29. Granice determinacji

24 7 7
                                    

Plama krwi pod nieruchomym ciałem białowłosego rosła w zastraszająco szybkim tempie. Czy jeszcze oddychał? Czy jeszcze żył? Może jest jeszcze nadzieja? Nikt nie był w stanie udzielić nawet jednej odpowiedzi na któreś z tych pytań.
Kira leżał kilka metrów obok. Odwrócony do nich plecami drżał, ale nic nie mówił. Czy on również odniósł jakieś obrażenia? Czy zagraża mu z tego powodu śmierć? Tego także nikt nie był wstanie stwierdzić.
Wszyscy wiedzieli tylko to, że ta dwójka na pewno już im nie pomoże, czego zresztą oczywiście nie śmieli od niej oczekiwać.

Tymczasem raniony w oko mutan, przetoczywszy się wcześniej razem z Soonho po upadku, znajdował się teraz w samym środku kółka utworzonego przez grupę.
Pierwszym, który odzyskał przytomność po całym tym zajściu, był Namjoon. Zauważył, że nieprzyjaciel jest przez nich osaczony. Jeśli zaatakują właśnie teraz, gdy potwór nie otrząsnął się jeszcze dobrze po ataku Soonho, mają szanse go zabić. Jednak czy jak krzyknie do znajdującej się w jakimś dziwnym transie reszty, aby ich o tym powiadomić, to czy tym samym nie ostrzeże również ich przeciwnika i ich cieniutka ścieżka do zwycięstwa się nie zatrze? Joon był praktycznie pewien, że tak właśnie się stanie. W końcu ich wróg był niewiarygodnie czujny oraz zwinny.

Zanim skończył się namyślać, co powinnien zrobić, w jego głowie coś zaszumiało i lekko mu się w niej zakręciło. Potem nastąpiło coś praktycznie niemożliwego. Namjoon początkowo myślał, że to wszystko był skutek uboczny przed chwilą widzianej przez niego makabrycznej sceny. Jednak tak wcale nie było. Nie mógł tego póki co wiedzieć, ale każdy ze stojących obok niego towarzyszy doznał dokładnie takiego samego zjawiska. A było nim to, że wszyscy usłyszeli w czaszce męski głos, który ewidentnie należał do tego samego chłopaka, który leżał teraz na trawie bez jednej ręki, powoli się wykrwawiając.
~ Zabijcie... to... skurwysyństwo.

Głos Soonho jak niespodziewanie i szybko się pojawił, tak samo natychmiastowo urwał się, a następnie zniknął. Ale tyle tak właściwie wystarczyło i więcej już nie trzeba było dopowiadać. Wszyscy wiedzieli już, co mają i muszą zrobić. Oprzytomnieli jak gdyby ktoś oblał ich lodowatą wodą po twarzy.
Jedno mrugnięcie oka wystarczyłoby, aby pominąć moment, w którym cała ich ósemka skierowała swoje karabiny i pistolety prosto w stojącą na środku Białą Śmierć. Drugie natomiast starczyłoby na to, żeby przeoczyć chwilę, w której pierwsze kule wystrzeliwały z broni do ich nadal nieświadomego niczego, rzężcego pod nosem celu.

Uda się nam - pomyślała Sunglee, patrząc za lecącym w stronę mutanta pociskiem. - To już koniec.
Potwór także zdążył zorientować się już w swojej sytuacji. Jego jedno oko było wytrzeszczone do maksimum, a czerwone naczynka na gałce widocznie się powiększyły.
Nagle stwór skulił się, chowając w rękach swoją głowę, a jego plecy zaszkliły się, jak gdyby pokryte jakąś gładką, srebrzystą powłoką.
Co to niby ma być? - pomyślała znowu dziewczyna, mając co do tego okropnie złe przeczucie. - Przecież to niemożliwe, żeby to coś obroniło się w jakikolwiek sposób przed tym gradem strzałów!
I wtedy niemożliwe okazało się być raczej dość możliwe.

Kule zaczęły po kolei uderzać w mutantkę. Spora większość trafiała w jej placy, a wtedy coś iskrzyło i z miejsca, w które trafiał pocisk, ulatywał drobny, szary dymek, natomiast on sam odbijał się i lądował na trawie.
Widząc to, wszyscy z grupy skamienieli i ponownie pobledli. Ich nadzieje i myśli o szybkim zwycięstwie zniknęły i ponownie stały się odległymi marzeniami. Nikt nie wierzył w to, co się stało. A tak właściwie po prostu nie chciał w to wierzyć. W końcu byli już niemal pewni swojej wygranej.
Potwór wyprostował się. Po serii jakichś 50 strzałów, krwawił tylko i wyłącznie z pięty prawej nogi i z biodra po tej samej stronie.

Większość zużytych naboi leżała porozrzucana dookoła, jednak nieliczne pozostały wbite w nienaturalnie błyszczące plecy mutanta, a także para na jego zewnętrznej części rąk, którymi ochraniał swoją głowę.
Nikt nie miał pojęcia, że stwór umie utwardzać części swojego ciała i że jest w stanie obronić się przed ich tamtym atakiem. Wszyscy byli zaskoczeni i przerażeni. A potwór, widząc strach w ich oczach, uśmiechnął się, jeszcze szerzej niż poprzednio. I nie dając im już więcej czasu na analizę swojego oniemiającego zagrania, ruszył do ataku. Osobą, która stała się jego kolejnym celem był Yoongi.

Chłopak widział, że monstrum zmierza wprost na niego. Przez kawałek chwili ogarnęło go paraliżujące przerażenie, ale uwolnił się od niego w dosłownie ostatnim momencie, w którym miał jeszcze szansę coś zrobić. Sekunde przed tym, jak mutantka miała chwytać go w swoje zakrwawione już szpony, Min odskoczył z całej siły w lewo, zrobił przewrót i z powrotem wylądował na nogach. Najprawdopodobniej nie udałoby się mu wyjść z tego cało, gdyby nie fakt, że potworzyca nie miała jednego oka, przez co swój zamach łapą wymierzyła dość nieprecyzyjnie. Yoongi strzelił do niej dwa razy, ale tak jak myślał nic to nie dało i obie kule odbiły się od niej, z czego jedna z nich omal nie trafiła chłopaka w kolano.

W tym samym czasie ocknęła się Sunglee i biorąc stojącą blisko Jiran za rękę, pobiegła z nią do leżących na ziemi w bezruchu Soonho i Kiry.
- Zabierz go stąd. Ja zajmę się tym - poleciła dziewczynie, a gdy ta kiwnęł głową, że zrozumiała, rozdzieliły się i Sunglee natychmiast podbiegła do okrążonego plamą krwii białowłosego.
Miejsce po odcięciu ręki cały czas wytaczało kolejne ilości ciemnoczerwonej cieczy. Krwotok był bardzo silny. Dziewczyna podejrzewała, że chłopak mógł stracić już jakąś jedną trzecią litra krwi. Jeśli krwawienie nie zostanie szybko i skutecznie zachamowane, umrze on z powodu wykrwawiania za nie więcej niż 7/8 minut.

Mimo beznadziejnej i groźniej sytuacji dookoła, Sunglee musiała chociaż spróbować uratować Soonho. Widziała już, że Namjoon, Seokjin, Seol, Jimin i Minhyung osłaniają ją i Jiran, aby mogły udzielić pomocy dwóm zaatakowanym przez potwora towarzyszom. Dlatego nie czekała na nic więcej i natychmiast przystąpiła do tamowania krwotoku i opatrywania rany białowłosego, albowiem wierzyła, że jest jeszcze jakaś znikoma nadzieja na uratwanie go. A póki Soonho oddychał, nie można było stracić tej nadzei.

Tymczasem potwór podirytowany faktem, że jego kolejna ofiara nie padła ugodzona jego szponami jak ta poprzednia, szczerzył swoje kły na skoncentrowanwgo i pałającego do niego podobną nienawiścią Yoongiego. Chłopak nacisnął na spust kolejne dwa razy, jednak za tym drugim pistolet nie wypalił już żadnego naboju.
- Cholerstwo jedno... - mruknął pod nosem Min, odrzucając nie nadającą się już do użytku, bo z pustym magazynkiem, broń palną i wyjął przymocowany do pasa długi nóż myśliwski, "pożyczony" wcześniej od jednego z żołnierzy Tajnego Korpusu.

Nawet po tym, jak straciła oko i jest poraniona, nie dorównuję jej ani szybkością i zwinnością, ani defensywą - pomyślał Yoongi, skupiając całą swoją uwagę tylko na mutantce. - Jeśli zada mi cios tymi pazurami w jakiekolwiek miejsce, to już po mnie. Natomiast ja muszę trafić ją w taki punkt, gdzie nie może obronić się swoim utwardzeniem. Sądząc po tym, że podczas naszego wcześniejszego ataku zakryła swoją głowę i klatkę piersiową, to właśnie tam powinienem celować.

Chłopak wiedział jednak również, że zbliżanie się do stwora na odległość bliższą niż sięgają końcówki jego ostrych szponów, jest wręcz równe z samobójstwem. Problemem było to, że nie było za bardzo innego wyjścia, jak zadać cios z bliska, gdyż przed wszelkimi atakiami z broni palnej z łatwością obraniała się za pomocą swojej umiejętności utwardzania.
Trzeba było więc wyczuć lub stworzyć odpowiedni moment, w którym udałoby się komuś dźgnąć jakimś ostrym narzędziem w głowę albo brzuch mutanta. Ponadto niewiadomo nawet było, czy ten ktoś za udany atak nie zapłaci swoim własnym życiem. Na nieszczęście potwora, każdy z nich był do granic zdeterminowany.

____________________

A jak wasza determinacja po tym, jak zaczął się nowy rok szkolny? ಥ‿ಥ
Szczerze planowałam skończyć to ff jeszcze przed tym smutnym wydrzeniem, ale nie wyszło, bo znowu się wciągnęłam w pisanie no i cóż. Po prostu te ostatnie rozdziały będą pewnie ze względu na to ciut dłużej się pisały, ale skończę to, bo teraz to już nawet nie wypada tego przerywać.

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz