- Nie ma chwili, żebym nie myślał o tobie. – Mark uniósł jego dłoń do swoich ust. – Dlatego chcę, żebyś był moją żoną. – Złożył pocałunek na wierzchu dłoni Donghyucka.
Młodszy na dźwięk słowa „żona" poczuł jak wstrząsa nim fala oburzenia. Wyrwał rękę z dłoni Mara i zwinął ją w pięść.
- Ty cholerny gnojku! – Zawołał okładając Marka pięściami. – W dupę sobie wsadź żonę!
- Ała. – Mark chronił głowę ramionami. – Hyuck to boli.
Donghyuck zobaczył, że starszy się uśmiecha, co rozsierdziło go jeszcze bardziej.
- Daj spokój, przecież już nawet skonsumowaliśmy nasz związek. – Protestował Mark, próbując złapać go za nadgarstki.
- Dupa nie związek! – Zawołał wściekły. – Nigdy nie powiedziałem, że chcę z tobą być.
- Ale powiedziałeś, że jestem dobry w łóżku. – Błysnął zębami w uśmiechu, kiedy w końcu udało mu się unieruchomić Donghyucka.
- A niech cię Marku Lee... Przepadnij lub coś... – Syknął patrząc mu w oczy. Ich twarze były bardzo blisko siebie, a spojrzenie Donghyucka mimowolnie ześlizgnęło się do ust Marka.
- Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. – Mrugnął i puścił Donghyucka. – Będę zawsze koło mojej żonki. – Powiedział ciszej i obrócił się tyłem do chłopaka.
Donghyuck nie mógł znieść tej bezczelności. Przechodząc szybkim krokiem zdzielił Marka w tył głowy i wyszedł zostawiając go w szatni.
Dopiero gdy wyszedł uświadomił sobie, że powinien najpierw się upewnić, czy Jaemin dotarł na lodowisko. Rozejrzał się dookoła i zobaczył przyjaciela na lodzie, stał koło grupy osób, a jakaś kobieta głośno coś komentowała.
Donghyuck poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach. Przeskoczył barierkę i uważając, żeby się nie poślizgnąć podbiegł w tamtą stronę.
Tak jak się obawiał otoczone w kole przez ludzi stały jego dziewczynki.
- Co się stało? – Zapytał łapiąc Jamjam i Haeun za ręce i zwracając na siebie uwagę kobiety.
- To ty tu z nimi jesteś? – Zapytała kobieta w średnim wieku. Jej twarz była czerwona ze złości, a oczy sypały iskry. Jednak to tylko podsyciło wolę walki chłopaka. Wyprostował się uniósł dumnie głowę i powiedział.
- Tak, te damy są tu ze mną.
- Zobacz co te dziewuszyska zrobiły mojemu synowi! – Zawołała i wyciągnęła zza swoich pleców chłopaka, który wcześniej zajeżdżał drogę Jamjam. Teraz z jego rozciętej wargi kapała krew.
- Jestem pewny, że da się to wyjaśnić. – Powiedział ugodowo, bo rana chłopaka nie wyglądała jak coś co można by zbagatelizować.
- Co tu wyjaśniać, zaatakowały go we trójkę. Dzikie dziewuchy. – Zawołała kobieta wyciągając chusteczkę z kieszeni i podała ją synowi.
- Może gdyby pani bachor, wiedział że nie należy być wrednym dla innych nic takiego by się nie stało.
- Mój syn nic nie zrobił! To one go zaatakowały.
Donghyuck pokręcił głową i objął wszystkie trzy dziewczynki ramionami.
- Bardzo mi przykro, że do tego doszło. – Powiedział chłodno, bez cienia sympatii. – Niech syn weźmie to za nauczkę, że nie należy zadzierać z silniejszymi od siebie.
Kiedy to powiedział jego podopieczne wyprostowały się.
- Oburzające! – Zawołała kobieta. – Złożę skargę.
- Proszę bardzo. – Wzruszył ramionami Donghyuck. – Może pani syn dostanie zakaz wchodzenia na lodowisko, bo ewidentnie nie umie się tutaj zachować.
- Jak śmiesz! – Syknęła.
- Przepraszam, chętnie dalej bym porozmawiał, ale lody się nam topią. – Powiedział odchodząc i popychał przed sobą dziewczynki.
Kiedy zeszli z lodu nachylił się do nich z poważną miną.
- Haeun tylko go popchnęła, bo znów przeszkadzał Jamjam. – Wyjaśniła wszystko Sarang.
- Tak, powiedziałam mu żeby przestał tak robić, a on nazwał mnie beksą. – Poskarżyła się Jamjam.
- Nie wiedziałam, że będzie krwawił. – Przyznała Haeun.
- Dziewczynki. – Westchnął głośno Donghyuck i kucnął, żeby być na ich poziomie. – Jestem z was bardzo dumny.
Małe popatrzyły najpierw na siebie, a później na niego.
- Trzymajcie się razem, a ze wszystkim sobie poradzicie. Tak trzymać drużyno. – Powiedział przybijając każdej z nich żółwika.
- Mówiłeś prawdę o tych lodach? – Zapytała Haeun z niewinnym uśmiechem.
- Ale nie powiecie nic rodzicom? – Szepnął konspiracyjnie.
- Jeee! – Zawołały wszystkie i przybiły sobie piątki.
Donghyuck wyprostował się z dumnym uśmiechem, ale wtedy zobaczył stojącego na progu szatni Marka. Patrzył na niego jakby właśnie sprawdziło się coś co przewidział. Zgrzytnął zębami widząc ego zadowoloną minę i powiedział, żeby dziewczynki poszły ściągnąć łyżwy, a sam obrócił się, żeby poszukać Jaemina.
- Cześć! – Zawołał Chenle, którego nogi rozjeżdżały się na lodzie, ale trzymał się kaptura Jisunga. Ten natomiast szedł do przodu jakby spacerował po chodniku, a nie po gładkiej tafli lodu.
- O, jesteście obaj! – Pomachał do nich.
- Dzisiaj jest dzień Jisunga, więc musiałem go zabrać ze sobą. – Wyjaśnił Chenle kiedy dotarli do brzegu.
- Brzmi fair. – Uśmiechnął się Donghyuck nie drążąc dalej tematu.
- Dzięki za cynk. – Szepnął Jaemin, kiedy nagle pojawił się koło niego.
- Nie ma sprawy. – Odpowiedział ściszając głos. – Przerwałem wam mokrą sesję?
Jaemin się skrzywił.
- Nie, tylko rozmawialiśmy.
- To ja się tu tak gimnastykuję, żebyście wy „tylko rozmawiali"? Załamujesz mnie Nana. - Donghyuck parsknął z oburzeniem._______________
Jutro będzie część druga rozdziału, dziś już jestem zbyt zmęczona
Całusy Nana xx

CZYTASZ
Let's Play (Markhyuck Nomin)
Teen FictionJeno pragnął tylko jednego chłopaka na całym świecie, ale jak na złość okazał się on młodszym bratem jego najlepszego przyjaciela, a jak mówi stara jak świat zasada: łapy precz od matki i rodzeństwa kumpla. przewaga fluffu, tematyka szkolna, ale mo...