Gdy Mark otworzył oczy, zobaczył nad sobą ciemność, dopiero po chwili uświadomił sobie, że ma kołdrę na głowie. Kiedy ją odrzucił zimne powietrze uderzyło w niego, natychmiast go cucąc. Otworzył szeroko oczy i usiadł na łóżku.
Myślał, że zasłony są zaciągnięte i dlatego nic nie widzi, ale po chwili zrozumiał, że w oknach nie ma zasłon i ciemność pochodzi zza okna.
Jego wzrok powoli się przyzwyczaił do półmroku i pierwsze co zobaczył to zwiniętego w kulkę koło łóżka psa. Westchnął czując jak dreszcz zimna przebieg ma po plecach. Mimo że miał na sobie bluzę, jego nos i końcówki uszu już zdążyły zrobić się zimne jak lód. Mieszkanie w drewnianej chacie w środku lasu, nie było najrozsądniejszym pomysłem.
Zerknął na postać skuloną pod ścianą. Donghyuck był skulony podobnie jak Dima, a jego ciałem wstrząsały rytmiczne dreszcze.
Mark instynktownie sięgnął do jego ramienia, ale się zatrzymał. Ściągnął swoją bluzę i rzucił ją Donghyuckowi.
Jednak młodszy nadal się nie poruszył, zwinięty pod kocem. Musiał jeszcze spać. Mark myślał przez chwile co może zrobić, żeby jakoś ogrzać młodszego. W końcu po szybkiej kalkulacji przysunął się i narzucił na Donghyucka swoją kołdrę. Później sam wsunął się pod koc chłopaka i objął go ramionami w pasie, żeby jak największą powierzchnią ciała przylegać do jego pleców.
Młodszy drżał jeszcze przez chwilę. Jednak kiedy ciepło z ciała Marka zaczęło go rozgrzewać, rozluźnił się i obrócił w kierunku skąd pochodziło przyjemne uczucie.
Wtulił zimny nos w szyję Marka, mrucząc coś przez sen.
Starszy musiał wykazać się ogromną siłą woli, żeby nie wykorzystać sytuacji. Donghyuck był w tym momencie rozkoszny i miękki, przytulał się do Marka jak kociak.
Mark pozwolił sobie tylko na chwycenie jego skostniałych dłoni i ogrzanie ich w swoich.
Nawet nie wiedział kiedy zasnął, ale gdy znów się obudził, leżeli z Donghyuckiem w ciasnym uścisku, a twarz młodszego była tylko kilka centymetrów od jego.
Pozwolił sobie przez chwilę napawać się widokiem czarnych rzęs spoczywających na policzkach, obiecująco rozchylonych warg, które tak kochał całować i rozczochranych włosów, które kiedyś tylko on mógł oglądać.
W tym momencie, bez żadnego ostrzeżenia oczy Donghyucka się otworzyły. Mark zamarł i patrzył jak usta chłopaka rozciągają się w leniwym uśmiechu i znów zamyka oczy przysuwając się jeszcze bliżej.
Jednak po chwili znów otworzył oczy, tym razem bardziej przytomnie.
- Puszczaj. – Wysyczał, wiercąc się i próbując wydostać z plątaniny ciał, koca i pościeli.
- Uspokój się. – Zawołał Mark, kiedy dostał łokciem w bok. – Tak się odwdzięczasz za uratowanie życia?
Donghyuck zamarł i znów na niego spojrzał.
- Myślisz, że czemu leżymy pod jednym kocem? To podstawa przetrwania w niskich temperaturach. – Starał się brzmieć najbardziej poważnie jak to możliwe. – Trząsłeś się jak galareta.
- Nie próbuj ze mną tych sztuczek chico. – Powiedział i odsłonił koc.
Mark mógł usłyszeć, jak zaskoczony nagłą zmianą temperatury Donghyuck wciąga głośno powietrze i momentalnie znika znów pod kocem.
Starał się nie zaśmiać, kiedy unosił koc, żeby zerknąć na chłopaka skulonego przy swoim boku.
- No dalej. – Mruknął zrzędliwym głosem. – Przydaj się na coś i mnie przytul, na zewnątrz jest tak zimno, że nawet reniferom odmarzają palce.
CZYTASZ
Let's Play (Markhyuck Nomin)
Teen FictionJeno pragnął tylko jednego chłopaka na całym świecie, ale jak na złość okazał się on młodszym bratem jego najlepszego przyjaciela, a jak mówi stara jak świat zasada: łapy precz od matki i rodzeństwa kumpla. przewaga fluffu, tematyka szkolna, ale mo...