21 | Perspektywa

1K 70 20
                                    

LISA

Od czasu do czasu, zastanawiam się czy miłość polega tylko na czasie.

Moi rodzice poznali się w spożywczaku o północy i rozmawiali o zupkach chińskich przez trzydzieści minut. Następnego dnia, mój tata zdecydował się, pójść do tego sklepu o tej samej godzinie, modląc się żeby ładna dziewczyna, którą tam poznał, tam była. Była tam i miała taki sam pomysł jak on.

Tak zaczęła się ich historia.

Czasami zastanawiam się, jaka byłaby moja relacja z Jennie, gdybyśmy nie poznały się w przedszkolu. Z tego co pamiętam, zawsze się nienawidziłyśmy. Ale, kiedy byłyśmy dziećmi, za bardzo dramatyzowałyśmy. Więc, czy jeśli spotkałabym Jennie dzisiaj, zostałyśmy koleżankami?

Ostatnio cały czas mnie to intryguje.

-Auto mi się zepsuło.

Patrzę na nią, a po sekundzie ona wzdycha. Wiem, że nie jest najbardziej podekscytowana jeśli chodzi o mnie, ale wydaję mi się że jej reakcja jest trochę przesadzona. Rosie często mówi mi jak śmiesznie i ciekawie spędza się ze mną czas. Czemu Jennie nie podziela tego zdania? Czuję się trochę zraniona. Ona jest jedyną osobą, która wygląda na znudzoną, kiedy jestem blisko.

-Co zrobimy? - Pytam ją.

Nadal patrzy przed siebie i wzrusza ramionami.

-Niewiem, zdecyduj, Sherlocku.

Ciężka kropla uderza w dach samochodu i kilka chwil później, zaczyna lać. Wzdycham i głaszczę mojego mięciutkiego kotka. Cieszę się, że zobaczyłam ją zanim zachorowała od tego okropnego deszczu.

-Dlaczego się nienawidzimy? - Pytam ją nagle.

Zawsze chciałam zadać jej to pytanie. W sumie historia zaczęła się kiedy ukradła mój ulubiony żółty długopis, teraz dorosłyśmy, mogłybyśmy zrobić rozejm czy coś takiego.

Patrzy na mnie, a ja przyłapuję się na patrzeniu w jej kocie oczy. Ona ma naprawdę piękne oczy.

-Tak szczerze... to nie wiem.

-W takim razie... możemy przestać być wrogami?

Marszczy brwi.

-Chaeyoung cały czas cię komplementuje, zastanawiałam się, czemu kłamała, ale... teraz myślę, że cię źle oceniłam. Bo... umm... kiedy o tobie myślę, widzę twoje wady i zapominam o zdolnościach.

-I jak mnie widzisz? - Pyta, nie patrząc w moją stronę.

-Jak chcesz żebym cię widziała?

Patrzy na mnie przez sekundę, następnie odwracając głowę w stronę drogi.

-Nie jako sukę.

-Okej, nie jako sukę. - Powtarzam po niej.

-A, jak chcesz żebym cię widziała?

-Ktoś szczęśliwy.

Ponieważ mój tata zmarł, kiedy miałam pięć lat, próbował być najszczęśliwszym dzieckiem na Ziemii dla mojej mamy. Płakała co noc przez pierwsze tygodnie jego śmierci na raka płuc. Chciałam ją pocieszyć, więc zmusiłam się do uśmiechania się więcej. Podziałało, ale były momenty, w których nadal była trochę smutna. Później, spotkała mojego ojczyma i nie mogłabym życzyć jej większego szczęścia.

-Jesteś teraz tym kimś?

Czy jestem teraz szczęśliwa? Nie jestem smutna, więc myślę, że jestem.

-Staram się, dlatego cię zapytałam o bycie moją... w pewnym stylu koleżanką.

-Oh. Więc, sprawiam że jesteś szczęśliwa, będąc twoją koleżanką?

-Przestań mieszać słowa.

Powoli chichocze i to pierwszy raz, gdy pokazuje mi swój dziąsłowy uśmiech. Jest całkiem słodki. Kiedyś mówiłam, że jej uśmiech nie jest atrakcyjny, ale jak się przyjrzeć to dodaje jej, przeciwnie, uroku. Może wyglądać na twardą, ale przez uśmiech wygląda jak słodka babeczka.

-Jesteś taką idiotką. - Mówi rozbawionym tonem.

-Chociaż moja głupota, sprawiła że się uśmiechasz.

Przestaje się uśmiechać.

-O, nie! Uśmiechnij się. Proszę? Powinnaś się więcej uśmiechać, pasuje ci.

Nasze oczy się spotykają, przełykam ślinę, kiedy na jej policzkach formują się różowe plamki.

-Czy--czy ty właśnie ze mną flirtowałaś?

-J-ja nie chciałam!

-Spoko. Droczyłam się.

Przewracam oczami i się rozglądam.

-Powinnyśmy zadzwonić do Jisoo, żeby zabrała nas do domu, bo twoje auto oczywiście nie da rady.

-Jisoo nie ma samochodu. Zadzwonię do Taeyonga. - Mówi i szuka swojego telefonu.

-Nie! - Łapię ją za rękę.

Marszczy brwi na widok moich palców, owijających jej prawą rękę, a następnie, spogląda na mnie z niezrozumieniem.

-Nie?

-Powiedziałam mu, że jestem zajęta. My-umm... my mieliśmy mieć randkę.

-Myślę, że nie będzie zadowolony z tego, że spędziłaś dzień z innym chłopakiem.

O nie. Ona mi teraz grozi.

-Proszę nie mów mu.

-Nie powiem, dopóki nie będziesz się odzywała na temat Jimina i mnie.

-Umowa.

Podarowywuje mi diabelski uśmiech i próbuje odpalić jeszcze raz. Tym razem działa! Biorę oddech, a na jej ustach jest dziąsłowy uśmiech.

-Fuck yeah! - Mówi szczęśliwie.

Nie lubię przekleństw, ale rzadko można zobaczyć ją tak szczęśliwą, więc kiwam głową.

-Teraz jedź kobieto.

Wywraca oczami i lekko uderza mnie w głowę.

-Nie przyzywczajaj się, Manoban. Bo się we mnie zakochasz.

HER ➛ jenlisa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz