36. Powrót do niewoli

22 6 11
                                    

Seol i Jin stali w miejscu jeszcze kilka sekund. Po chwili jednak ruszyli do przodu w kierunku Raein. Kim zdjął celownik pistoletu z pudełka i opuścił broń do dołu. 
- Jin... - szepnął Jungkook. 
Inni tylko się temu przyglądali z niedowierzającym bądź spokojnym wzrokiem. Ale nikt się nie cieszył. W końcu wyglądało na to, że znowu byli zależni od SURVIVALU i podlegali jego woli.
Seokjin wyciągnął rękę w stronę czekającej już dłoni blondynki. Oddał jej przedmiot.
- Dobra decyzja - uśmiechając się, powiedziała kobieta. - Postaramy się jak najszybciej przywrócić waszych przyjaciół do żywego stanu. Poczekajcie tu chwilę i nie róbcie nic niedobrego. Zaraz do was wrócę.

Mówiąc to, z pudełeczkiem w ręce, odeszła w kierunku żołnierzy, po czym zaczęła wydawać im jakieś rozkazy. Po chwili dwójka z nich przyszła po Sunglee oraz Minhyunga i zawieźli ich w tę samą stronę, w którą poprzednio transportowali Soonho. 
- Jin, Seol, czemu to zrobiliście? - wyjątkowo spokojnie, ale ponuro spytał parę Yoongi. - Szansa na to, że mówiła prawdę, jest tak samo znikoma, jak to że Sunglee i Minhyung sami z siebie zaraz magicznie wyzdrowieją. Nie wspominając już o szansie na nasze przeżycie do jutrzejszego dnia.
- To, co mówiła, to prawda - odparła mu niespodziewanie i poważnie Seol, a wszyscy prócz Seokjina spojrzeli na nią pytająco i z niedowierzaniem. - Nie wiem natomiast czy wszystko nią było. Pewnie nie... Ale to o tym, że w tym pudełku jest coś, co może uratować Minhyunga, Soonho i Sunglee to prawda.

- Skąd to wiecie? - zapytał Taehyung.
- Minji - odparł delikatnie ściszonym głosem Jin - tak nam powiedziała.
- Co?? Minji?
- Powiedziała "To, co jest w tym pudełku to naprawdę jest lekarstwo, które może uratować waszych przyjaciół. Wiem, że najpewniej mi już nie ufacie, ale mówię prawdę. To, co macie w rękach, naprawdę może pomóc Sunglee, Minhyungowi i Soonho..." Właśnie to nam przed chwilą przekazała.
Właśnie w tym momencie z tej samej strony, w którą minutę temu zabrano ich nieprzytomnych towarzyszy, nadjechały dwa, błyskające białymi reflektorami samochody z dołączonymi na tyle dużymi, szarymi przyczepami bez okien. Po otworzeniu szerokich, prowadzących do ich środka drzwi, żołnierze zaczęli wprowadzać do jednej z nich jeńców z MedJedu. 

- Myślicie, że Minji mówiła prawdę? - zapytała Jimin.
- W sumie to całkiem prawdopodobne - stwierdził Kira. - Raczej nie kłamała, co do zawartości pudełka. W końcu, jeśli jest w nim "lekarstwo", to jak sama powiedziała, może ono uratować także Soonho, czyli jej brata. 
- Oni są rodzeństwem?! - zdziwili się Hobi, Jeonnie, Jimin, Jiran, Seokjin i Yongsun.
- W takim razie faktycznie nie kłamała. Powiedziała wam o lekarstwie, bo oddanie go przez was było na rękę kogoś dla niej bliskiego - powiedział Namjoon.
- Wierzę Minji - przyznał nagle Kook - ale nie wierzę Raein i reszcie SURVIVALU. Nie możemy być pewni, że uratują naszych. 
- Nie ukrywajmy, jesteśmy w beznadziejnej sytuacji. Jak powiedział Yoongi, możemy nie dożyć jutra - westchnął Kira, a inni lekko pobledli.

- Hej, wy tam - nieoczekiwanie usłyszeli głos zbliżającej się do nich Raein. - Wy też jedziecie. Pakujcie się do tej tam, białej przyczepy. A, i jeszcze jedno - tu zwróciła się do Seol i Jina. - Byłabym wdzięczna, jakbyście jednak powiedzieli mi, gdzie Zostawilisci Kyorę.
- Jest w vanie za tym czarnym samochodem - wskazał palcem Seokjin.
- Żyje? - spytała kobieta, na co jednak chłopak wzruszył tylko ramionami, przez co ona chyba trochę się zaniepokoiła. - Lepiej dla was, żeby żył...
To mówiąc, szybko pomaszerowała w kierunku wskazanego przez chłopaka pojazdu, a grupka powolnym krokiem ruszyła w stronę czekającej na nich przyczepy SURVIVALU.

* * *

Nie jechali długo. Pojazd zatrzymał się już po 10 minutach podróży. Po chwili jeden z żołnierzy szarpnął za klamkę przyczepy od zewnątrz i otworzył im drzwi.
- Wysiadka - zakomunikował sucho.
Wyszli po kolei i stanęli pomiędzy innymi jeńcami, którzy dotarli tu już parę minut temu. Znajdowali się w dużym hangarze. Dookoła stało kilka samochodów i ciężarówek. Wszędzie krzątali się ludzie z SURVIVALU w szaro-czarnych kombinezonach. Połowa z nich, czyli ci, którzy ich tu przywieźli, trzymała w rękach karabiny. Jednak nigdzie nie mogli zobaczyć Sunglee, Minhyunga i Soonho.

Po chwili do hangaru wjechało kolejne auto, czarne i z zaciemnianymi szybami. Zatrzymało się tuż przy ich grupce. Od miejsca kierowcy wysiadła z niego Raein. Zaraz po tym otworzyły się też drzwi od przedniego miejsca pasażera i powoli wyszedł z niego Kyora z głową owiniętą bandażami, które z jednej strony delikatnie przeciekały czerwono-brązowym kolorem. 

Gdy tylko zobaczył Jina i Seol, oczy mu zapłonęły i szybkim krokiem zaczął zbliżać się do dwójki.
- Wy małe bachory - wycedził przez zęby, po czym złapał Seokjina za bluzkę. - Pożałujecie.
Kim stał spokojnie patrząc z góry na niższego o parę centymetrów Kyorę. 
- Nagrabiłeś sobie, typie - warknął czarnowłosy, po czym z gwałtownym szarpnięciem puścił ubranie chłopaka. - Rozliczymy się, ale na twoje szczęście jeszcze nie w tym momencie. 
Zakończył zdanie wymownym splunięciem pod nogi Jina i sobie poszedł.
W następnej kolejności zbliżyła się do nich Raein.

- Gdzie...? - chciał ją od razu spytać Joon, ale kobieta szybko mu przerwała.
- Cała trójka została przetransportowana do laboratorium. Zaprowadzę was tam, ale pod jednym warunkiem. Oddajcie mi wszystko, co zalicza się jako broń - tu spojrzała głównie na Seol oraz Seokjina i wyciągnęła do przodu dłoń. - Pistolet Kyory. 
Jin bez słowa oddał pożyczony przedmiot.
- Ktoś jeszcze? - spytała, przeczesując wzrokiem całą grupę, włącznie z osobami z MedJedu. - W wyjściu z hangaru są bramki wykrywające metal. Nic nie ukryjecie.
Seol w milczeniu wyciągnęła z kieszeni scyzoryk i położyła go na dłoni blondynki. To samo, tylko że ze skalpelem, uczyniła jedna z lekarek, do tej pory ukrywająca ostry przedmiot w białym fartuchu.

- Wszystko? - zapytała Raein, a gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, kazała jeńcom iść za sobą.
Szli do wyjścia z hangaru, czyli do dość szerokich, metalowych drzwi znajdujących się w jednym z jego rogów. Następnie zaczęli po kolei zaczęli przez nie przechodzić.
W pewnym momencie dookoła rozległ się nagle bolący w uszy, pikający dźwięk, a lampka nad głową przechodzącej właśnie przez bramki, czarnowłosej lekarki z MedJedu zaświeciła się na czerwono. 
Dziewczyna, widząc co się dzieje, zaskakująco szybko wyciągnęła zza białego fartucha nóż, po czym gwałtownie i niespodziewanie rzuciła się z krzykiem na Raein stojącą kilka metrów przed nią. 

Padły tylko trzy krótkie strzały. Krew obryzgała białe ściany korytarza i kilka osób stojących w pobliżu, w tym blondynkę z SURVIVALU. Ciemnowłosa dziewczyna padła na podłogę, a ostrze, które wypadło z jej bezwiednej ręki, potoczyło się z brzękiem tuż pod nogi Raein.
Połowa osób ze zgrozą wpatrywała się na leżące na ziemi, martwe ciało lekarki, a inni albo się odwracali, albo zakrywali sobie oczy, albo w odruchu wymiotnym łapali się za buzię. Dowodząca blondynka tylko machnęła ręką, żeby szybko zabrano stąd trupa.
- Namjoon... - szepnął do stojącego obok chłopaka Taehyung.
- Tak, wiem Tae - odparł mu Kim. - To ta dziewczyna, z którą rozmawialiśmy zaledwie dwa dni temu. 

____________________

Trochę ponuro skończył się ten rozdział, ale przepraszam bardzo, co można innego napisać będąc w poniedziałkowym moodzie.

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz