Otworzyłem oczy, na które świeciło próbujące przedostać się światło tuż zza zasłon. Nie miałem ochoty wstawać. Czułem się dziwnie.
Te uczucie było nie do opisania. Chciałem z nią być. Pragnąłem jej. Muszę o niej zapomnieć jak najszybciej-zamamrotałem.Po dłuższej chwili podniosłem się z łóżka i przypomniałem sobie o dalszej części turnieju.
Przebrałem się w szaty i szedłem do wielkiej sali. Usiadłem przy reszcie ślizgonów. Mój wzrok błądził po sali. Napotkałem jej wzrok. Nie mogłem przestać topić się w jej pięknych oczach. W momencie, w którym wstała szybko odbiegłem od niej wzrokiem. Moje oczy powędrował na Pansy, siedząca obok mnie. Wpatrywała się we mnie czując pragnienie.•Ty patrz, idzie panna roszpunka! Haha- śmiał się Zabini
-Ta widzę
•Ta szmata? Haha. Ona chyba nie wie, że Dracon jest mój.- syknęła Pansy
•Draco serio? Upadłeś, aż tak nisko stając się własnością Parkinson? Hahah- pytał Goyle
•Nie dokuczajcie Pansy. Chociaż kochana, kto chciał by z tobą być- powiedziała Astoria.
•A ty się nie odezwiesz?- pytała zburzona Pansy
•Oj już przestań, droczymy się..
Powracając do tematu to Stellaina zaraz tu będzie- odparł ZabiniPansy w tamtym momencie owinęła swoją jedną rękę dookoła mojej szyi. Jej druga ręka spoczęła na moim policzku. Zaczęła odwracać moja twarz w stronę jej ust. Gdy tylko zobaczyła Stell idąca w naszym kierunku, zaledwie 4 metry od nas, zaczęła się przysuwać.
Jej odrażająca osobowość mnie zrażała.
Uderzyłem mocno w jej rękę. Tak by spadła z mojego podbródka.•Oj Draconie, droczysz się?
-Jesteś nienormalna
•Idealna dla ciebie•Akcja się rozkręca widzę- powiedział Zabini
•Stell jakże nam miło cię tu widzieć. Hahaha.- śmiał się Goyle
•Możesz pooglądać z nami te piękne show- powiedział Zabini puszczając jej oko•O Stellaina nie zauważyłam cię, byłam zbyt zajęta moim Draco- splunęła puszczając podły uśmiech Stell.
-Wstawaj
•Uu robi się gorącoChwyciłem ją mocno za rękę i pociągnąłem za sobą. Patrzyłem na wyraz twarzy Stell gdy odchodzę.
Wyszliśmy z wielkiej sali. Zacząłem ciągnąć ją w stronę pustej sali.
•Gdzie idziemy Draconie
-Gdzieś gdzie nie ma nikogo
•Podoba mi się to- syknęła gryząc wargęMówiłem tak słysząc jej kroki za mną.
Weszliśmy do środka. Mocno trzasnąłem drzwiami zostawiając je nadal otwarte.
Chwyciłem ją mocno w tali i popchnąłem na ścianę.
-Pocałuj mnie
•Nie musisz błagaćNasze usta zaczęły coraz mocniej muskać się o siebie.
Usłyszałem lekko otwierające się drzwi.
•Powiedz, że jestem tylko twój
-Jesteś tylko mój DracoWtedy kątem oka zobaczyłem Stell. Szybko odwróciła się i wybiegła.
Nie chciałem jej zranić, lecz musiałem. Zależało mi na niej. Lecz wiedziałem, że nam obojgu będzie lepiej. Nie mogłem już tak dalej, za bardzo jej pragnąłem.
Wiedziałem, że ją zraniłem. Czułem to głęboko w sobie.Puściłem Parkinson i zacząłem podążać w stronę drzwi.
•Gdzie leziesz?! I to teraz!?
-Z powrotem do sali.Czułem się źle. Musiałem to na kimś wyładować.
Wtedy przypomniałem sobie o Potterze.
Zamiast wrócić na ucztę, skręciłem do skrzydła szpitalnego.•Malfoy?!
-Proszę, proszę. Kogo my tu mamy.
•Ty podły karaluchu!- powiedziała Hermiona stojąca nad łóżkiem Harrego
-Oj wypraszam sobie.
-Szlamo, pozwól, że porozmawiam sam na sam z Potterem. Wyjazd.
•O ty..- przerwał jej Harry
•Spokojnie Hermiono, chętnie z nim pogadam.Granger wyszła. Podszedłem bliżej do Pottera.
-Jak ci idzie gojenie się?- splunąłem uśmiechając się
•Malfoy pożałujesz tego ostro.
-Ostro to ty możesz jedynie pieprzyć Granger. Szlama i chłopczyk Voldemorta. Mm. Świetne połączenie
•Gadaj czego chcesz i wyjdź
-Chciałem ci powiedzieć, że Stell jest twoja.
•Co jej zrobiłeś?! Zraniłeś ją!?
-Sama stwierdziła, że cię kochaWyszedłem. Musiałam skłamać. Tak będzie lepiej- pomyślałem.
Poszedłem znów do sali i usiadłem obok Zabiniego. Zaczęliśmy rozmawiać o turnieju.
Był to mój priorytet.
CZYTASZ
endangered | oczami malfoya
FanfictionWidziałem cię o zmroku. Widziałem o poranku. Wszędzie. Zawsze stałaś tam, przed moimi oczami. Tak pięknie uśmiechając się do mnie. Zawsze chciałem być z tobą. A więc za tobą dalej podążę. Jeśli to zrobię zechciałbyś być moja po wieki?