dwadzieścia jeden

280 32 100
                                    


Edward Seymour z grymasem na twarzy zmieniał koszulę, którą zabrudził mu najmłodszy potomek. Chciał się pobawić z nim, kręcąc go naokoło, a maluch zwymiotował, brudząc swego ojca i dywan.

Ostatnio dużo myślał. Nie był w najgorszym, a nawet w neutralnym położeniu, lecz znów ktoś na dworze był lepszym od niego! Wpierw Cromwell, królewski sekretarz który stracił życie na szafocie przeszkadzał mu w byciu najbliżej króla. Obecnie książę Norfolk, wuj królowej Katarzyny chodził dumny niczym paw, wszak wepchał mu tę swoją bratanicę! Dobry Boże, czemu nie mógł mieć więcej sióstr, które mógłby podsunąć Henrykowi?

– Anno... – rzekł do żony, która przechadzała się po kuchni i zajadała jabłka – Co z naszą córką, Charlotte? Jest już prawie, że dorosła...

– Chyba cię piorun strzelił! Nigdy w życiu!

Anna Seymour, rudowłosa, blada niewiasta z małymi, czerwonymi ustami krzyknęła na swojego małżonka. Lepszy on niż tyran, który miałby bić ją i jej dziatki lub jakaś dworska, nic nieznacząca płotka, lecz czasem żałowała, że poślubiła tego durnia.

– Czemu nie, Anno? Masz lepszy pomysł?

– Nie, ale nie oddam mojej córki temu staremu oblechowi!

Seymour przewrócił oczami, a jego małżonka westchnęła ciężko.

– Szwagier króla. Szanowany Lord. Człowiek w kwiecie wieku. Zdolny, inteligentny, manipulant...a nie potrafi wykorzystać swoich cnót, by zapewnić swojej rodzinie godną pozycję! I jeszcze chce oddać córkę komuś takiemu, jak nasz król...po co ja rodzę ci tyle dzieci, dbam o ich wykształcenie, maniery, obycie, skoro ty i tak nie pociągniesz naszej rodziny wyżej?

Skrzyżowała dłonie i spojrzała na niego z wielką pretensją.

Edward może czasem odpuściłby z niektórymi działaniami, lecz krzyk jego małżonki był dla niego czymś, co pięło go do góry, motywowało do dalszych czynów. Nigdy nie pozwoliła mu się poddać. Mówiła, że coś jest możliwe, nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że nie jest możliwe. Przypominała mu o niej, dzieciach, jego potencjale do zostania najważniejszym na dworze, a może nawet kiedyś władcą Anglii? Przecież Henryk nie będzie żył wiecznie, ba, po jego stanie zdrowotnym można było wywnioskować, że znajdował się na granicy swojego życia. Co z tego, że nie przekraczał jej bardzo długo? Kiedyś musiało się to stać, a jego męski potomek, siostrzeniec Edwarda, nie był pełnoletni. Kto pomoże małemu księciu rządzić państwem? Przecież dzieciak, a nawet i porywczy, egoistyczny i niemądry młodzieniec nie mogą sami władać Anglią!

– Anno! Na Boga, cóż mam ci poradzić? – Rozłożył ręce przed swoją małżonką.

– Jak zwykle to ja muszę wymyślać wszystko sama. – westchnęła. – Gdyby nie ja, twoja siostra również nigdy nie zasiadłaby na tronie. Zamiast grzać się w pałacu, postanowiłam, że zrobię to, co każda niewiasta lubi najbardziej. Plotki! Życiorys Norfolka znam na pamięć. Łatwo go nie zniszczymy, jest za sprytny i zbyt wiele wie o nas, lecz przecież tak mało wiemy o jego kolejnej krewnej z koroną! Dowiedziałam się kim jest, skąd pochodzi. Wiesz, że to sierotka? Całe życie spędziła w domu dla innych dobrze urodzonych sierotek. Pojechałam do nich. Niby z życzliwości, niby charytatywnie...przywiozłam tym dziewczynkom ubrania po naszych dzieciach, trochę pieniędzy...Weszłam, porozmawiałam z nimi...Kasia Howard to żadna ważna figura, a zwykły, mały, dworski pionek. Żaden z niej strateg, żadna niebezpieczna piękność. Głupiutka dziewucha. Przez przypadek jej ładna buzia wpadła w oczy naszego króla. I nie dość, że głupiutka, to jeszcze puszczalska. Zresztą, jak każda w tamtym domu. Ledwo co zaczęło jej kiełkować coś zza dekoltu, a już poszła to pokazywać nauczycielowi muzyki! Jednemu takiemu, jakiemuś draniowi, który obecnie zaciągnął się na statek nawet przysięgła małżeństwo, a potem go wystawiła!

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now