6

676 34 5
                                    

Był jeden ze styczniowych poranków. Na rynnach Hogwartu było widać jeszcze malutkie sopelki lodu, dopełniające klimat. Przechadzając się po jednym z korytarzy Hogwartu natrafiłem na gryfonów.
-No jak kto inny jak nie Harry- mamrotałem w złości
•Malfoy! Czekaj! Muszę ci coś powiedzieć. Poznałeś już Stellaine prawda?- spytał
-Ta poznałem i co ci do tego- powiedziałem z podniesionym głosem
•Nie zbliżaj się więcej do niej. Nie dość że jesteśmy z domów które żyją w ciągłej nienawiści do siebie to jeszcze wkurzysz tym jej chło..
-Kogo!? Chłopaka!? To ona ma chłopaka?- krzyknąłem przerywając mu zdanie
• Tak, ma Malfoy i lepiej trzymaj się od niej z daleka. Nie potrzebujemy mieć przez ciebie jakiś problemów- powiedział Harry
-Jasne, po co miałbym truć sobie tyłek jaką nudną i pusta gryfonką
*nagle zauważyłem że nie ma ze mną chłopaków, mój uśmiech zszedł mi z twarzy, atmosfera zrobiła się ponura lecz nie wiedziałem dlaczego..*
Stała tam. W rogu. Wszystko słyszała. Jak mogłem powiedzieć coś tak głupiego..
•Szeptaj pod tym swoim parszywym nosem co chcesz na kogo chcesz temat ale jednak dam ci radę, lepiej jest nie obrażać ludzi za ich plecami. Bo jeszcze okaże się że stoją tuż obok- powiedział z uśmiechem Harry
[Stellaina przecierając oczy zaczęła dążyć w stronę wyjścia]
-Stellaina! Czekaj! Wszystko ci wyjaśnię!- krzyknąłem
•Daj jej spokój Malfoy. Idź zajmij się swoim życiem- odparł Harry i odszedł
Tamtego wieczoru nie mogłem już zasnąć. Wszystkie książki które czytałem jakimś magicznym sposobem zawierały tylko pytania co do dzisiejszej rozmowy na korytarzu.
Straciłem ją? W kółko zadawałem sobie te pytanie. Jaki byłby dzień bez słońca?  Martwy i ponury. Jakoby w takim razie mógł być mój dzień jeśli straciłem jedyne słońce, które błyszczało tak pięknie. Moje słońce.
...

endangered | oczami malfoya  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz