7. Dla dobra ogółu

48 9 4
                                    

Kiedy w lesie zaczęło robić się już zupełnie czarno, a dookoła słychać było nocne pohukiwania, bzyczenia, cykania i inne tego typu dzikie odgłosy, w końcu dotarliśmy do obozu. Składał się on z dwóch, dużych namiotów, które otaczały z obu stron wielkie ognisko zbudowane z patyków i kamieni. Czarnowłosy, który doleciał tam przed nami, gmerał przy swoim dronie. Oprócz niego, w obozowisku byli też inni. 
- O, jak dobrze! Jesteście jeszcze wy! - podbiegła i przywitała nas Yongsun razem z Jungkookiem, gdy zobaczyli naszą zdyszaną po biegu trójkę. - Widzę, że... jesteście zmęczeni. Chodźcie odpocząć do naszego namiotu.
- Wyglądacie jakbyście przebiegli maraton. Taka słaba kondycha? - spytał dobitnie Królik.
- Za...mil... - usiłowałam mu odpowiedzieć w przerwach pomiędzy głębokimi wdechami. - Zamilcz.

Dwójka przyjaciół zaprowadziła nas do jednego z namiotów, wewnątrz którego, przy nikłym światełku, rozmawiało parę osób. Kook otworzył materiałowe drzwiczki na suwak, a Jo skinieniem głowy zaprosiła nas do środka.
Weszłam pierwsza, a zaraz za mną Jiran i Jimin. Od razu rozpoznałam cztery siedzące w kółeczku osoby.
- Sunglee! Jiran! Jimin! - zawołał radośnie na nasz widok Namjoon. - Co za ulga, że jesteście cali i zdrowi.
- Dobrze jest - dodał Kira z bandażem na głowie. - Może wszyscy w końcu się znajdą.
- Miejmy nadzieję - westchnął raczej ponuro Yoongi. - Hoseok, słyszysz co mówię? Nie siedź już z taką miną. Widzisz, wszyscy się powoli odnajdują.

- Co się stało? - zapytał Jimin, widząc mocno nieswojego i przygnębionego Hobiego, który siedział trochę z boku, obiema rękami obejmując kolana.
- Chodzi o Jeonnie - wyjaśniła Yongsun, wchodząc właśnie z Jungkookiem do środka namiotu za nami. - Boi się o nią, bo jeszcze się nie znalazła.
- Rozumiem - powiedziała Jiran, po czym zwróciła się do smutnego chłopaka. - Będzie dobrze, Hoseok. Jestem pewna, że nawet, jeśli Jeonnie nie trafi tu przez noc, to sobie i tak dobrze poradzi.
- Dokładnie - dodałam. - Jeonnie to twarda sztuka, Hobi, sam wiesz. Da sobie radę, nie martw się tak.
- Tak, to prawda - zaśmiał się bardziej ponuro niż wesoło chłopak. - Ale... ja i tak się martwię. Ja chcę ją natychmiast znaleźć i...

- Nie, już ci mówiliśmy miliard razy - pokręcił głową Min. - Nie możesz pójść i sam jej szukać. Jeszcze ty też się zgubisz. To nie jest odpowiednie rozwiązanie.
Hoseok odburknął coś tylko niezrozumiale i umilkł. Atmosfera była raczej mocno przygnębiająca i wręcz irytowała. Jeszcze ta cisza. 
- Czyli jest nas na razie tylko dziewiątka? - zapytałam w końcu, nie mogąc tego dłużej wytrzymać.
- Plus tamten przyjacielski, ciemny typ z SURVIVALU - poprawił mnie Kira. - Była jeszcze ta jego blond typiara, ale gdzieś poszła, najpewniej szukać naszych zaginionych i jeszcze nie wróciła.

- Stop - powiedziała nagle Jiran. - Ale jak ci dwoje są na ziemi, to co stało się z helikopterem, którym pilotowali? Ja z Jiminem z nimi lecieliśmy. Lądowanie w tej puszczy to coś praktycznie niemożliwego, więc co z nim zrobili?
- Kiedy tamta dwójka rozmawiała przed tym, jak poszła was szukać, to ten "przyjemny, ciemny typ" mówił, że go stracili - odparł Namjoon. - Tak przynajmniej wywnioskowałem z ich konwersacji.
- Pewnie ci co nas zaatakowali zestrzelili helikopter albo go przejęli - stwierdził Yoongi. - Tak w ogóle jestem ciekaw, kto to był.
- Może to tamta organizacja MedJed - powiedział Kook. - W końcu oni i SURVIVAL są teraz raczej wrogo do siebie nastawieni.

- Też uznałbym, że to MedJed - zaczął momentalnie Kira, lekko zmienionym, dziwnym głosem - gdyby nie kilka drobnych faktów.
Wszyscy spojrzeli się na niego pytająco. Chłopak uśmiechnął się jak gdyby z satysfakcją, po czym kontynuował swoją myśl.
- Po pierwsze, nasi znajomi z SURVIVALU zawsze, gdy rozmawiają przy nas o tych ludziach, którzy nas zaatakowali, mówią o nich "tamci", "oni" itp. Nigdy tak naprawdę nie powiedzieli, że to właśnie MedJed. Poza tym MedJed to organizacja naukowa i medyczna. Nie byłbym taki pewien, czy sami z siebie by nas zaatakowali i to w taki sposób, jak zrobili to tamci, z helikoptera, przez profesjonalnego snajpera. Oczywiście mogli kogoś nająć, ale ciągle pozostaje pytanie "po co to im?". Naukowcy nie interesują się raczej bijatykami i są skupieni tylko na swoich eksperymentach. Nie lubią osób z zewnątrz. 

Kira zrobił krótką przerwę, po czym wznowił swój monolog.
- Po drugie, tamten typ z helikoptera Jimina i Jiran, mówił coś o jakiejś propozycji zawarcia układu z tymi, co nas atakowali. Sunglee, wiesz o czym mówię? Pamiętasz podsłuchaną rozmowę w kabinie pilotów, prawda? Czemu MedJed chciałby pójść z nami na jakikolwiek układ? Jaki mieliby w tym cel? Mają próbki wirusa, mają chorego i zmutowanego potwora. Czego mieliby od nas jeszcze chcieć? O leku, który zdobyliśmy, nie wiedzą, jestem pewien. Informacja o nim nie mogła do nich wyciec, bo jesteśmy w jego posiadaniu od zaledwie paru dni, przez które siedzieliśmy wszyscy w odciętej i zabezpieczonej bazie SURVIVALU. Mają wszystko, więc...

- Okej, okej - przerywał jego wykład Yoongi. - Według twojej teorii, załóżmy, że to nie MedJed. Tylko że, jeśli to nie on, to kto?
Kira zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział.
- To jest ktoś, kto też chce mieć wirusa. Jakaś trzecia organizacja, działająca z tyłu, potajemnie. Chciała się z nami sprzymierzyć, tylko po to, by wspólnymi siłami zabrać tego całego zarazka z MedJed, a potem użyć go do własnych eksperymentów. Gdy nasi odmówili, uznała, że musi się nas pozbyć. Pewnie nie chce, żeby ktokolwiek z zewnątrz wiedział o ich zamiarach. To w czym uczestniczymy, to jakaś grubsza sprawa, o której ci z SURVIVALU nie chcieli nam od początku mówić. Zostaliśmy zupełnie nieświadomie zamieszani w coś naprawdę niebezpiecznego.

* * *

Od chwili tamtej rozmowy, wstąpiła w nas wielka nieufność w stosunku do czwórki z SURVIVALU. Czuliśmy nawet swego rodzaju, lekką nienawiść. Nasze uczucia nie zmieniły się nawet, gdy Raein wróciła w środku nocy razem z Seokjinem i Seol.
- Co tak długo? - spytał dziewczynę czarnowłosy, gdy my witaliśmy się z odnalezioną dwójką.
- Mieliśmy małe problemy. Szukają nas - odparła poważnie blondynka, ściszając głos przy ostatnim zdaniu.
- Niech ich szlag! - zaklął mężczyzna.
- Na dodatek możliwe, że mają SoonHo i Minji, bo ci dwoje - Raein kiwnęła głową na Jina i Seol - powiedzieli mi, że zostali na pokładzie helikoptera.
- Może udało im się uciec.
- Wątpię, KyoRa. No ale niczego nie możemy wykluczyć.

- Jinie~! - zawołał Namjoon, gdy zobaczył przyjaciela takiego samego, jaki był przed wyskokiem z helikoptera, no może oprócz mocno poczochranych włosów i zabrudzonego ubrania. - Dobrze cię widzieć, brachu.
- Dzięki. Ciebie też, Joonie - odparł po chwili chłopak, znajdując się już w objęciach Joona.
- Seol! - zawołałam, widząc dziewczynę, która wróciła jedynie z kilkoma, nieco większymi szramami na twarzy. - Żyjesz?
- Jak widać - dziewczyna odpowiedziała bardziej żartobliwie niż sarkastycznie i także przyjęła uściski nas wszystkich po kolei.
- Jak dobrze, że się znaleźliście - dodała Jiran.

- Posłuchajcie chwilę! - naszą uwagę zwrócił niedługo potem donośny głos Raein. - Mamy bardzo mało broni, leków i bandaży, a przede wszystkim brak nam jedzenia oraz wody. Włącznie z tym, co wy mieliście przy sobie, mamy razem trzy standardowe pistolety, cztery noże i scyzoryk. Przechodząc do żywności, cztery batony, dwie kanapki i trzy puszki z warzywami. Wody mamy razem ledwie 6 litrów na naszą trzynastkę. Nie starczy nam na długo. Musimy szybko przemieścić się przez ten las do naszej nieoficjalnej i mniejszej bazy, około 30 kilometrów na południe stąd. Dron, dokładnie wymierzy nam trasę i nas tam zaprowa...

- A co z Jeonnie i Taehyungiem!? - przerwał jej nagle zdenerwowany Hoseok. - Co z naszymi przyjaciółmi, którzy nadal są gdzieś w głębi lasu!? Chyba nie zostawimy ich na pastwę losu!? Musimy ich znaleźć!
Raein nie odpowiedziała, ale za to wyręczył ją czarnowłosy.
- Uspokój się - powiedział zimno i odparł, zupełnie bez emocji. - Czasami tak jest, że trzeba zostawić kogoś na polu bitwy dla dobra ogółu. Nawet przyjaciół. Nie patrz się tak, wiem o czym mówię. Nie możemy ryzykować i ich szukać. Zapasów ledwie wystarczy na dotarcie do południowej bazy dla nas, tych, którzy tu teraz stoją. Na szukanie tamtych dwoje nie mamy więc ani czasu, ani warunków. Naraziłoby to wszystkich nas na niechybną i głupią śmierć. Przykro nam, ale nie możemy nic z tym zrobić. Dla dobra naszego i naszej misji.

____________________

Wesołych Świąt Wielkanocy ♡・ᴗ・♡
Niech ta kwarantanna trwa, bo, nie wiem jak wam, ale mi jest dobrze ( ͡°з ͡°)

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz