Rozdział 27 "Jeszcze"

1.6K 176 71
                                    

Gdy weszli do domu Haeun miała już ubrane buty i stała w przedpokoju patrząc na telewizor, co jakiś czas rzucając spojrzenie w stronę drzwi.
- Za spóźnienie obwiniaj tą dwójkę. – Donghyuck wskazał kciukiem Jeno i Jaemina. – Ani trochę nie trzymają tempa.
- Wiem. – Skinęła głową. – Jeno to straszny ślimak. 


Jaemin parsknął śmiechem na słowa dziewczynki, a Jeno zgrzytnął zębami.
Donghyuck podszedł i przybił z Haeun żółwika. Telewizor nagle przestał istnieć dla dziewczynki, jej cała uwaga była zwrócona na Hyucka.
- Mamo! – Zawołała ponaglająco zakładając kurtkę, którą podał jej chłopak.
- Idę, idę. – Kobieta wyszła z kuchni i przegarnęła włosy.
- Spóźnimy się, a mamy jeszcze pojechać po Jamjam i Sarang.
- Napisałem, żeby czekały ubrane i gotowe. – Pocieszył dziewczynkę Hyuck.
- Gdzie są kluczyki? – Kobieta zaczęła gorączkowo przeglądać torebkę.
- Może w kieszeni. – Podpowiedział Donghyuck, a Haeun tupała ostentacyjnie nogą.
- Są. – Zawołał z ulgą. – Jesteś nieoceniony Donghyuck.
- Przesadza pani. – Zaśmiał się uprzejmie i otworzył drzwi przed kobietą i dziewczynką. – Bądźcie grzeczni. – Rzucił do Jaemina i Jeno po czym zamknął drzwi.

W końcu zostali sami. Jeno sięgnął po pilota i wyłączył telewizor.
- Jesteś głodny? – Zapytał Jaemina ściągając buty.
- Nie bardzo. – Odpowiedział odwieszając kurtkę.

Bez słowa przeszli do pokoju Jeno. Starszy zamknął za nimi drzwi. 

W końcu byli sami. Tak długo na to czekał, że teraz nie wiedział co robić. Oczywiście chciał przytulić Jaemina, pocałować go, ale nie mógł przecież tego zrobić, jak tylko zamknęły się za nimi drzwi. Nie chciał, żeby chłopak pomyślał, że Jeno zależy tylko na jednym.

Jaemin przechadzał się po pokoju z rękami złożonymi na piersi. Patrzył na półki i plakaty na ścianach.
- Dawno tu nie byłem. – Powiedział uśmiechając się.
Jeno usiadł na łóżku nie spuszczając wzroku z chłopaka. Nadal nie mógł sobie wybaczyć, że przegapił moment kiedy ruchy Jaemina stały się bardziej dystyngowane, jego postura wyprostowała się, że ciało wysmuklało w bardzo szlachetny sposób.

- Ostatni raz który pamiętam, było jeszcze przed urodzeniem się Haeun. – Mówił dalej, przyglądając się płytą z grami. – Nocowaliśmy tutaj z Markiem, bo nie było rodziców. Przy wieczornej kąpieli, twoja mama znalazła u nas wszy.

Jeno uśmiechnął się przypominając sobie jak w trójkę bawili się w jednej wannie.

- Później posadziła nas tutaj na dywanie i popsikała włosy jakąś pianką. – Jaemin kontynuował. Dotykając palcami grzbiety książek, które Jeno miał nad biurkiem. – Miała gęsty grzebień i bardzo długo wyczesywała nam gnidy.

Jeno pokręcił głową z niedowierzaniem, że właśnie wszy kojarzyły się Jaeminowi z jego pokojem.

- Gdybyś miał zabrać jedną rzecz z tego pokoju do swojego nowego mieszkania co by to było? – Zapytał nagle młodszy.

Jeno rozejrzał się po pomieszczeniu, większość sentymentalnych pamiątek miał na telefonie, więc nie musiał zabierać zdjęć, czy swoich dziecięcych kolekcji samochodzików, czy zabawek z jajek niespodzianek. Nie był człowiekiem, który przywiązywał się do przedmiotów.
- Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Chyba łóżko, jeśli nie byłoby go w nowym mieszkaniu.

Jaemin uśmiechnął się i usiadł koło niego.

- Wiesz, zawsze wyobrażałem sobie, że kiedy Mark wyprowadzi się z domu na studia, ty zamieszkasz razem z nim.

Jeno skrzywił się delikatnie. Z jednej strony nie mógł winić Jaemina, że wspomina o swoim bracie, ale z drugiej czuł się winny, że robi coś za plecami przyjaciela. Sama obecność Jaemina tutaj, była dowodem na to, że Jeno nie szanował woli Marka.

- Teraz zapytasz co planuję robić po szkole? – Mruknął lekko poirytowany.

Jaemin uniósł na niego spojrzenie swoich wielkich oczu.

- Nie miałem zamiaru, ale teraz mnie zaintrygowałeś. – Uśmiechnął się do Jeno, roztapiając serce chłopaka.

- Nie lubię rozmawiać o przyszłości. – Westchnął krzyżując nogi i obrócił się twarzą do Jaemina. – Wszyscy dorośli pytają mnie co chcę robić w przyszłości, a jak odpowiadam, że jeszcze nie wiem, pouczają mnie, że muszę podjąć jakąś decyzję.

Jaemin pokiwał ze zrozumieniem głową.

- A ja naprawdę nie chcę podejmować tej decyzji. Jeszcze nie teraz. – Poczuł ulgę, że w końcu powiedział komuś to, co go trapiło od dłuższego czasu.

- Nie ma nic złego w tym, że się boisz. – Powiedział łagodnie Jaemin.

Jeno patrzył przez chwilę na jego jasną, anielską twarz.
- To nie tak, że się boję. – Pokręcił głową. – Ja nie wiem czy w ogóle chcę iść na studia.

Spodziewał się szoku na twarzy Jaemina lub potępienia w jego spojrzeniu, jednak chłopak cały czas emanował zrozumieniem i spokojem. Jeno nie otwierał się tak, nawet przed Markiem.

- Nie mam żadnego planu na przyszłość. Chciałbym wyprowadzić się z domu, wynająć u kogoś pokój, znaleźć pracę i próbować różnych rzeczy. Nie mówię, że nigdy nie pójdę na studia, ale może się tak zdarzyć. – Mówił nieco gorączkowo, jakby Jaemin miał mu przerwać i potępić.

Młodszy jednak uśmiechnął się do niego i wyciągnął rękę, żeby sięgnąć po jego dłoń.
- Dla mnie brzmi to jak całkiem rozsądny plan. – Powiedział, a uśmiech sięgnął jego oczu.

Jeno chciał go w tym momencie przytulić, obsypać pocałunkami. Ale tylko uścisnął dłoń Jaemina, która już znajdowała się w jego.

- Wiesz tak naprawdę przez całe życie rodzice wybierali za mnie co mam robić w życiu. Mówili mi w czym jestem dobry i wysyłali na dodatkowe zajęcia. I nie mam im tego za złe. Ale kiedy w końcu to ja mam podjąć decyzję, muszę poznać kim naprawdę jestem, co chcę i czego potrzebuję. Rozumiesz?

- Jasne. – Jaemin pokiwał głową. – To niesprawiedliwe, że dorośli oczekują, że w jednym momencie nauczymy się kierować swoim życiem, skoro przez ten cały czas to oni trzymali kierownice.

Jeno przejechał kciukiem po kostkach Jaemina i uśmiechnął przytakując. Czuł wdzięczność, Jaemin nie tylko pozwalał mu mówić, ale też słuchał tego co ma do powiedzenia. Jeno w końcu czuł się, jakby to on był najważniejszy, bo cała uwaga Jaemina była skupiona na nim.

Nie musieli się całować, czy dotykać, samo przebywanie w jednym pokoju i rozmawianie było jedną z najbardziej intymnych rzeczy, którą Jeno doświadczył w swoim życiu. On lubił Jaemina, tak po prostu, zwyczajnie i dogłębnie go lubił. Czuł, że ich więź się zawęża, że stają się sobie bliscy na jakimś innym poziomie świadomości.

Jeno był szczęśliwy. Miał osobę, której mógł powiedzieć wszystko, która rzeczywiście się o niego troszczyła. Wystarczyło, że siedział w pokoju z Jaeminem trzymając się za ręce. To było wszystko. Zupełnie proste, ale prawdziwe uczucie szczęścia. Ludzie szukają go całe życie, a im wystarczyła ta mała całkiem normalna chwila.


*

Let's Play (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz