II.XIII

110 8 0
                                    

MIKOŁAJ
Obudziłem się jako pierwszy, była 7, pierwsze co to poszedłem pod prysznic. Po prysznicu ubrany spakowałem nasze walizki do auta, później poszedłem robić śniadanie. Kiedy śniadanie było gotowe, poszedłem na góre by obudzić moją księżkiczke, obudziłem ją namiętnym ale czułym pocałunkiem.
K: Dzień dobry - uśmiechnęła się szeroko
M: Dzień dobry, wstajemy skarbeńku
K: Dobrze, śniadanie jest?
M: Tak, dlatego cię budze
K: No dobra to lece zjeść a potem pod prysznic szybko pójdę.
M: Okej, ja polece szybko do sklepu po przekąski dla nas.
K: To po drodze, pojedziemy razem
M: Oh no dobra, to się idź ogarniać, zaczekam
Karolina zrobiła jak powiedziałem, zjadła śniadnie, wzięła naprawde szybki prysznic, ubrana i pomalowana wyszła z łazienki, ubrała kurteczke i buty i wsiedliśmy do auta. Pojechaliśmy do marketu po jakieś przekąski i tym podobne rzeczy. O 9:30 pojechaliśmy w strone naszego domku. Przez całą drogę rozmawialiśmy na wszystkie tematy świata. Na miejscu byliśmy po 2 godzinach, wysiedliśmy i Karolinka wzięła zakupy a ja wziąłem walizki. Kiedy wszystko wnieśliśmy, poszliśmy na spacer, nie chcieliśmy się rozpakowywać. Trzymając się za ręce spacerowaliśmy po okolicach, okolice były naprawde piękne. Spacerując, rozmawiając i śmiejąc się. Jednak za chwile miało się wydarzyć najgorsze. Odebrałem telefon od Jacka.
J: MIKOŁAJ, MUSICIE SIE UKRYĆ!!!
M: Czemu?!
J: KAMIL NAWIAŁ Z WIĘZIENIA GODZINE TEMU, ZOSTAWIŁ KARTKE, POWIADOMIŁEM POLICJE W WASZYCH OKOLICACH, UCIEKAJCIE DO CHATY!
M: Dobra!
K: Co jest?!
M: Kamil tu jedzie, musimy iść
Karolina była przerażona, zaczęła płakać i panikować, niestety na naszą niekorzyść. Kiedy byliśmy na chacie czekał na nas już tam Kamil.
Kamil: Myśleliście, że wam tak odpuszcze?! - Wstał i wymierzył w mą strone broń
Kamil: Karolina albo idziesz ze mną, albo on zginie
K: NIGDZIE Z TOBĄ NIE IDE!
Kamil nagle zaczął szarpać Karoline, kiedy ją obezwładnił przywiązał mnie do krzesła i wyszedł, martwiłem się o moją żone.
-godzine później-
KAROLINA
Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, bolała mnie głowa, pamiętałam jedynie kiedy Kamil celował do Mikołaja, może go zabił? Nie, Mikołaj żyje...
Wyciągnełam telefon, cholera 1%, prędko go odblokowałam i udostępniłam moją lokalizację, na szczęście w pore wyłączył się telefon i schowałam go, krwawiłam z nosa i prawej ręki. Nagle oślepiła mnie światłość, przyszedł Kamil.
Kamil: Hej złotko, obudziłaś się, oddaj telefon
K: Masz. Czy masz apteczke kochanie? - zaczęłam udawać
Kamil: No pewnie, chodź
Pomógł mi wstać i opatrzył moją rane i pocałował w policzek, czułam się źle z tym.
TYMCZASEM W KMP
JACEK
Siedziałem przy biurku, nagle otrzymałem sms, jakieś liczby, wyszukałem je w internecie. Kurwa mać...
Wybiegłem z gabinetu do komendant.
R: Proszę!
J: Pani komendant, Karolina została porwana, wysłała mi swoją lokalizacje!
R: Cholera jasna, musimy tam jechać
J: Dobra bierzemy AT, tylko co z Mikołajem?
R: Zadzwoń do niego
J: Halo Mikołaj?!
M: Hej, pomóżcie mi, jestem przywiązany do krzesła a Karoline porwali
J: A co z tamtą policją?
M: Wzięli to za fałszywy alarm bo ten śmieć przybił deską drzwi
J: Kurwa, wytrzymaj, jedziemy
M: Okej, cześć..
Szybko pobiegliśmy do kryminalnych i pojechaliśmy na sygnałach, bałem sie jak cholera.
TYMCZASEM U KAROLINY
Kamil zamknął mnie w jakimś pokoju i wyszedł. Ja usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Bałam sie jak cholera, że nigdy nie zobacze Mikołaja, jego uśmiechu, nie usłysze jego głosu, żartów, nie złapie go za ręke, nie pocałuje go, tak strasznie sie bałam, że nigdy go nie przytule...
MIKOŁAJ
Udało mi się odwiązać, nagle wbiegł Jacek z AT.
J: Mikołaj!
M: Hej, teraz sie wydostałem, gdzie Karolina
J: Masz tu GPS, będziemy cie osłaniać
M: Dobra ide tam
Wybiegłem z domku i udałem się w miejsce gdzie Karolina była przetrzymywana, przed wyjściem zabrałem moją broń i odznake służbową, jednak nie miałem kamizelki. Kiedy byłem na miejscu, wyważyłem drzwi i przeszukałem cały dom, ostatnie zamknietę drzwi wyważyłem i zobaczyłem moją Karolinke, całą posiniaczoną i zapłakaną, schowałem broń i odsłoniłem jej twarz.
K: Mikołaj? Matko ty żyjesz - blondynka z płaczem rzuciła mi się w ramiona.
Nic nie powiedziałem tylko ją objąłem. Czułem jakbym jej nie widział wieczność. Akurat przyjechali ratownicy, wziąłem moją Karolinke na ręce i po schodach zaniosłem do karetki pogotowia.
L: Jest wygłodzona i straciła dziecko...
Zmroziło mnie, miałem być ojcem..
M: A który tydzień?
L: 3, poroniła z wygłodzenia oraz dużej ilości stresu, jeśli będzie z nią źle, proszę skierować ją do psychologa
M: Jasne..
Po chwili smutna Karolina wyszła z karetki i przytuliła sie do mnie.
K: Przepraszam.. ja nie wiedziałam - zaczęła płakać
M: Już dobrze skarbie, skąd mogłaś wiedzieć..
K: Chce do domu..
M: Już idziemy..
M: Jacek.. my idziemy do domku i wracamy do Wrocławia. I poproś komendatke o kilka dni wolnego dla Karoliny, ona nie jest teraz zdolna do służby.
J: Jasne, jak złapiemy tego śmiecia to na pewno dostane najwyższy wymiar kary
M: Do zobaczenia w pracy
J: Hej
Wziąłem Karoline "na barana" i udaliśmy sie do domku, w domku położyłem Karolinke do łóżka ona momentalnie zasneła. Ja wziąłem nasze walizki i zacząłem pakować.
Nagle zadzwoniła komendant.
M: Dzień dobry
R: Cześć Mikołaj, słyszałam od Jacka, że prosiłeś o kilka dni wolnego dla Karoliny, co się stało?
M: Została porwana i poroniła..
R: Przez Serockiego
M: Tak..
R: Dostanie najwyższy wymiar kary obiecuje to wam
M: Jasne, jutro stawie sie na służbe
R: Tobie też moge dać wolne
M: Nie, nie trzeba, ja daje rade, zadzwonie do Emilki, jak sie zgodzi to przez te kilka dni pobędzie z Karoliną
R: Dobra, to do jutra
M: Jasne, do zobaczenia.
Zadzwoniłem do Emilki, chętnie zgodziła się wspierać Karolinke, po rozmowie dopakowałem rzeczy.
Poszedłem zrobić dla Karolinki jej ulubione gofry, kiedy były gotowe, poszedłem ją obudzić.
Usiałem na łożku obok niej i delikatnie pogłaskałem po plecach.
M: Kochanie, wstajemy, zrobiłem ci ulubione gofry
K: Mhh, nie mam ochoty
M: Kotek, musisz jeść, zrób to dla mnie
K: No dobrze już wstaje ale najpierw chce buziaka
Uśmiechnąłem się i pocałowałem Karolinke w usta.
Wstaliśmy oboje i Karolinka zjadła a ja poszedłem pod prysznic, potem ona poszła i kiedy byliśmy gotowi, wziąłem walizki do samochodu a Karolina zamkneła domek i po 3 minutach odjechaliśmy.
-skip time-
Na ranczo dojechaliśmy o 20, ja poszedłem ponownie pod prysznic i miałem jutro służbę dlatego wcześniej położyłem się spać.
M: Kotek
K: Tak?
M: Idę spać, mam jutro służbe, masz kilka dni wolnego i te kilka dni spędzisz z Emilką.
K: No dobra, ide pod prysznic i odpale sobie film
M: Jasne, to dobranoc - przytuliłem ją i czule pocałowałem.
K: Dobranoc.
KAROLINA
Mikołaj poszedł na góre a ja poszłam pod długi, ciepły prysznic.
Szczerze byłam załamana stratą dziecka, ale wiedziałam, że nie moge sie poddać.. Po długim prysznicu odpaliłam sobie film...

-Take me to the Wonderland- RachwałachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz