dwanaście

462 39 203
                                    


– Lady Katarzyna!

Thomas Culpeper był ulubionym, pierwszym sługą króla. Nie mogła go nie pamiętać, tak często spędzając czas z Henrykiem, wszak cały czas towarzyszył Jego Królewskiej Mości. Podawał mu wszystko, chodził tuż obok niego, a nawet i spał pod jego łożem, gdyby król w środku nocy czegoś potrzebował.

Poza tym, prosił ją do tańca na kilku zabawach i posyłał jej promienne uśmiechy; Katarzynie wpadło do głowy, że może nawet mu się podobała. I miała nadzieję, że było to prawdą, wszak ona uważała go za najpiękniejszego młodzieńca na królewskim dworze.

– Thomas Culpeper? – zapytała, wstając od ławy i patrząc na jego promienny uśmiech, który król nazywał gówniarskim.

– Jego Miłość dał mi wolne, a w dodatku spotkałem tu ciebie, milady. Czy dzień może być wspanialszy?

Był zupełnie inny, niż jego pan. Henryk miał długą, siwą i krzywą, niezadbaną brodę, zaś Thomas miał gładziutką szczękę, wygoloną do ostatniego włoska. Podobnie jak twarz; chłopięcą, dziewczęcą bez ani jednej zmarszczki. Włosy Najjaśniejszego Pana były siwe, szare, zaś włosy Culpepera – ciemne, prawie, że czarne. Podobnie było z posturą – król ze swoim ciałem zdawał się być dla niej olbrzymem, zaś Tom był drobniutki, chyba nawet nieco niższy od niej.

–Mnie? – zapytała, szczerze zdziwiona.

– A widzisz tu kogoś innego? Gdybyś stanęła obok jakiejś freski, byłbym pewien, że spotkałem anioła...

Culpeper nie łgał. Ta dziewuszka była śliczna, a w dodatku tak delikatna, że śmiało mogłaby być aniołkiem. Dlatego właśnie był wściekły, że król ją sobie zabrał. Miała być jego!

Zaśmiała się, spuściła głowę, a jej twarz spłonęła rumieńcem.

– Taka skromna! Jak rzekłem – anioł!

Anioł? Przecież widział, cóż czyniła w komnatach Jego Królewskiej Mości. Po tym i tym, co uczyniła z panem Mannox'em nie można było jej już zwać nawet cnotliwą damą, a co dopiero aniołem.

– Pani, nie smuć się! Nie wypada takiej pięknej twarzy marnować na grymase. Życie jest piękne. W każdej chwili, wszędzie można dojrzeć jego zalety. Wiem, bo mi też nie jest łatwo...

Spojrzała na niego zdziwiona – nie uważał tak, jak jej wuj, że winna być szczęśliwa, a ponadto miał dla niej jakieś współczucie. Mogła poręczyć, że słyszała jak paru chłopców ze świty Jego Wysokości śmiało się z niej i wyzywało od ciągacza. Słyszała też, jak mówią na jej temat wszelakie wulgaryzmy, słowa, które podobno nie przystawały ludziom zamieszkującym dwór.

– Dasz sobie radę, pani. – szepnął i uśmiechnął się wyjątkowo czule i ciepło. – Oboje damy sobie radę.

Katarzyna nie powiedziała tego na głos, ale pomyślała, że jeśli któreś z nich przypominało anioła, to zdecydowanie był to on.

Była za młoda, żeby wiedzieć, że diabły czasem przybierają anielską postać...

***

Anna z Kleve prawie, że krzyknęła i chwyciła balustrady, gdy złapał ją skurcz w podbrzuszu. Owinęła się w koc i czym prędzej ułożyła w swoim ciepłym, miękkim łożu.

Już nawet nie łudziła się, że to wina dziecka w jej łonie. Jego tam nie było. To kolejna, comiesięczna dawka bólu, zmęczenia i rozdrażnienia.

– Przynieście mi ciasto. – rozkazała swoim dwórkom, choć nie była do końca pewna, czy właściwie miała ochotę na jedzenie.

Starała się spożywać nieco więcej; ambasador z Kliwii wciąż naciskał, że powinna bardziej dbać o atencję króla, który podobno stwierdził, że była zbyt szczupła. Nie dawało to jednak większych rezultatów; wyszczuplała jeszcze bardziej, a król od kilku tygodni już prawie wcale nie nawiedzał jej komnat.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now