Rozdział 45 "już"

1.1K 143 107
                                    

Gdy Mark otworzył oczy, zobaczył nad sobą ciemność, dopiero po chwili uświadomił sobie, że ma kołdrę na głowie. Kiedy ją odrzucił zimne powietrze uderzyło w niego, natychmiast go cucąc. Otworzył szeroko oczy i usiadł na łóżku.

Myślał, że zasłony są zaciągnięte i dlatego nic nie widzi, ale po chwili zrozumiał, że w oknach nie ma zasłon i ciemność pochodzi zza okna.

Jego wzrok powoli się przyzwyczaił do półmroku i pierwsze co zobaczył to zwiniętego w kulkę koło łóżka psa. Westchnął czując jak dreszcz zimna przebieg ma po plecach. Mimo że miał na sobie bluzę, jego nos i końcówki uszu już zdążyły zrobić się zimne jak lód. Mieszkanie w drewnianej chacie w środku lasu, nie było najrozsądniejszym pomysłem.

Zerknął na postać skuloną pod ścianą. Donghyuck był skulony podobnie jak Dima, a jego ciałem wstrząsały rytmiczne dreszcze.

Mark instynktownie sięgnął do jego ramienia, ale się zatrzymał. Ściągnął swoją bluzę i rzucił ją Donghyuckowi.

Jednak młodszy nadal się nie poruszył, zwinięty pod kocem. Musiał jeszcze spać. Mark myślał przez chwile co może zrobić, żeby jakoś ogrzać młodszego. W końcu po szybkiej kalkulacji przysunął się i narzucił na Donghyucka swoją kołdrę. Później sam wsunął się pod koc chłopaka i objął go ramionami w pasie, żeby jak największą powierzchnią ciała przylegać do jego pleców.

Młodszy drżał jeszcze przez chwilę. Jednak kiedy ciepło z ciała Marka zaczęło go rozgrzewać, rozluźnił się i obrócił w kierunku skąd pochodziło przyjemne uczucie.

Wtulił zimny nos w szyję Marka, mrucząc coś przez sen.

Starszy musiał wykazać się ogromną siłą woli, żeby nie wykorzystać sytuacji. Donghyuck był w tym momencie rozkoszny i miękki, przytulał się do Marka jak kociak.

Mark pozwolił sobie tylko na chwycenie jego skostniałych dłoni i ogrzanie ich w swoich.

Nawet nie wiedział kiedy zasnął, ale gdy znów się obudził, leżeli z Donghyuckiem w ciasnym uścisku, a twarz młodszego była tylko kilka centymetrów od jego.

Pozwolił sobie przez chwilę napawać się widokiem czarnych rzęs spoczywających na policzkach, obiecująco rozchylonych warg, które tak kochał całować i rozczochranych włosów, które kiedyś tylko on mógł oglądać.

W tym momencie, bez żadnego ostrzeżenia oczy Donghyucka się otworzyły. Mark zamarł i patrzył jak usta chłopaka rozciągają się w leniwym uśmiechu i znów zamyka oczy przysuwając się jeszcze bliżej.

Jednak po chwili znów otworzył oczy, tym razem bardziej przytomnie.

- Puszczaj. – Wysyczał, wiercąc się i próbując wydostać z plątaniny ciał, koca i pościeli.

- Uspokój się. – Zawołał Mark, kiedy dostał łokciem w bok. – Tak się odwdzięczasz za uratowanie życia?

Donghyuck zamarł i znów na niego spojrzał.

- Myślisz, że czemu leżymy pod jednym kocem? To podstawa przetrwania w niskich temperaturach. – Starał się brzmieć najbardziej poważnie jak to możliwe. – Trząsłeś się jak galareta.

- Nie próbuj ze mną tych sztuczek chico. – Powiedział i odsłonił koc.

Mark mógł usłyszeć, jak zaskoczony nagłą zmianą temperatury Donghyuck wciąga głośno powietrze i momentalnie znika znów pod kocem.

Starał się nie zaśmiać, kiedy unosił koc, żeby zerknąć na chłopaka skulonego przy swoim boku.

- No dalej. – Mruknął zrzędliwym głosem. – Przydaj się na coś i mnie przytul, na zewnątrz jest tak zimno, że nawet reniferom odmarzają palce.

Let's Play (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz