabrać, a jak nie chcesz, to oddaj mi.
- Skąd... - zapytała dziewczyna z nieukrywanym zdziwieniem - ...skąd masz kopię akt Tajnego Korpusu?
- MedJed posiada dużo informacji. Bardzo dużo. I o wielu rzeczach - odparł nie dokońca jasno MinHyung. - I może się nimi z tobą oraz z twoimi przyjaciółmi podzielić.

Jeonnie spojrzała w dość podejrzliwy sposób na chłopaka.
- Wiesz coś o nich? Gdzie są i co się z nimi dzieje?
- Jak mówiłem, wiem naprawdę dużo i jestem skłonny ci o tym wszystkim powiedzieć... Ale... - wstrzymał się brunet.
- Ale? - spytała dziewczyna.
- Musicie przejść na naszą stronę - dokończył. - Na stronę MedJedu.
- A...Ale... - zawachała się Jeonnie - Ale do tej pory byliśmy z SURVIVALEM. Z nim. A MedJed... MedJed był naszym wrogiem! Dlaczego mielibyśmy tak nagle przejść na tą drugą stronę!?
- Kang Jeonnie - przerwał jej z poważną miną MinHyung. - Posłuchaj. SURVIVAL... To w istocie SURVIVAL jest tym prawdziwym wrogiem.

____________________

Przepraszam, że na ten rozdział trzeba było trochę dłużej poczekać, ale nie miałam w ogóle motywacji do pisania... Mam nadzieję, że chociaż jest ciekawy :>
A no i jeszcze jak są jakieś błędy w rozdziałach czy nie jasno coś jest napisane, to też z góry przepraszam 🙏

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz