trzydzieści dziewięć

170 23 47
                                    


Kat Ashley, opiekunka Eli od niemowlęctwa, która również przeprowadziła się ze swoją podopieczną do Królowej Wdowy, widziała, jak Tomasz Seymour wykorzystywał odmienny stan swojej małżonki. Jak większość mężczyzn uznał, że skoro jego żona nie mogła spełniać pewnych obowiązków, by nie doprowadzić do poronienia, mógł żądać kochanki. Przecież miał swoje potrzeby, to świadczyło o jego sile i męskości!

Wielka szkoda, że postanowił przenieść je na młodziutkie, delikatne dziewczę, które znosiło to bardzo źle. Ponadto Eli nie powinna być tak traktowana. Zrozumiałym byłoby, gdyby brał jakąś służącą, dziewkę z prostego, niezbyt istotnego rodu. On jednak poniewierał córką zmarłego władcy i siostrą obecnego! Znieważał jej dobre imię!

Dlatego postanowiła pomówić o tym z Królową Wdową, rzec jej o tym. Znała ją i sądziła, że była prawą niewiastą, która z pewnością nie mogła zezwolić na coś tak okrutnego. Nie chciała, by straciła przez to swoje dziecko czy zniszczyła jej się relacja z mężczyzną, którego miłowała i którego niedawno poślubiła, jednak musiała jakoś pomóc Eli.

– Codziennie rano, gdy jeszcze śpisz, Madame, przychodzi do jej pokoju i...I uderza dłonią w jej pośladki. Często mówi różne komplementy na temat jej ciała, dotyka różnych miejsc...

Była zdziwiona tym, że dawna królowa, niewiasta raczej rozsądna i trzeźwo myśląca, zdawała się nawet chwilę nie zastanowić nad tym, czy może rzeczywiście takie incydenty miały miejsce.

– To tylko takie dowcipy, lady Ashley! Tomasz traktuje Eli jak córę. Jak Bóg mi miły, nigdy nie uczyniłby jej krzywdy.

Katarzyna przez chwilę spoglądała na opiekunkę Elżbiety z wyrzutem i pretensją. Dlaczego ta niewiasta wymyślała takie głupstwa? Czyżby chciała zniszczyć ich rodzinę?

– Ja radziłabym ci się temu przyjrzeć, Madame...

Królowa Wdowa zdawała się być wręcz obruszona.

– Lady Ashley, proszę powrócić do swoich obowiązków i nie kierować wobec nikogo tak wstrętnych, bezpodstawnych oskarżeń. – Fuknęła na nią. – Mój małżonek działa w angielskim parlamencie. Wiesz, jak mogłabyś mu zaszkodzić takimi słowami, które nawet nie są prawdą?

***

Katarzyna chwilę rozmyślała nad tym, czy te nadzwyczaj oczerniające słowa Kat Ashley nie mogły być prawdą, lecz prędko skarciła się za ten pomysł. Jak mogła podejrzewać Toma o coś takiego? Sam wiele razy mówił jej, jak bardzo dbał o swoją rodzinę. Z pewnością nie usiłowałby uczynić czego, co doprowadziłoby do jej zniszczenia. I nie zdradziłby swojej ukochanej małżonki, nieprawdaż?

– Widzę, że dopisuje ci apetyt. – Rzekł, gdy siedzieli we troje przy stole i spożywali śniadanie.

– Owszem, Tom, owszem... – Odparła i spojrzała z zachwytem na słodziutkie owoce leżące w jednym z półmisków. Czuła, że mogłaby zjeść je wszystkie!

Spojrzała na swoją wychowankę, która siedziała przy stole z opuszczoną głową i spoglądała na talerz.

– Elżbietko?

Zapewne zwróciłaby na to większą uwagę, zatroskałaby się mocniej gdyby nie to, że Eli od kilku lat wciąż popadała w najróżniejsze stany. Często była melancholijna i miała taki wyraz twarzy. Może to miało jej przeminąć, gdy przestanie być młódką? A może po prostu miała takie usposobienie?

– Tak, Madame?

– Jeśli chcesz, możemy później udać się wspólnie do biblioteki. Pojechałabym konno, lecz rozumiesz, nie mogę... – Położyła dłoń na już dość okrągłym brzuchu.

– Jeśli takie jest twoje życzenie, Madame... – Niewiasta poruszyła ramionami.

Katarzyna poczuła ból w plecach, który ostatnio doskwierał jej dość często. Dlatego powstała i postanowiła udać się do ogrodów na przechadzkę.

– Bądź gotowa po południu. Wyczekuję cię. – Podeszła do Eli i poklepała ją po ramieniu.

Młódka zadrżała ze strachem. Pozostała w jadalnej komnacie sama. Sama z Tomaszem Seymour. Ciekawym było, cóż tym razem miało się między nimi wydarzyć?

– Widzisz? Teraz będzie miała nowe, tym razem naprawdę swoje dziecko i zapomni o tobie. Przestaniesz być dla niej ważna.

Eli spojrzała nań smutno. To było dość możliwe...

– A wtedy pozostanę ci tylko ja. To dobrze, że mnie poznałaś, nieprawdaż? Dajesz mi rozkosz, a ja daję ci towarzystwo i bliskość. Nie uważasz, że to dość uczciwa wymiana?

***

Tomasz Seymour codzień przychodził i mówił, że nikogo nie obchodzi i, że nikogo nigdy nie obchodziła. Jeśli ktoś był dla niej miły, to jedynie z litości, tylko on miał szczere intencje.

Doprawdy nigdy dla nikogo nic nie znaczyła? A cóż z jego żoną? Z jej ukochaną opiekunką Kat Ashley, która ocierała jej łzy, gdy Tomasz kończył dotykać jej ciała i wychodził z jej sypialni? Cóż z Marią i Edwardem? A Robert Dudley, jego również nie interesowała?

– Jeśli dasz mi siebie, przysięgam ci, będziesz mi najdroższą na zawsze. – Włożył jej dłoń za ucho. – Zaopiekuję się tobą...będę z tobą na

wieczność.

Eli nie wiedzieć czemu, głośno zapiszczała, kiedy poczuła jak klepał ją w pośladki, choć zdarzało się mu już to robić.

– Cicho, jeszcze nas usłyszą!

Wciąż zastanawiała się, czy odtrącając go czyniła dobrze, czy może rzeczywiście nie był jedyną osobą, która zwracała na nią uwagę, jednak zawładnęła nią myśl, że nie chciała, by dotykał ją dłużej. Aby kładł na niej łapy choćby jeszcze jeden raz więcej.

– I niech tak będzie! – Była słabszą niewiastą, jednak zaskoczyła go, kiedy uderzyła go w twarz. – Zostaw mnie! Zostaw!

Wzięła poduchę z łoża i już zbierała siły, aby go uderzyć. Jednak on złapał ją w pasie i znów dłonią dobrał się do tyłu jej ciała.

Eli wyrywała się chwilkę, lecz prędko zrozumiała, że to nie miało sensu. Odwróciła głowę i w progu ujrzała Królową Wdowę. Z jej twarzy zeszła wszelka mimika oraz kolory.

– Katarzyno? Źle się czujesz? – Spytał lord Seymour jak gdyby nigdy nic, a ona bardzo szybkim krokiem zaczęła zbiegać po schodach. 

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now