Rozdział 28 part I "trudniej"

1.4K 174 4
                                    


- Nie ma chwili, żebym nie myślał o tobie. – Mark uniósł jego dłoń do swoich ust. – Dlatego chcę, żebyś był moją żoną. – Złożył pocałunek na wierzchu dłoni Donghyucka.

Młodszy na dźwięk słowa „żona" poczuł jak wstrząsa nim fala oburzenia. Wyrwał rękę z dłoni Mara i zwinął ją w pięść.

- Ty cholerny gnojku! – Zawołał okładając Marka pięściami. – W dupę sobie wsadź żonę!

- Ała. – Mark chronił głowę ramionami. – Hyuck to boli.

Donghyuck zobaczył, że starszy się uśmiecha, co rozsierdziło go jeszcze bardziej.

- Daj spokój, przecież już nawet skonsumowaliśmy nasz związek. – Protestował Mark, próbując złapać go za nadgarstki.

- Dupa nie związek! – Zawołał wściekły. – Nigdy nie powiedziałem, że chcę z tobą być.

- Ale powiedziałeś, że jestem dobry w łóżku. – Błysnął zębami w uśmiechu, kiedy w końcu udało mu się unieruchomić Donghyucka.

- A niech cię Marku Lee... Przepadnij lub coś... – Syknął patrząc mu w oczy. Ich twarze były bardzo blisko siebie, a spojrzenie Donghyucka mimowolnie ześlizgnęło się do ust Marka.

- Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. – Mrugnął i puścił Donghyucka. – Będę zawsze koło mojej żonki. – Powiedział ciszej i obrócił się tyłem do chłopaka.

Donghyuck nie mógł znieść tej bezczelności. Przechodząc szybkim krokiem zdzielił Marka w tył głowy i wyszedł zostawiając go w szatni.

Dopiero gdy wyszedł uświadomił sobie, że powinien najpierw się upewnić, czy Jaemin dotarł na lodowisko. Rozejrzał się dookoła i zobaczył przyjaciela na lodzie, stał koło grupy osób, a jakaś kobieta głośno coś komentowała.

Donghyuck poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach. Przeskoczył barierkę i uważając, żeby się nie poślizgnąć podbiegł w tamtą stronę.

Tak jak się obawiał otoczone w kole przez ludzi stały jego dziewczynki.
- Co się stało? – Zapytał łapiąc Jamjam i Haeun za ręce i zwracając na siebie uwagę kobiety.
- To ty tu z nimi jesteś? – Zapytała kobieta w średnim wieku. Jej twarz była czerwona ze złości, a oczy sypały iskry. Jednak to tylko podsyciło wolę walki chłopaka. Wyprostował się uniósł dumnie głowę i powiedział. 


- Tak, te damy są tu ze mną.
- Zobacz co te dziewuszyska zrobiły mojemu synowi! – Zawołała i wyciągnęła zza swoich pleców chłopaka, który wcześniej zajeżdżał drogę Jamjam. Teraz z jego rozciętej wargi kapała krew.

- Jestem pewny, że da się to wyjaśnić. – Powiedział ugodowo, bo rana chłopaka nie wyglądała jak coś co można by zbagatelizować. 


- Co tu wyjaśniać, zaatakowały go we trójkę. Dzikie dziewuchy. – Zawołała kobieta wyciągając chusteczkę z kieszeni i podała ją synowi.
- Może gdyby pani bachor, wiedział że nie należy być wrednym dla innych nic takiego by się nie stało. 


- Mój syn nic nie zrobił! To one go zaatakowały.
Donghyuck pokręcił głową i objął wszystkie trzy dziewczynki ramionami.
- Bardzo mi przykro, że do tego doszło. – Powiedział chłodno, bez cienia sympatii. – Niech syn weźmie to za nauczkę, że nie należy zadzierać z silniejszymi od siebie.
Kiedy to powiedział jego podopieczne wyprostowały się. 


- Oburzające! – Zawołała kobieta. – Złożę skargę.
- Proszę bardzo. – Wzruszył ramionami Donghyuck. – Może pani syn dostanie zakaz wchodzenia na lodowisko, bo ewidentnie nie umie się tutaj zachować.
- Jak śmiesz! – Syknęła. 


- Przepraszam, chętnie dalej bym porozmawiał, ale lody się nam topią. – Powiedział odchodząc i popychał przed sobą dziewczynki.

Kiedy zeszli z lodu nachylił się do nich z poważną miną.
- Haeun tylko go popchnęła, bo znów przeszkadzał Jamjam. – Wyjaśniła wszystko Sarang.
- Tak, powiedziałam mu żeby przestał tak robić, a on nazwał mnie beksą. – Poskarżyła się Jamjam. 


- Nie wiedziałam, że będzie krwawił. – Przyznała Haeun.
- Dziewczynki. – Westchnął głośno Donghyuck i kucnął, żeby być na ich poziomie. – Jestem z was bardzo dumny.

Małe popatrzyły najpierw na siebie, a później na niego.
- Trzymajcie się razem, a ze wszystkim sobie poradzicie. Tak trzymać drużyno. – Powiedział przybijając każdej z nich żółwika.
- Mówiłeś prawdę o tych lodach? – Zapytała Haeun z niewinnym uśmiechem.
- Ale nie powiecie nic rodzicom? – Szepnął konspiracyjnie.
- Jeee! – Zawołały wszystkie i przybiły sobie piątki.

Donghyuck wyprostował się z dumnym uśmiechem, ale wtedy zobaczył stojącego na progu szatni Marka. Patrzył na niego jakby właśnie sprawdziło się coś co przewidział. Zgrzytnął zębami widząc ego zadowoloną minę i powiedział, żeby dziewczynki poszły ściągnąć łyżwy, a sam obrócił się, żeby poszukać Jaemina.

- Cześć! – Zawołał Chenle, którego nogi rozjeżdżały się na lodzie, ale trzymał się kaptura Jisunga. Ten natomiast szedł do przodu jakby spacerował po chodniku, a nie po gładkiej tafli lodu.

- O, jesteście obaj! – Pomachał do nich.

- Dzisiaj jest dzień Jisunga, więc musiałem go zabrać ze sobą. – Wyjaśnił Chenle kiedy dotarli do brzegu.

- Brzmi fair. – Uśmiechnął się Donghyuck nie drążąc dalej tematu.

- Dzięki za cynk. – Szepnął Jaemin, kiedy nagle pojawił się koło niego.

- Nie ma sprawy. – Odpowiedział ściszając głos. – Przerwałem wam mokrą sesję?

Jaemin się skrzywił.
- Nie, tylko rozmawialiśmy.

- To ja się tu tak gimnastykuję, żebyście wy „tylko rozmawiali"? Załamujesz mnie Nana. - Donghyuck parsknął z oburzeniem. 

_______________
Jutro będzie część druga rozdziału, dziś już jestem zbyt zmęczona 
Całusy Nana xx

Let's Play (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz