30. Pokonać Śmierć

29 7 12
                                    

Mutantka ponownie rzuciła się na Yoongiego, jednak ten znowu efektywnie uchylił się przed jej atakiem. W wolnej chwili krzyknął do towarzyszy stojących za plecami.
- Zostawcie pistolety! Kto ma jakiś nóż, niech pomoże!
Namjoon i Minhyung rzucili swoje bronie na ziemie i wyjęli zza pasów po nożu. Ten Joona był taki sam jak Mina, natomiast ten Minhyunga był lekko dłuższy i cieńszy. Oboje zbliżyli się o trzy kroki w stronę potwora.
Seol również miała broń białą - scyzoryk, który jeszcze w helikopterze dała jej Minji. Ona jednak tylko wyciągnęła sztylecik i nie poruszyła się do przodu, decydując się na pozostanie w ewentualnej obronie Sunglee i Jiran.

Dobrze, nas trzech powinno dać radę - pomyślał Yoongi. - Na dodatek każdy z nas jest ponadprzeciętnie wyćwiczony. Powinniśmy... nie... Musimy dać radę pokonać to przeklęte cholerstwo.
Nam i Minhyung wymienili się spojrzeniami i kiwnęli do siebie głowami. Po chwili rozdzielili się i zajęli takie pozycje, aby okrążać wroga z każdej ze stron. Mutant obracał się i patrzył po kolei na każdego z nich. Nie wyglądał jednak na zdezorientowanego, a co dopiero na przestraszonego. Jego zachowanie przypominało bardziej rozpoznanie w swojej sytuacji i przygotowania do następnego ataku.

Pierwszym, co musiała zrobić trójka, było zmuszenie przeciwnika do ruchu. Było to najlepsze rozwiązanie, gdyż ich szarża jako pierwszych byłaby zbyt ryzykowna. Wiedzieli, że ich jedyną szansą na zadanie ciosu potworowi był tylko i wyłącznie atak z zaskoczenia.
Jak na przekór stwór nie chciał się w ogóle ruszyć z miejsca. Tak jakby rozgryzł ich sposób na pokonanie go i postanowił zmusić ich, żeby to oni wykonali ten pierwszy, zgubny dla ich zwycięstwa ruch.
Mężczyźni zauważyli to. I zrozumieli, że ich przeciwnik, nie jest byle głupim i bezmyślnym potworem. Oni trzej nie mieli bowiem nic, co mogłoby zmusić go do poruszenia się.

Jednak, na ich szczęście, on był tam tylko jeden, a ich było tam nadal sześć. Seokjin, Seol i Jimin cały czas obserwowali ich z tyłu. Cała ta trójka natychmiast zorientowała się, że tamci potrzebują z ich strony pomocy. Jin i Jimin, którzy mieli broń palną w rękach, jak na jedną komendę wycelowali, po czym oddali po 2/3 strzały w nogi mutantki. Zrobili tak, ponieważ najpewniej nie umiała ona utwardzić swoich dolnych kończyn, dzięki czemu, gdyby ją trafili, ich pociski nie odbiją się od niej i nie zranią rykoszetem któregoś z ich towarzyszy.
Stwór zauważył wystrzelone kule i niechętnie wyskoczył do góry. Najwyraźniej on również zapomniał, że tamci nadal nie wypadli z gry. Aczkolwiek ich amunicji na pewno nie starczy na wiele strzałów.

Mutantka, by uchronić się od pocisków, wylądowała za plecami Minhyunga i przy okazji spróbowała rozorać mu szyję swoimi szponami. Chłopak był jednak zbyt czujny, więc odskoczył na czas, a pazury przecięły tylko powietrze kilka centymetrów przed jego twarzą. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie skontrować ataku, ale szybko odpuścił, uznając, że w tym momencie jest to jednak zbyt ryzykowne i to jeszcze nie ten moment, w którym chciałby i mógłby umrzeć. Cofnął się więc do miejsca, gdzie na początku stał potwór. Ten jednak nie zamierzał stać już więcej w miejscu jak poprzednio.

Zanim chłopak skończył się wycofywać, a Seokjin, jeden z najlepszych snajperów wśród nich, skończył namierzać na niego cel, mutant skoczył z powrotem w kierunku Minhyunga. Najwyraźniej, gdy obierał sobie kogoś za ofiarę, to lubił z nim skończyć jeszcze zanim zabierze się za następną.
Chłopak był nieco zaskoczony tym niespodziewanym i błyskawicznym atakiem potwora. Wiedział, że już najprawdopodobniej w pełni go nie uniknie. I miał rację. Podczas jego próby wykonania gwałtownego odskoku do tyłu, grożącym nawet przewróceniem się, szpony mutantki poziomo przejechały mu po całej długości klatki piersiowej, zostawiając mu na ciele trzy krwiste krechy, głębokie na prawie centymetr.

Chłopak wrzasnął krótko z bólem w głosie, tracąc grunt pod nogami i zwalając się na plecy. Jego sztylet wyleciał mu z ręki i upadł parę metrów za nim. Stwór, zadowolony i dumny z siebie, stał nad swoją ofiarą i szykował już dwa pazury do zadania jej ostatecznego ciosu, mającego przekuć jej serce.
Joon i Yoongi byli bezsilni. Stali za daleko, by zdążyć pomóc towarzyszowi. Seokjin strzelił z karabinu, lecz żaden pocisk także nie zechciał polecieć na ratunek Minhyungowi. Akurat teraz skończyła mu się amunicja, a był niemalże pewny, że ma jeszcze z dwa naboje.
Sytuacja była beznadzieja. Nie wyglądało na to, żeby raniony chłopak przeżył kolejny atak Białej Śmierci.

Z ratunkiem przybył jednak ktoś, kogo się nikt póki co nie spodziewał. Wszyscy zgromadzeni usłyszeli odgłos strzału, po czym zobaczyli, jak wystrzelony zza pleców Jina, Jimina i Seol pocisk dosięga zdezorientowanego potwora, odstrzeliwując mu całe lewe ucho. Stwór zawył, złapał się obiema dłońmi za krwawiące miejsce i robiąc trzy kroki w tył, oddalił się nieco od leżącego pod jego nogami Minhyunga.
W międzyczasie kolejny ktoś, zmierzający od tej samej strony, z której padł uprzedni strzał, postanowił wykorzystać sytuację, że wróg zasłania sobie znaczną część pola widzenia rękami. Wyminął on trójkę na swojej drodze, podniósł nóż upuszczony wcześniej przez Minhyunga, przeskoczył chłopaka, a następnie zaatakował mutantkę, wbijając cienkie i długie ostrze trochę na lewo od środka jej klatki piersiowej.

Osobą ze sztyletem była Sunglee. Natomiast personą, która pozbawiła ich przeciwnika ucha, był nie kto inny jak Jungkook. Tuż za chłopakiem trzymającym w dłoniach pistolet stała Yongsun, która dość mocno łzawiła z oczu.
Jednak tej przybyłej z niespodziewanym ratunkiem dwójki nikt jeszcze nie zauważył. Spojrzenia wszystkich skierowane były na stojących w centrum pola walki potwora oraz Sunglee, która wsadziła mu ostrze prosto w serce. Dziewczyna nadal wytrwale ściskała rękojeść noża, wbitego w białe ciało mutanta, które jednak zdążyła już splamić wąska sróżka szkarłatnej krwi, płynąca z rany na jego piersi.

Sunglee stała w bezruchu, z głową zadartą do góry i wzrokiem wbitym w bladą twarz stwora, która znajdowała się kilkadziesiąt centymetrów ponad nią samą. On również się nie poruszał, wciąż przytrzymując dłońmi miejsce z boku głowy, po odstrzelonym uchu. Na krótką chwilę nastała przejmująca cisza. Wszyscy stali jak skamienieli, wstrzymując oddechy i w ogóle nie mrugając powiekami.
W końcu jedno z nich poruszyło się. Ale nie był to nikt z grupy. Była to mutantka. Z wolna odjęła dłonie od rany na skroni i chwyciła za trzymające sztylet ręce Sunglee. Dziewczyna zastygła przerażona. Potwór kontynuował i ścisnął mocniej za trzon noża, po czym nie spiesząc się, powoli wyciągnął sobie obkrwawione ostrze z klatki piersiowej.

Krew od razu wypłynęła z dziury i zaczęła tworzyć czerwoną kałużę na trawie. Sunglee zaczęła dygotać.
Ten cios powinien zabić - myślała, coraz silniej odczuwając strach. - Nie trafiłam w serce? Nie... Przecież na pewno to tu, w tym miejscu jest serce. To niemożliwe... Jak? Jak to coś jeszcze żyje i się rusza?... I... Co teraz się stanie? Jestem strasznie blisko...
Mutant trzymał z taką siłą, że dziewczyna nie czuła już własnych dłoni. Na dodatek, ku jej przerażeniu, stwór zaczął powolnie przekręcać ostrze w kierunku jej własnego ciała. W swoich oczach widziała już nawet, jak metal, błyskając złowieszczo, posyła jej znaki od samej Śmierci.
- Sunglee!! - nagle, tuż zza swoich pleców, usłyszała strasznie głośny krzyk.
Był to Yoongi, który w końcu odzyskując panowanie nad swoim ciałem, rzucił się niemal w chisteryszny sposób jej na ratunek.
- Sunglee!!!

____________________

Taaak...
Dostałam komentarz, że ten ship jest chyba dosyć porządny. I psze bardzo, mamy 'YoonLee Moment'. Ale... kto wie, czy nie jest to ich ostatni...

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz