34. W ciemnościach

18 5 2
                                    

Ponownie zrobiło się bardzo, bardzo cicho. Jedynie serca ukrytej w roślinach grupki głucho dudniły w ich piersiach.
- Hej, no! Nie każcie mi powtarzać! - wrzasnął znowu Kyora. - Dam wam 5 sekund! Raz!...
- Co teraz? - spytał szeptem Jungkook.
- Dwa!...
- Wychodzimy, prawda? - zapytał Tae.
- Trzy!...
- Nie mamy wyjścia... - stwierdził Namjoon.
- Cztery!... Iii...
- Stop! - krzyknął Joon, jako pierwszy wychodząc zza krzaków.
Zaraz za nim wyszli też pozostali. Raein i Kyora obrócili się w ich kierunku. Na twarzy tego drugiego z nich pojawił się drwiący uśmieszek. Inni żołnierze pozostali jednak nie wzruszeni na ich wejście i nadal zajmowali się pilnowaniem jeńców z MedJedu.

- Miło was znowu widzieć - powiedział ironicznie Kyora. - Szczególnie Junkooka. Kopę lat.
Chłopak nie odpowiedział, trzymając się raczej z tyłu i tylko mierząc czarnowłosego nieufnym i nienawistnym spojrzeniem.
- Daruj sobie - powiedział w obronie towarzysza Namjoon. - Po co tu przyszliście i jak nas znaleźliście?
- Hę? Nie musimy wam się spowiadać. A to i tak raczej oczywiste - odparł mężczyzna, na sekundę przenosząc swój wzrok na stojącą nieopodal Minji.
Dziewczyna słyszała rozmowę, wiedziała, że mówią o niej, ale nawet nie drgnęła.
- Nie! Minji by nas nie zdradziła! Ona taka nie jest! - krzyknęła nagle Jeonnie, przepychając się przez Nama i Yoongiego na przód grupy. - Minji! Jeśli to wszystko nie tak, daj nam jakiś znak! Słyszysz!?

- Ona nie da ci żadnego znaku - odpowiedziała jej chłodno Raein. - Skończmy te przedstawienie i lepiej przejdźmy już do rzeczy.
Zrobiła krótką przerwę, po czym kontynuowała.
- Przyszliśmy tu tylko po 2 rzeczy. Po pierwsze, żeby odzyskać członka naszej organizacji, Soonho. Po drugie, żebyście zwrócili nam to, co dała jednemu z was Minji, gdy ewakuowaliście się z helikoptera. Małe pudełeczko. Oddajcie je i wszystko się dobrze skończy, a my odejdziemy.
- Jakie pudełeczko? Co w nim jest? - zapytał Jimin.
- Sunglee miała jakieś małe pudełko - powiedział Seokjin. - Dała mi je do plecaka, ale nie powiedziała, co w nim jest. Zresztą może ona też do niego nie zaglądała.

- Wszystko jedno - machnął ręką Kyora. - Po prostu je nam oddajcie. Gdzie ono teraz jest?
- Czy jak zabierzecie to pudełko i Soonho, to na prawdę zostawicie nas w świętym spokoju? - odpowiedział pytaniem na pytanie Kira. - Możecie nam to jakoś zagwarantować?
- Ale... Soonho... - szepnęła cicho Jeonnie, lecz chłopak natychmiast posłał jej uciszające spojrzenie.
- Oczywiście - zaczął czarnowłosy, odpowiadając Kirze - że nie. Ale macie nasze słowo. Po wszystkim obiecujemy zostawić was w tym waszym świętym spokoju. Może być?
Grupka powymieniała się szybko spojrzeniami i zdecydowała.
- Nasze plecaki leżą w jednym z aut - powiedział w końcu Namjoon. - Tam jest pewnie i pudełko.

- Okej, w takim razie ty...i ty - odparł Kyora, wskazując palcem kolejno na Seokjina i Seol. - Pójdziecie ze mną po pudełko. Ty idziesz pierwszy, a dziewczyna z tyłu ze mną, z wycelowanym w plecy pistoletem, żeby tobie aby nie przychodziły do głowy jakieś dziwne pomysły. No to raz! Idziemy! Im szybciej to załatwimy, tym szybciej się rozstaniemy.
Jin i Seol, po krótkiej chwili wahania, podeszli posłusznie do czarnowłosego. Reszta milczała, odprowadzając ich spojrzeniami pełnym zmartwienia i obawy.
- Będziemy tu na was czekać - powiedziała Raein.

Poszli. Seokjin szedł na przodzie. Wokoło było dość ciemno i nie bardzo było widać, co ma się pod nogami, ale on i tak szybkim krokiem zmierzał do wozu z plecakami. Seol przez cały ten czas czuła lufę przytkniętą do jej pleców pomiędzy barkami. Było to jedno z tych najmniej przyjemnych uczuć. Nie była przerażona, ale na pewno nie była też spokojna. Po jej czole spływała właśnie jedna kropla potu.
W końcu dotarli na miejsce. Van nie znajdowało się bardzo daleko, jednak z tego miejsca nie było można zobaczyć reszty grupy, która została razem z Raein. 

- Wejdziesz sam i przyniesiesz tu plecak - rozkazał Jinowi Kyora, ciągle trzymając broń na plecach Seol. - Masz na to jedną minutę. Rozumiesz?
Kim kiwnął niechętnie głową, otworzył drzwi od pojazdu i wszedł do środka. Wszystkie światełka były powyłączane. Seokjin był więc zmuszony iść po omacku, a musiał się przecież spieszyć. Jak najprędzej mógł dotarł do miejsca, w którym ostatnio widział swój plecak. Znalazł go, wziął go na jedno ramię i już chciał wracać, ale nagle, właśnie w tej a nie innej chwili, odzyskał zdolność logicznego i zdrowego myślenia, która do tej pory była najprawdopodobniej zatarta przez obecność Kyory trzymającego pistolet wymierzony wprost w jego przyjaciółkę. Gdy został sam, w ciemnościach, poczuł, że to jednak on może mieć przewagę i że mógłby to teraz wykorzystać. Miał już nawet pomysł jak.

Po upłynięciu 45 sekund od wejścia Jina do vana, Kyora i Seol usłyszeli nagle przeraźliwie głośny łoskot, którego źródło ewidentnie pochodziło z wnętrza pojazdu.
- Ej! Co do cholery!? - krzyknął czarnowłosy. - Ej! Ty tam! Słyszysz mnie? Wyłaź natychmiast!
Jednak odpowiedziała mu wyłącznie cisza. Z głębi samochodu nie dochodził żaden, nawet najcichszy dźwięk.
- Chyba się tam nie wypieprzył w środku?... Idiota... Ty. Idziesz pierwsza. Pamiętaj, że jestem tuż za tobą.
Seol posłusznie weszła do pogrążonego w czarności vana. Podejrzewała już, że Jin zrobił to specjalnie i że ma jakiś plan. Oczywiście również był on zdolny do tego, aby po prostu wywalić się w ciemnym pomieszczeniu, ale dziewczynie coś mówiło, że akurat nie to tym razem miało miejsce.

Pojazd w środku składał się z dwóch przedziałów. Holu i pokoju kanapowego, który oddzielały drzwi w postaci materiałowej płachty sięgającej od sufitu aż do podłogi. I tu znowu to oni mieli przewagę. Wiedzieli jak wygląda samochód od wewnątrz i co gdzie w nim się znajduje. Kyora nie miałby tu z nimi kompletnie żadnych szans, gdyby nie to, że był on w posiadaniu pistoletu. W tej sytuacji nadal przewagę miała dwójka, ale broń w rękach wroga wciąż stwarzała dla nich niebezpieczne ryzyko.
Seol i Kyora byli już w połowie 4-metrowego, bardzo wąskiego holu. Dziewczyna nadal czuła przytkniętą do swoich pleców lufę. Mimo wszystko starała się zachować spokój. 
Wejście do pokoju, w którym najprawdopodobniej znajdował się Jin, było już niecały metr przed nimi. 

- Hej, ty, duży! - zawołał Kyora. - Wyłaź stamtąd!
Nic w pokoju się jednak nie poruszyło ani nikt się nie odezwał.
- Jeśli to jakaś próba zastawienia na mnie pułapki, to uświadamiam cię, że twoja droga koleżanka zginie! Tak tylko mówię.
Seol nie była pewna, ale nagle przyszło jej do głowy, że stojący za nią mężczyzna nie jest aż taki pewny siebie jak zazwyczaj. Że delikatnie obawia się wejścia w głąb pogrążonego w ciemnościach, nieznanego mu terenu. I było to całkowicie normalne i uzasadnione. Najpewniej myślał, że z łatwością poradzi sobie z tym wszystkim w pojedynkę, gdyż nie przewidział tego, że też będzie zmuszony wchodzić do vana. Teraz pewnie żałował, że nie wziął kogoś ze sobą. Ale teraz było już za późno. Wracając się, wyszedłby na tchórza, a na takiego za nic na świecie nie chciałby wyjść. To była jego słabość. Dokładnie to w tym momencie pomyślała Seol.

- Idź - rozkazał jej Kyora, popychając ją w kierunku wejścia do pokoju i łapiąc swoją jedną dłonią za jej oba nadgarstki, żeby upewnić się, że nie będzie niczego próbowała.
Seol zgodnie z poleceniem ruszyła do przodu, odgarniając płachtę ramieniem. Wiedziała już, że po przekroczeniu progu tego pomieszczenia coś się wydarzy. Bała się tylko, czy wszystko pójdzie zgodnie z tym planem, którego szczegółów tak właściwie w ogóle nie znała i tylko mogła się ich domyślać. 
Jednak w momencie, gdy weszła z Kyorą do pokoju, ogarnęło ją całkowite zdziwienie przeplecione niczym innym jak przerażeniem. Stanęła jak wryta.
Na środku podłogi faktycznie leżało na wznak coś dużego. Ciało. Bez wątpienia był to Jin.

____________________

[nie wiem co tu dziś napisać]

O, a jednak wiem.
Nie wiem czemu, ale to ff nie chce się dać tak szybko dokończyć.

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz