28. Coś stracić i coś zyskać

27 7 7
                                    

Stwór jak skamieniały przyglądał się pozostałej na polu walki i gotowej do ataku dziesiątce. Podpierał się na czterech kończynach, a każda z nich kończyła się ostrymi pazurami mogącymi bez trudu przecinać ludzką skórę. Całkowicie białe i proste włosy mutantki sięgały aż do ziemi i plątały się na trawie. Spod nich na grupę patrzyły przenikliwe, czujne i przekrwione oczy.
I oni, i wróg stali w kompletnym bezruchu jak sparaliżowani. Nikt nawet nie drgnął. W powietrzu dało się odczuć niesamowite, dziwne ciśnienie i presję. Na tę chwilę jedyną zagadką było to, kto wykona pierwszy ruch. Jej rozwiązanie pojawiło się w dosłownie kilka krótkich chwil, które jednak dla stojących tam osób wydawały się całymi godzinami.

Pocisk poleciał pomiędzy prawym ramieniem Sunglee i lewym ramieniem Minhyunga. Tym kto pociągnął za spust pistoletu był Jimin. Wystrzelił go będąc wpół świadomym, więc trafić nie mógł. Zresztą gdyby nawet zrobił to w pełnym skupieniu i opanowaniu, szanse na to, że by trafił były i tak znikome. Potwór był niemożliwie zwinny i wyczulony na wszelkie drgania powietrza. Strzał, który śmignął prawie metr od jego ucha rozbudził go ze stanu zamyślenia. Stwór zawarczał i ryknął ewidentnie rozzłoszczony. Już chciał szarżować na kogoś z wystawionej mu jak na tacy dziesiątki, lecz zanim zdążył obrać swój cel, jedna z jego ofiar oprzytomniała i wrzasnęła.

- Ognia!!
Krzyk Yoongiego rozjaśnił zamglone umysły wszystkich jego towarzyszy. Komenda była prosta. Każdy z nich zastosował się więc do niej niemal w tym samym momencie. Grad ołowianych kulek poleciał prosto w stronę białej sylwetki mutantki. Ta, w czasie krótszym od mrugnięcia oka, skoczyła w górę jak gdyby mając w swoich odnóżach sprężyny. Mimo tego nie zdołała całkowicie uchronić się przed nacierającą na nią falą pocisków. Jeden trafił ją w tylną prawą nogę na udzie, drugi obtarł jej przednią prawą kostkę. Potwór zawył z bólu i wściekłości, lądując trzy metry od miejsca, z którego odbił się z ziemi. Jego przeciwnicy nie dali mu jednak ani chwili przerwy.

Kolejna, lecz już nie tak gęsta salwa wyleciała w kierunku kreatury. Ona jednak nie dała złapać się dwa razy na tę samą sztuczkę. Mimo obrażeń zrobiła niesamowicie szybki unik w bok i pognała z ogromną prędkością przed siebie. Biegała po okręgu wokoło grupy, a strzały przelatywały parę centymetrów za jej nogami. W pewnym momencie skoczyła w bok i zniknęła w gęstych krzakach. Grupa zaprzestała strzelać. Rośliny koło miejsca, w którym stracili potwora z oczu były nieruchome. Jak gdyby stwór, wskakując w nie, rozpłynął się bez śladu.
- Gdzie to jest!? - zapytał, marszcząc brwi, Min.
- Bądźcie czujni! - ostrzegł Minhyung. - Cokolwiek się poruszy, strzelajcie!

Wszyscy stali w zupełnym milczeniu i bezruchu, nasłuchując z uwagą i rozglądając się dookoła. Mutant jednak nie pokazywał się już przez dobre pół minuty. Jak gdyby naprawdę zniknął. Niektórzy członkowie grupy zaczęli odczuwać przez to niepokój.
- Nigdzie go n...
- Nie traćcie czujności! - ostro przerwał Jiran Soonho. - To nadal gdzieś tu jest! I zaatakuje, gdy będziemy się tego najmniej spodziewali!
Wtedy coś zaszeleściło w krzakach, kilka metrów od punktu, w którym ostatni raz widzieli potwora. Namjoon i Seokjin natychmiast posłali tam po dwa pociski, jednak nie wyglądało na to, żeby w coś one trafiły.

Ponownie nastała ta przeszywająca całe ciało i działająca na umysł cisza. Wydawało im się, że co i rusz coś świszczy i buczy w roślinach, ale tak naprawdę były to tylko ich z zawrotną prędkością bijące serca.
Wiatr lekko zaszumiał liśćmi pobliskich drzew. I właśnie w tym momencie wyskoczyła na nich Biała Śmierć. Pojawiła się z zupełnie innej strony niż ta, po której zniknęła. Mimo ich wyczulonych zmysłów, wzięła ich z zaskoczenia. Nadciągała z góry, w szerokim i nieludzkim uśmiechu ukazując swoje pełne uzębienie godne najbardziej krwiożerczych drapieżników. Celowała w swoją pierwszą ofiarę.

- Kira! - wrzasnęła połowa z grupy niemal jednocześnie.
Chłopak co prawda był obrócony twarzą wprost na lecącego na niego mutanta i widział zagrożenie bardzo dokładnie, tak że dokładniej się nie dało, ale stał cały czas nieruchomo. Ostre szpony i kły wymierzone prosto w jego ciało. Mordercze spojrzenie wbite wprost w jego osobę. Ale coś powstrzymywało go od jakiegokolwiek ruchu. Rezygnacja i strach.
I tak nie zdążę zrobić uniku - myślał, patrząc w dziwnym, niespotykanym dotąd przez niego spowolnienu i z lekko rozwartymi ustami na zbliżającą się ku niemu śmierć. - Jeśli bym go zrobił, nie umarłbym od razu, ale i tak nie uniknąłbym poważnych obrażeń i umarłbym z wykrwawiania. To mój koniec. Kto by pomyślał...

I wtedy poczuł, że jednak jego ciało się poruszyło. Ale nie był to ruch wytworzony dzięki jego własnym mięśniom i jego własnej woli. Ktoś go popchnął. Ten ktoś musiał stać wcześniej bardzo blisko niego, gdyż w przeciwnym wypadku na pewno nie zdążyłby dobiec do niego przed atakiem potwora. I dokładnie w ułamku sekundy później przypomniał sobie stojącego tuż za swoimi plecami Soonho.
Czemu? Czemu on...? Po co? Jaką ma korzyść z poświęcenia się dla mnie?
I właśnie wtedy usłyszał nieoczekiwaną odpowiedź w swojej głowie. A odpowiadało mu nie co innego jak głos białowłosego.

~ Nie ma żadnej szczególnej korzyści - usłyszał Soonho w środku swojej czaszki. ~ Ale niech będzie to odpłata za wszystko, co zrobiła wam nasza organizacja. Powiedz Minji, że zrobiłem, co musiałem. I żeby żyła dalej, wolna od poczucia winy i swojej przeszłości, ale żeby o mnie pamiętała. To by było na tyle.
Czas, który aż do tego momentu działał w zwolnionym tempie, niespodziewanie ruszył znowu w swym normalnym biegu. Kira upadł na prawe ramię i poczuł szybko rozchodzący się od niego przeszywający ból. W tym samym czasie Soonho, który miał gotowy pistolet w ręce, zdążył jeszcze oddać jeden strzał w stronę rozwartej przed nim paszczy mutanta.

Kula trafiła stwora prosto w lewe oko. Jednak mniej niż pół sekundy potem potwór, mimo że dotkliwie raniony, dopadł swoimi pazurami białowłosego. Wszyscy stojący dookoła widzieli, jak ostre, grube pazury najpierw rozrywają ubranie chłopaka przy jego prawym ramieniu, a następnie bez większego oporu odczłonkowują jego rękę od reszty korpusu. Kończyna, obracając się w locie, upadła kilka metrów za plecami mutantki. Gdy tylko to się stało oboje, ona i chłopak, ryknęli takim wrzaskiem, który jeżył włosy na plecach.
Nikt nie był w stanie zareagować. Wszyscy patrzyli się na tą makabryczną scenę bladzi jak ściana z trząsącym się całym ciałem.

Potwór, upadając uprzednio na resztę ciała Soonho, przeturlał się na bok, skowycząc i zakrywając jedną ręką dziurę w oczodole wyrządzoną przez pocisk. W tamtym momencie nikomu z grupy nie przyszło do głowy to, że stwór od tego ataku powinien tak naprawdę zginąć, gdyż kula powinna nie tylko przebić się przez jego oko, ale także przez mózg. Wyglądało jednak na to, że do uszkodzenia tego narządu z niewyjaśnionych przyczyn nie doszło. Mutant nadal żył, aczkolwiek był bardzo mocno osłabiony przez stratę lewego oka i coraz większą utratę krwi. Szansa na wygraną grupy, mimo aktualnej utraty dwóch zdolnych do walki osób, znacząco skoczyła do góry.

____________________

Dla wyjaśnienia:
• Soonho też umie używać telepacji, ale używał jej raczej tylko do kontaktu z siostrą.
• Soonho i Minji zdecydowali się skończyć z SURVIVALEM, ale wiedzieli, że samo odcięcie się od niego nie wystarczy. Wiedzieli, że muszą jakoś odpokutować te wszystkie złe rzeczy, które robili przez całą swoją pracę w SURVIVALU. Dlatego właśnie obiecali sobie, że żeby ich winy zostały im chociaż częściowo odpuszczone, pomogą naszej grupie w każdy możliwy sposób, nawet poświęcając dla niej swoje własne życie, gdyż tylko w taki sposób będą w stanie wybaczyć samym sobie i odciąć się już na zawsze od swojej złej przeszłości.

VIRUSOZATION  • | •  BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz