Rozdział 4

2.4K 193 79
                                    

Trwała właśnie ostatnia lekcja, a Jisung siedział znudzony z głową podpartą o rękę i patrzył przez okno, zupełnie nie zwracając uwagi na to, co mówi nauczyciel. Na dworze zaczynało się już powoli ściemniać, a latarnie zaczynały się zapalać. Jak on nienawidził kończyć lekcji tak późno. Zdecydowanie lepszą opcją dla niego było wstawanie wcześnie rano i skończenie szybciej lekcji, niż wyspanie się i skończenie lekcji prawie wieczorem. Zawsze, gdy wracał wtedy do domu nic już mu się nie chciało. Na dworze było ciemno, przez co chodził zaspany i zdecydowanie bardziej wolał pójść spać niż odrobić lekcje czy pouczyć się na kartkówkę. W pewnym momencie, Seungmin szturchnął go, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

  - Co? - spytał cicho, lekko podirytowany Han.

  - Nad czym tak intensywnie myślisz?

  - Nad słowami nauczyciela.

  - Czyli zastanawiasz się jakie są rodzaje reakcji metabolicznych?

  - Tak.

  - To ciekawe, bo mamy właśnie lekcję chemii, a nie biologii.

  - Oh.

  - No właśnie. Może powiesz mi w końcu, o czym tak myślisz?

  - To nic takiego.

  - Pewnie myślisz o tym kelnerze - stwierdził.

  - Wcale nie. Głupi jesteś czy jak?

  - Dlaczego denerwujesz się tylko na krótką wzmiankę o nim?

  - Nie denerwuję się.

  - Tak jasne, a ja umiem tańczyć.

Jisung wywrócił tylko oczami i odwrócił się do swojego przyjaciela plecami, nie mając najmniejszej ochoty słuchać jego głupiego gadania.

- A tak już całkowicie serio, gość wydawał się spoko i myślę, że ostatnio przesadziłeś i powinieneś go przeprosić.

  - Seungmin spokojnie, wcale nie musisz mi mówić, co mam robić. Zrobię to, co będę uważał za słuszne.

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, Han szybko podniósł z ziemi swój plecak i położył go na ławce. Gdy spakował już wszystko, założył go na plecy i wyszedł z sali, idąc prosto w stronę szafek. Wyjął z plecaka klucz i otworzył szafkę, z której wypadła karteczka z jego imieniem. Podniósł ją z ziemi i wyjął z szafki swoją kurtkę. Krótko po tym, jak założył na siebie kurtkę i włożył do kieszeni karteczkę, obok niego pojawił się Seungmin, który wyjął z szafki swoją kurtkę.

  - Spieszy ci się gdzieś? - spytał, ponieważ był zaskoczony, że Han tak szybko się spakował i wyszedł z sali.

  - Mama kazała wracać mi dzisiaj szybko do domu.

  - W takim razie leć.

  - Widzimy się jutro - powiedział i odszedł od Seungmina, idąc prosto w stronę wyjścia ze szkoły.

Gdy tylko wyszedł ze szkoły, uderzył w niego chłodny powiew wiatru i delikatna mżawka. Założył na głowę kaptur i szybkim krokiem zaczął kierować się w stronę kawiarni, w której pracował kelner. Droga do celu nie zajęła mu dużo czasu, ale kiedy w końcu stanął pod kawiarnią, jego nogi zatrzymały się i nie chciały wejść do środka. Stał jeszcze przez chwilę w miejscu, jednak kiedy zdał sobie sprawę z tego, że ludzie ze środka go widzą, szybko wszedł. Dzwoneczek, który był przyczepiony do drzwi, od razu poinformował wszystkich o nowym kliencie, który właśnie się pojawił. Jisung rozejrzał się dookoła, ale nigdzie nie zauważył bruneta. Nie chciał stać na środku jak debil, dlatego też podszedł do kasy, żeby złożyć zamówienie. Han zamówił to, co ostatnio i poszedł znaleźć sobie miejsce. Czekając na swoje zamówienie, zdjął z siebie kurtkę i położył ją obok. Po raz kolejny rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem tej jednej konkretnej osoby. Gdy nigdzie go nie dostrzegł, znudzony wyjął z kurtki karteczkę ze swoim imieniem. Otworzył ją, a kiedy zobaczył pismo, od razu wiedział od kogo ona była.

“Dziękuję, że pomogłeś mi z tym projektem, mimo, że wcale nie musiałeś. Gdyby nie ty, nie dostałabym piątki"

Uśmiechnął się lekko i wtedy jego uwagę przykuła osoba, kładącą przed nim jego zamówienie. Niestety, nie była to osoba, której szukał. Jisung zaczął powoli jeść, patrząc przez okno na dość ruchliwą ulicę. Wszędzie mnóstwo samochodów i ludzi. Wyjął z kieszeni swoich spodni telefon, chcąc sprawdzić, która godzina. Kiedy zobaczył na wyświetlaczu pięć nieodebranych połączeń od swojej mamy, zdenerwował się nie na żarty. Szybko dokończył jedzenie i założył na siebie kurtkę, po czym wstał z miejsca, idąc szybko w stronę wyjścia. Wyszedł z kawiarni i skręcił w uliczkę, chcąc pójść na skróty. Szedł przed siebie szybkim krokiem, gdy zauważył z daleka postać stojącą do niego plecami. Niczym nieprzejęty szedł dalej, zbliżając się do niego. Był już tylko parę kroków od niego, gdy nieznajomy, oparł się o ścianę i wypuścił ze swoich ust dym. Jisung po krótkim przyjrzeniu się, rozpoznał w nim osobę, której szukał. Bardzo spieszyło mu się do domu, ale stwierdził, że znajdzie chwilę, skoro i tak pofatygował się tu tylko po to, żeby go przeprosić. Han odchrząknął, żeby chłopak zwrócił na niego swoją uwagę, co poskutkowało.

  - Cześć - powiedział niepewnie Jisung.

  - Mówisz to do mnie? - spytał zdziwiony.

  - A widzisz tu kogoś innego?

Brunet postanowił olać zupełnie to sarkastyczne pytanie.

  - Dlaczego się do mnie odezwałeś? Chcesz ode mnie czegoś?

  - Chcę tylko, żebyś przyjął moje przeprosiny.

  - Nie usłyszałem od ciebie żadnego słowa przepraszam.

  - Uznajmy, że jest mi przykro przez to jak się zachowałem, okey? Plama się sprała, więc nie potrzebuje tych pieniędzy - powiedział i wyjął je z kieszeni, wystawiając rękę w stronę chłopaka.

  - Wciąż czekam na to jedno magiczne słowo.

Jisung wywrócił tylko oczami.

  - Sory.

  - Domyślam się, że to wszystko na co cię stać? - Jisung się nie odzywał, a chłopak westchnął - Dobra nieważne, między nami jest spoko. Nie musisz oddawać mi tych pieniędzy, zatrzymaj je dla siebie. Kup sobie za to coś ładnego - powiedział, wypuszczając z ręki papierosa, po czym zdeptał go podeszwą i zaczął oddalać się od Jisunga.

  - Słucham?! - krzyknął wściekły Jisung -  Tak dla twojej informacji mi również nie brakuje pieniędzy, dlatego w tej chwili masz się zatrzymać, a ja ci je oddam i oboje się rozejdziemy.

Chłopak dalej szedł przed siebie, zupełnie ignorując krzyki Jisunga za sobą. Han oburzony zachowaniem chłopaka, podbiegł do niego i szarpnął nim, sprawiając, że chłopak się odwrócił.

  - Z czego tak się cieszysz? - spytał Jisung, patrząc na uśmiech bruneta.

  - Z niczego.

Jisung prychnął, a uśmiech chłopaka stał się jeszcze większy.

  - Zabawnie się denerwujesz to tyle.

Jisung się nie odezwał tylko się od niego odsunął. Gdy brunet odwrócił się, żeby od niego odejść. Oboje zobaczyli z daleka postać, która głośno krzyknęła.

  - Minho do cholery, ile ty możesz siedzieć na tej fajce?! Wracaj do pracy!

  - Nie musisz się tak wydzierać, już idę!

𝐴𝑠 𝑙𝑜𝑛𝑔 𝑎𝑠 𝑦𝑜𝑢 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑚𝑒 || 𝑚𝑖𝑛𝑠𝑢𝑛𝑔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz