16. Amnezja

30 9 1
                                    

Chłopak siedział na krześle ze spuszczoną do dołu głową. Nie wiedział nawet, ile minut czy godzin nie ruszał się z tego jednego miejsca. Chociaż miał otwarte oczy, nie widział kompletnie nic, nawet krzesła, z którego nie mógł wstać, jedynie je czuł. Zresztą, gdyby z niego teraz wstał, nie był nawet pewny, czy stanąłby na nogach, czy może spadł w jakąś głęboką, bezdenną dziurę. Jego ręce oraz nogi bezwładnie zwiasały, nie mogąc dotknąć podłoża, jak gdyby były częściami pacynki na sznurkach, którą w tym momencie nikt nie miał ochoty się bawić, jak gdyby wszystkie mięśnie samowolnie postanowiły zrobić sobie urlop.

Jedyne, co różniło chłopaka od wspomnianej wcześniej lalki, było to, że myślał. W jego głowie zaczęły pojawiać się, zwykłe dla istot żywych, myśli.
Ciekawe... - myślał. - Ciekawe, kiedy stąd się ruszę, kiedy stąd w końcu wyjdę...
Chłopak był sam. W tym ciemnym miejscu nikt go nie odwiedzał. Z rzadka jednak ta jednolita, czarna przestrzeń nagle i bez ostrzeżenia wybuchła bielą. Jedynie w tych chwilach przychodziła do niego w odwiedziny dwójka ludzi. Ci ludzie, chodząc jakby w powietrzu, zadawali mu pytania, dużo pytań, ale on nigdy nie podał im żadnej odpowiedzi. Nie dlatego, że nie umiał mówić, albo że nie chciał z nimi rozmawiać. Po prostu na żadne z tych pytań nie znał odpowiedzi.

Tymi dwoma osobami byli czarnowłosy mężczyzna oraz jasnowłosa kobieta z wysokim kokiem. Po tym jak pytali, a chłopak, milcząc, wyłącznie wbijał w nich swój wzrok, zaczynali rozmawiać między sobą. Dyskutowali o różnych, dziwnych i niewiadomych mu sprawach. Czasami wspominali coś o samym chłopaku. Zawsze zapamiętywał wtedy te słowa, gdyż wierzył, że mogą one mu pomóc. Chłopak bowiem nie pamiętał niczego. Nawet o samym sobie nic nie wiedział. Jednak dzięki konwersacji tych dwojga dowiedział się między innymi, jakie jest jego imię. Jeon Jungkook. Gdy zostało mu ono przypomnione, nie miał pojęcia, jak mógł o nim zapomnieć.

Faktycznie, pamiętał już, nazywał się Jungkook, ale innych rzeczy, takich jak swój wiek czy wzrost, nadal nie był wstanie sobie przypomnieć. Nie wiedział również, gdzie jest i kim jest tych dwoje ludzi, którzy czasami tu przychodzili. Jak już było powiedziane, podsłuchiwał tylko ich rozmowy. Oni chyba myśleli, że chłopak ich nie rozumie, gdyż zawsze, kiedy zadawali mu jakieś pytanie, on tylko się na nich gapił, jakby nie rozumiał. A rozumiał, lecz nie odpowiadał. Wydawało mu się po prostu, że nie powinien im odpowiadać. Dzięki ich nietrafnemu myśleniu, Jungkook mógł przysłuchiwać się ich całkiem swobodnej konwersacji. Starał się wszystko zapamiętywać, a z tym problemu nie miał, gdyż z racji, że w swojej głowie nic nie miał, nowe informacje przyswajały się szybko i dokładnie.

Chłopak od początku podejrzewał, że miejsce, w którym się znajduje, nie jest normalnym miejscem, do którego ot tak mógłby wejść zwykły człowiek z ulicy. Jego myśl została niedługo potem potwierdzona przez mężczyznę i kobietę. "Strefa Zamkniętej Świadomości", tak to nazwali. Nie mogła być to nazwa zwykłej miejscowość w jego świecie, tego był pewien. Z tego, co o swojej osobie później usłyszał, wynikało, że w efekcie jego pojawienia się w Strefie Zamkniętej Świadomości, stracił pamięć, i jak podejrzewała dwójka, była to strata stuprocentowa. Tu jednak się pomylili. Mózg i ciało Jungkooka działały całkowicie sprawnie i potrzebowały jedynie przypomnieć sobie kilka faktów, ruchów, imion oraz zdarzeń. Nie było to rzeczą niemożliwą do osiągnięcia, więc ciągle można było mieć nadzieję.

Chłopak wywnioskował też, że kobieta i mężczyzna muszą być jakimiś naukowcami lub wynalazcami. Mówili, że coś, co nawzali "syntezatorem dysku myśli", najprawdopodobniej zawiodło i to właśnie przez to znalazł się on w tym miejscu z wypranym mózgiem. Mógł więc również przypuszczać, że jest obiektem testów nad jakąś nieznaną mu, nową technologią. Dwójka wynalazców nie przypominała jednak wynalazców. A przynajmniej nie takich godnych zaufania. Chłopak udawał więc, że nic nie rozumie i że nic nie wie, chociaż akurat tego ostatniego nie musiał udawać, dyskretnie obserwując i słuchając naukowców.

Mężczyzna i kobieta mówili też o jeszcze innych ludziach. O różnych osobach z różnych grup, sfer czy może organizacji. Pojawiła się nazwa "MedJed" i skrót "RIF", które jednak kompletnie nic Jungkookowi nie mówiły, ale wszystko, o czym rozmawiali naukowcy, mimo wszystko chciał zapamiętać.
Natomiast najczęściej ich rozmowa dotyczyła jeszcze innej grupy. Nazywali ich zbiegami. Nie był to raczej pozytywny tytuł, ale jeśli Jungkook nie ufał tym naukowcom, a tamci ludzie od nich uciekli, to właśnie oni wydawali się być w porządku. Można było bez wątpienia stwierdzić, że ci dwoje nie przepadali za zbiegami, a może nawet chcieli im zrobić jakaś krzywdę. Jakie więc było zdziwienie chłopaka, gdy dowiedział się, że podobno on sam jest jednym z nich.

Kiedy później został sam w czerni, zaczął się zastanawiać, co tak właściwie mogło się stać, czemu jest w tym miejscu i kim tak naprawdę jest. Zaczął rozważać różne wersje wydarzeń oraz to, jak powinien teraz postąpić. Był uwięziony, nawet nie wiedział gdzie, ale i tak niedługo zajęło mu podjęcie decyzji, że jego priorytetem jest przede wszystkim wydostanie się stąd. W tej dziwnej ciemnej przestrzeni kompletnie nic nie był wstanie zobaczyć. Na dodatek nie mógł się poruszyć. Choć jego ręce i nogi zwisały bezwładnie do dołu, Jungkook nie potrafił nimi poruszyć. Był przytwierdzony do krzesła, jak gdyby jakimś zaklęciem, któremu nie sposób było się sprzeciwić. Chłopak nie zamierzał jednak ot tak po prostu się poddać.

Czuł wielką, wewnętrzną potrzebę wydostania się i ostrzeżenia tamtej grupy, do której najwyraźniej jeszcze niedawno należał. Dużo myślał. I w końcu wymyślił plan.
Cierpliwie czekał do przybycia czarnowłosego mężczyzny oraz jasnowłosej kobiety. No i w końcu, po niewiadomym mu czasie, doczekał się.
Tak jak zwykle czarne miejsce rozpromieniało bielą, a znikąd pojawiła się dobrze już znana mu dwójka, stąpająca po powietrzu. Wbijał w nich swój wzrok, tak jak zawsze, a oni również się na niego patrzyli. Szli. Podchodzili. Do niego. Chłopakiem wstrząsnął w środku lekki niepokój. Naukowcy zatrzymali się tuż przed jego twarzą. Nigdy tak blisko nie podchodzili, dlatego Jungkook nie był pewien ich zamiarów.

Czarnowłosy, stając trochę z boku, wyciągnął nagle ręce ku jego głowie. Złapał nią i unieruchomił obiema silnymi rękami. Chłopak na siedzeniu zaczął się naprawdę mocno niepokoić, a nawet bać. Nie okazał jednak tego w żaden sposób. Musiał pozostać niereagującą kukiełką. Wtedy kobieta wyciągnęła jakieś urządzenie podobne do małej latarki do badań okulistycznych. Przybliżyła je chłopakowi do prawego oka, dosłownie centymetr od jego powierzchni. Następnie kliknięciem włączyła urządzonko.
Z lampki w gałkę Jungkooka uderzyło fioletowawo-granatowe światło lasera. Gdy tylko je poczuł, od razu odruchowo zamrugał i spróbował odchylić do boku głowę, lecz oplatające ją dłonie czarnowłosego mu to uniemożliwiły.

Cały ten proces przypominający jakieś badanie trwał około sekundy. Blondynka odjęła sprzed jego twarzy dziwną latareczkę, a mężczyzna puścił jego głowę.
Po krótkiej chwili urządzenie trzymane przez kobiete wydało z siebie trzy krótkie piknięcia. W tym momencie dwójka naukowców popatrzyła po sobie bardzo znacząco. Spojrzenie to było pełne zgrozy.
- Ty... - po chwili odezwał się czarnowłosy mężczyzna. - Ty mały, przebiegły skurwysynu! Ty udawałeś!
Natychmiast chwycił chłopaka za ubranie, jakim była jakaś czarna, dresowa bluza. Jungkook poczuł, że musi coś zrobić. Teraz. A jego plan....on już się nie nadawał. Musiał coś na szybko wymyślić. Cokolwiek, co dałoby mu nadzieję i jakakolwiek szansę. W tej chwili zaczął wrzeszczeć.

____________________

Wiadomo już, co dzieje się z Kookiem. Wiadomo też, że nie jest to nic dobrego...
Ale jeszcze go nie opłakujcie.

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz