Jeonnie natychmiast wyszła z wychodka i szybkim krokiem poszła szukać Minji. Nie znalazłaby jej jednak, gdyby sama dziewczyna nie zgłosiła się do niej telepatycznie i nie powiedziała jej, gdzie jest.
~ Szary namiot, drugi po prawej od tamtego, w którym się wcześniej wszyscy spotkaliśmy.
~ Aahaaa... Po prawej od strony, jak się wychodzi czy wchodzi do tamtego namiotu?
~ ...? Aa! Jak się wychodzi.
~ No, czyli jak teraz do ciebie idę, to drugi po mojej lewej. Zaraz będę... Chwila... Pilnuje cię jeden... Co jak mnie do ciebie nie wpuści? Muszę ci coś przekazać.
~ Hmm... Spróbuj przejść, może cię przepuści.
~ Dobra, spróbuję, poczekaj... Bez...odbioru?
Jeonnie poczuła, jak Minji momentalnie opuszcza jej myśli.Ciekawe, czy używanie tej telepacji jest dla niej w jakiś sposób męczące - pomyślała dziewczyna i podeszła do żołnierza, a właściwie pani żołnierz, która pilnowała wejścia do szarego namiotu.
Chciała już wchodzić, miejąc cichą nadzieję, że ona, tak jak większość Korpusu, po prostu ją zignoruje. Tym razem było jednak inaczej.
- E, e, e! Ty! Po co ci tam!? - krzyknęła żołnierka, łapiąc Jeonnie za rękę.
Miała jasne, blond włosy, związane w wysoki kucyk oraz niebieskie, zimne, jakby ciskające w nią lodowymi soplami, oczy. Była młoda, może i młodsza od niej samej. Na ramieniu miała zawieszony karabim. Przeszywała intruza podejrzliwym i nieufnym spojrzeniem.
- Czekaj... - zastanowiła się blondynka. - Ty nie jesteś stąd... Ty to... ta dowódczyni ludzi, na których polujemy.Jeonnie nic nie odpowiedziała.
- Powiedz no, szanowna Pani Dowódczyni - kontynuowała dziewczyna już kpiącym głosem - co Pani tu robi? Bez więzów? Od kiedy to taka swawolka? Więźniom tak nie przystoi...
- Wasz dowódca, Martin, mnie puścił - przerwała jej w końcu.
- Nie no, jak? Tak po prostu? Tak o? - zdziwiła się niebieskooka, ale zwolniła nieco uścisk na ręce Jeonnie. - Dziwak, jak zawsze. Nie wiem, jak i kto wybrał go na dowódcę... Dobra idź se. Jak Martin cię tak wypuścił to już nie moja sprawa... Ale i tak będę miała cię na oku! Jak się dowiem, że kłamałaś, to cię oczywiście zabiję. Bez szansy na poprawę.I dziewczyna puściła ją, po czym odeszła parę kroków i zaczęła mówić coś do samej siebie. Jeonnie nie słyszała co dokładnie i tak właściwie nie bardzo ją to obchodziło. Cieszyła się, że ma ją już z głowy. Nie czekając dłużej, weszła do namiotu.
Od razu zobaczyła siedzącą na trawie Minji ze związanymi rękami i nogami. Poczuła, jak coś wchodzi do jej myśli.
~ Udało mi się, strażniczka poszła. Mam ci dużo do powiedzenia - Jeonnie od razu poinformowała związaną dziewczynę, gdy już uklęknęła naprzeciwko niej.
~ Rozumiem, w takim razie mów.~ Mam akta.
~ Zabrałaś je ze sobą!? Przecież...!
~ Spokojnie - przerwała jej szybko Jeonnie, wyjmując spod bluzki papiery. ~ Wszystko dobrze. To kopia.
~ Kopia? Skąd? - Minji wzięła z ręki dziewczyny podane jej akta.
~ To... skomplikowane. Mamy tu sprzymierzeńca.
Oczy czarnowłosej rozszerzyły się z zaskoczenia, a usta rozwarły, ale Jeonnie natychmiast pospieszyła z wyjaśnieniami.
~ Infiltruje. Tak naprawdę pracuje dla... no właśnie. Pracuje dla MedJedu.
~ MedJed tu?
~ Tak. Tak przynajmniej powiedział. Powiedział też, że niedługo przyjdzie odsiecz i mamy nic nie kombinować, tylko cierpliwie czekać.~ Nie... - po chwili zastanowienia pokręciła głową Minji. ~ To się nie uda. My jesteśmy z SURVIVALU, oni są z MedJed. Te dwie organizacje nie są w przyjaznych stosunkach.
~ Wiem, ale... - zaczęła Jeonnie.
~ Ale?
~ Mam pomysł. No bo... Wszystko wskazuje na to, że MedJed myśli, że wszyscy, których pojmał Tajny Korpus to nie członkowie SURVIVALU, tylko ci, którzy w nim uczestniczyli. Nie wiedzą, że ty i Soonho jesteście z wrogiej organizacji. W takim razie moglibyście...
~ Skłamać, że jesteśmy z wami, a nie z SURVIVALU? - dokończyła Minji.
Jeonnie pokiwała twierdząco głową.~ Na pewno n...
~ Poczekaj! Pomyśl! To chociaż dobra szansa, żeby bez narażania życia uciec z tego miejsca! Proszę!
~ Jeonnie... - odparła związana dziewczyna. ~ Czemu chcesz, żebyśmy my, SURVIVAL, zostali niby uratowani? Czemu próbujesz przekonać mnie, żebym kłamała dla swojego dobra? Kang Jeonnie... Ja wiem kim jesteś... SURVIVAL uprowadził cię i mimo twojej woli wysłał cię na pokaz do brutalnej gry na śmierć i życie. Czemu niby chcesz naszego dobra?
Jeonnie zszokowało to dziwne, nagłe i zmieniające temat pytanie. Pamiętała, jak mężczyźni ubrani w ciemne mundury zabierali ją i Hoseoka. Pamiętała, jak bardzo oboje się wtedy bali. Myślała chwilę nad odpowiedzią.~ Minji ale ty... Ty nie jesteś taka. Nie ty o tamtym decydowałaś. Nie zrobiłaś mi żadnej krzywdy, o to się nie martw. Wręcz przeciwnie. Chciałaś mi pomóc. Pomóc w ucieczce stąd. Nie musisz pakować siebie z innymi ludźmi z SURVIVALU do jednego worka. Ty nie jesteś ta zła. Dlatego chcę dla ciebie dobrze. Chcę, żebyś stąd z nami uciekła. Soonho też. MedJed może nam wszystkim pomóc. Ucieknijmy stąd razem, całą czwórką.
Czarnowłosa milczała przez chwilę.
~ Jeonnie ja... - zaczęła w końcu. ~ Ja jestem ci wdzięczna za to, co powiedziałaś. Ale... Ale nie mogę... Nie mogę! Jestem z organizacji SURVIVAL i koniec. Moim wrogiem jest MedJed. Dziękuję ci, ale muszę odmówić.Jeonnie opuściła na jakiś czas wzrok.
~ Okej... No szkoda... Ale rozumiem - odparła, widząc, że nie przekona dziewczyny. ~ Zatrzymaj narazie akta Korpusu. To tylko te trzy strony, najważniejsze informacje. Jak przeczytasz, to, jeśli możesz, powiadom Tae i Soonho o tym wszystkim... Minji?
~ Tak?
~ Jak MedJed was pojmie, to... zrobi wam coś? No wiesz... Będzie was więzić, głodzić, torturować, okaleczać?... A może i was zabi...?
~ Nie wiem - odpowiedziała Minji, kręcąc głową, zanim Jeonnie zdołała dokończyć. ~ Ale nie bój się. Dlatego właśnie nie damy się im pojmać. Jak tu przyjdą, rozpęta się strzelanina. Wtedy się stąd zmyjemy.~ W porządku - odrzekła Jeonnie. ~ Przed tym, jak ja razem z Tae uciekniemy z MedJedem, przyjdę do ciebie i przetne ci więzy. Potem się już rozdzielimy. Później ty znajdziesz Soonho i wy też wtedy uciekniecie. Może być?
~ Może - przytaknęła z uśmiechem Minji. ~ Wiesz... Może jeszcze kiedyś się spotkamy. Mam tylko nadzieję, że nie po przeciwnych stronach...
~ Tak, też mam taką nadzieję.
~ Wiesz może, kiedy dokładnie przyjdzie tu MedJed?
~ Nie Minhyung, to znaczy ten infiltrator MedJedu, powiedział tylko, że niedługo. Bardziej nie sprecyzował.Niespodziewanie i nagle ktoś krzyknął na zewnątrz. Obie dziewczyny poderwały się, gdy usłyszały również strzały. Serię strzałów. Ludzie z Korpusu krzyczęli coś do siebie nawzajem w pośpiechu, biegając z jednej strony obozu na drugą. Słychać było, że święci się coś niedobrego.
~ Co się dzieje!? - krzyknęła Minji.
~ Poczekaj, pójdę sprawdzić - powiedziała Jeonnie. ~ Chyba to nie... Żeby już?!
Dziewczyna podbiegła do wyjścia z namiotu. Ostrożnie uchyliła płachtę.
Zobaczyła mężczyzn z Korpusu, trzymających karabiny i pistolety. Niektórzy strzelali uktyci za zasłonami stworzonymi z plecaków. Strzelali w jedną stronę.~ Co to? Do kogo oni strzelają? Z kim walczą? - pytała Minji, z zaniepokojenia wstając z pozycji siedzącej na klęczki z powodu więzów na jej kostkach.
~ Poczekaj... Nie widzę.
W tym momencie Jeonnie zobaczyła kilka metrów od niej padającego na ziemię żołnierza Tajnego Korpusu. Jego kurtka zaczerwieniła się na plecach. Po chwili trawa pod jego nieruchomym ciałem również przybrała kolor szkarłatu. Musiał dostać prosto w serce, skoro tak szybko umarł. Kto mógł mieć takiego cela?
Nieznajomy jej mężczyzna był już martwy, ale i tak nadal trzymał w jednej dłoni karabin.
To tylko kilka kroków - pomyślała Jeonnie, widząc tę okazję. - Dam radę.~ Zaczekaj tu chwilę. Zaraz wracam, ale możemy się rozłączyć - powiedziała szybko do czarnowłosej, po czym wyszła z namiotu, czujac, jak ta opuszcza po chwili jej myśli.
Gdy znalazła się na zewnątrz, natychmiast padła do parteru. Pociski świszczały, przecinając powietrze dookoła niej. Ludzie z Korpusu krzyczeli i strzelali do tajemniczego wroga.
Dziewczyna sprawnie podczołgała się do martwego żołnierza i złapała za jego karabin jedną ręką. Musiała użyć trochę więcej siły, by wyszarpnąć broń z objęć trupa i przyciągnąć ją do siebie. Ale udało jej się. Przewiesiła karabin przez prawe ramię, po czym obróciła się o 180 i zaczęła czołgać się z powrotem do namiotu.W tym momencie usłyszała czyjś, jak gdyby znajomy, krzyk. Mimo że znajdowała się w środku walki, zatrzymała się i zaczęła nasłuchiwać. Cholera, może tylko jej się wydawało.
- Jeonnie! Jeonnie!!!
Jeonnie poderwała głowę. Nie, nie wydawało się jej. Ktoś krzyczał jej imię. Znajomy jej głos dochodził stamtąd, skąd przyleciał pocisk, który zabił tamtego żołnierza.
Nie... Ja... Nie mogłam się przesłyszeć... - myślała. - Na sto procent słyszałam...
- Jeonnie!
- Hoseok!!!
To na pewno był jego głos. Nie mogła się co do tego mylić. Przyszli po nią. Naprawdę po nią przyszli. Przyjaciele, towarzysze. Nie porzucili jej. Przyszli po nią. Po nią i po Tae.____________________
Znowu mnie i rozdziału trochu dłużej nie było niż zwykle. Jestem otóż na wyjeździe, a internet jest tu o kant pupy potłuc i jeszcze ta sytuacja ze zhackowaniem wattpada... Działo się. Ale rozdział już jest.
CZYTASZ
VIRUSOZATION • | • BTS
FanfictionIII część "SURVIVALU • | • BTS" Saga powraca po długiej rocznej przerwie :') 미안해 엄마 ಥ‿ಥ