33. Różni zdrajcy

19 7 1
                                    

Minął jeden dzień. Był wieczór. Namjoon, Seokjin, Jimin, Jiran, Jungkook, Yongsun, Seol, Taehyung, Hoseok, Jeonnie i Kira z ręką na temblaku wspólnie siedzieli na kłodach drzew dookoła ogniska. Nastrój był jak ostatnio zwykle nie najweselszy. Było tak z oczywistego powodu. Sunglee, Minhyung i Soonho nadal byli w śpiączce. Ich stan mógł się z każdą chwilą pogorszyć i w każdej chwili mogli ich stracić na dobre, tak po prostu, z minuty na minutę. Ponadto mieli jeszcze jedno zmartwienie. Minji gdzieś zniknęła, jak gdyby w dniu walki z mutantką rozpłynęła się w powietrzu.

Grupka ogrzewała się wspólnie, siedząc koło siebie. Na ogniu nic nie piekli, a ich rozmowa raczej się nie kleiła.
- Co z Yoongim? - zapytał po dłuższej chwili milczenia Hoseok. - Żadko go widać ostatnio.
- Siedzi cały dzień w pokoju. I głównie śpi - odparł Namjoon, oparty łokciami na kolanach, a dłonie trzymający pod brodą.
- Jeszcze bardziej unika ludzi niż na początku... - stwierdził Tae, wpatrując się w żar pomarańczowych płomieni.
- Myślicie, że to przez tą całą akcje? - spytał zmartwionym głosem Jimin.

- Najprawdopodobniej tak - odrzekł Kira, patrząc na powoli ściemniające się niebo. - Możliwe, że obwinia się za Sunglee. Tak myślę, bo tak właściwie sam mam podobnie. Gdyby nie Soonho, najpewniej nie byłoby mnie tu, ale on nie leżałby nieprzytomny i przytwierdzony do łóżka.
- Nie obwiniajcie się o to! - zaprzeczyła mu stanowczo Yongsun. - To nie wasza wina! Czemu tego...
- To nie takie proste jak wam się wszystkim wydaje! - przerwał jej chłopak, lekko podnosząc głos. - W każdej chwili może się coś stać. Któreś z nich może nagle przestać oddychać. I to tylko przez nasze błędy! Chociażby najmniejsze błędy, ale przeważające szalę ich życia. W każdym momencie możemy zostać winni ich śmierci.

- Nie mów tak! - w trochę ostry sposób zwrócił się do Kiry Namjoon. - Nikt z nas nie jest winny i nikt z nich nie umrze!
- Skąd ty to możesz wiedzieć? - niespodziewanie z ciemności za nim pojawił się Yoongi.
Wszyscy nagle zwrócili się w jego stronę. Chłopak był blady i miał podkrążone oczy. Nie wyglądał na takiego, co cały czas śpi.
- Widziałeś, jak oni wyglądali? - kontynuował Min. - Byli cali w swojej własnej krwi!
- Widziałem! - krzyknął Joon, wstając aż z siedzenia i stając twarzą do Yoongiego. - Wszystko to widziałem! I też nie mogłem nic zrobić!

- Hej, chłopaki, ogarnijcie się - spokojnie przerwał im wymianę zdań Seokjin.
- Właśnie, przestańcie - dodał Jimin, również wstając z drewnianej kłody. - To, co się stało, na pewno nie jest winą nikogo z nas!
- Tak? - spytał Min. - A kto pomagał w procesie powstawania tego całego wirusa, przez którego powstały te wszystkie potwory? Ja!... Gdybym nie...
- Nie jesteś wszechwiedzący, Yoongi - wtrącił się mu w słowo Hobi. - Nie mogłeś przewidzieć przyszłości ani tego, co ten wirus w niej spowoduje.
- Dokładnie - dodała Jiran - Nikt nie wiedział, jak to się wszystko skończy. A i tak nie jest najgorzej. W tej chwili my wszyscy żyjemy, prawda?

- No... Tak właściwie to nie wiemy, co się dzieje z Minji - stwierdziła Jeonnie, spuszczając głowę. - W sensie nikt nie powiedział, że nie żyje... ale... nic nie wiadomo.
- No tak... Miejmy nadzieję, że nic jej nie jest - odparła Jiran.
- Yoongi, Namjoon, Jimin, usiądźcie. Nic już nie zmieni aktualnego stanu rzeczy, więc nie ma co się sprzeczać - powiedział łagodnie Hoseok.
- Masz rację - zgodził się Nam. - Wybacz, Yoongi. Nie powinienem krzyczeć.
Min nic nie odpowiedział, ale usiadł posłusznie ze spuszczoną głową na kłodzie pomiędzy Seol a Seokjinem.

Od tej pory siedzieli w całkowitym milczeniu. Ogień pstrykał, wiatr świszczał. Powoli zrobiło się ciemno. Płomienie trochę przygasły, ale nadal oświetlały zmęczone twarze grupy swoją żółtawą poświatą. Zapanowała naprawdę spokojna atmosfera. Jednak nie trwała ona za długo.
Od strony aut i wozów, które stały jakiś kawałek od ich ogniska, usłyszeli nagle dziwnie nasilający się gwar i hałas.
Połowa grupy natychmiast poderwała się na równe nogi, a reszta, która już już przysypiała, prędko się rozbudziła i również szybko wstała.
- Co się tam dzieje? - spytała Yongsun.
- Nie wiem. Trzeba sprawdzić - powiedział Namjoon, pospiesznie gasząc ostatnie płomienie ogniska butem.

- Może coś z naszymi? - zastanowiła się Jiran.
- Może - odparł Kira. - Ale w takim razie czemu by tak krzyczeli? Bo nie sądzę, że to wielka radość z powodu, że się obudzili.
- Cokolwiek się dzieje, nie wygląda, żeby było to coś dobrego - stwierdził Jin.
- Niech połowa tu zostanie i poczeka, a my jakby co damy wam znak do ucieczki - powiedział Hobi.
- Nie, nie, nie ma mowy! Idziemy wszyscy i się nie rozdzielamy! - zaprotestowała Jeonnie. - Jasne?
- Tak jest - odpowiedział jej trochę zaskoczony, ale uśmiechnięty Hoseok.

Poszli. Prowadzili Namjoon i Seokjin. Trochę za nimi byli Hoseok, Jeonnie, Yoongi i Kira, a potem Tae, Seol, Jiran, Jimin, Jungkook i Yongsun. Poruszali się w ciemności przez krzaki, tak na wszelki wypadek, żeby pozostać niezauważonym przez kogokolwiek, przez kogo nie chcieliby zostać zobaczeni. Zatrzymali się dopiero wtedy, kiedy mogli już mniej więcej widzieć miejsce, w którym przed chwilą wybuchła nagła wrzawa. Ich oczom ukazali się ludzie z MedJedu. Byli oni ustawieni w ciasnej kupce na środku obozowiska. Każdy z nich miał ręce splecione za głową, a większość z nich wyglądała na ewidentnie przestraszonych.

Natomiast ze wszystkich stron, okrążając gromadkę, mierzyli do nich z karabinów inni ludzie. Na początku nikt z ukrytej w krzakach grupki nie wiedziął kim oni są i czemu zaatakowali MedJed, ale już po chwili odpowiedzi na te pytania same wyszły zza jednego z samochodów. Byli to Raein i Kyora. Jednym słowem SURVIVAL.
- Jak oni się tu...!? - chciała zapytać Jeonnie, ale Hobi i Yoongi natychmiast uciszyli ją przeciągłym "csiiii".
Chwilę potem, z tego samego miejsca, z którego wyszła tamta dwójka, wychynęła także postać znajomej im, czarnowłosej dziewczyny.

- Minji! - tym razem krzyknęli szeptem Jeonnie, Hobi, Tae, Jungkook, Yongsun i Seokjin, ale szybko zostali skarceni kolejnym solidnym "CSIII" przez Mina, Joona, Kirę, Seol, Jimina i Jiran.
- To ona ich tu sprowadziła? - zapytała mocno ściszonym głosem ta ostatnia.
- Zdradziła nas? - dodał cicho Tae.
- Mogli ją zmusić, zastraszyć czy coś w tym stylu - stwierdził Namjoon.
- Mogli...ale spójrzcie - zaczął Kira. - Ona nie ma na rękach żadnych więzów lub kajdanek.
Faktycznie Minji nie miała nic, co wskazywałoby na to, że jest w niewoli. Stała za Raein i Kyorą, którzy nadzorowali grupkę złapanych jeńców z MedJedu oraz tych dopiero do niej dołączających.

Mimo wszystko dziewczyna miała zwieszoną ku ziemi głowę. Spuszczając do dołu barki, dłonie splatała przed sobą. Przy takiej skulonej sylwetce, wyglądała po prostu jak zbity pies. Nie opierała się, posłusznie podążała za dwójką jej byłych towarzyszy.
Razem wrogich, uzbrojonych żołnierzy było około dziesięciu. Widzieli, jak ich jedna para weszła do wozu medycznego i po chwili wynurzyli się z niego ciągnąc ze sobą łóżko medyczne na kółkach. Dopiero po jakimś czasie udało im się określić kto w nim leżał. Był to Soonho. Był opatulony folią termiczną, na ustach założony miał inhalator, a obok jego głowy ciągnęła się cienka rurka od kroplówki. Urządzenia te podłączone były do jakiejś maszyny na ruchomym stoliku, który prowadził jeden z żołnierzy.

Soonho został przewieziony gdzieś dalej, tak że niestety zaraz stracili go z oczu. Jednak ci z SURVIVALU ciągle przeszukiwali obóz. Po chwili z dwóch kolejnych wozów medycznych wyciągnęli kolejne dwie osoby.
- Sungl...!! - w ostatnim momencie Hobi zakrył ręką usta Jeonnie.
Żołnierze postawili wózki z Sunglee i Minhyungiem, również wyposażone w kroplówki, inhalatory i folie, z boku, poza kółkiem z pozostałymi jeńcami. Mimo tego nie zaprzestali przeszukiwania innych ciężarówek i aut. Nadal czegoś lub kogoś szukali.

Jednak po jakimś czasie, na komunikat Raein, nagle wszyscy przerwali przeszukiwać obóz, po czym ustawili się już tylko wokoło dotychczas uzbieranych zakładników. Wtedy właśnie ta sama kobieta zleciła wszystkim dookoła, aby zachowali milczenie. Jak chwilę później się okazało, powodem tego rozkazu był wrzask Kyory, który natychmiastowo zmącił ten moment ciszy i który najpewniej dało się słyszeć w całej okolicy, w promieniu jakichś 100 metrów.
- Wyłaźcie zdrajcy i uciekinierzy!! Wiem, że gdzieś tu wszyscy jesteście! Wyłaźcie, mówię!! Chyba nie chcecie, żeby coś jeszcze gorszego stało się tej tu, nieprzytomnej dziewczynie!

____________________

No jeszcze troszeczkę akcji na koniec :>>

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz