czternaście

320 36 72
                                    


Lord Sekretarz czuł się o wiele lepiej od poprzedniej rozmowy z Jego Królewską Mością. Towarzyszył mu iesamowity spokój i pewna błogość, gdy przechodził przez pałacowe korytarze. Nie czuł już szaleńczego niepokoju na widok każdego skrytego katolika, który kłaniał się przed nim z pogardą i wyższością, którą można było dostrzec na twarzy. W dodatku niedawno dostał od Henryka nowe tytuły oraz nominacje;

– Mój Lordzie Cromwell. – Usłyszał za sobą męski głos, więc odwrócił się w jego stronę. Był szczerze zdziwiony, widząc wielkiego, umięśnionego mężczyznę w stroju królewskiego strażnika. – Stój. Jesteś aresztowany.

– Co? – zapytał, nie umiejąc dowierzyć. – Ja? Nie wierzę! To jakaś pomyłka!

Strażnik podszedł i pokazał mu nakaz aresztowania.

– Idziesz dobrowolnie, mój Panie? – Spytał, choć powątpiewał, by spokojny i rozsądny, a ponadto drobno zbudowany Cromwell postanowił uciekać czy też się wyrywać.

– Ale...nie...to niemożliwe...

Czy jego rozmowa z królem mogła być jego snem, urojeniem? Czy to wszystko mogło mu się wydawać, przyśnić?

– Niestety, taki mamy rozkaz, jak Wasza Lordowska Mość mógł przeczytać.

Zawsze był przytomny i zachowywał trzeźwość umysłu, lecz kiedy dwóch mężczyzn wzięło go pod ramię, czuł się zupełnie zdezorientowany.

Co się działo!? O co chodziło!?

Czy te wszystkie szczere, pełne uczuć słowa króla mogły być jednym wielkim kłamstwem? Nawet on tak nie potrafił, choć naprawdę zacnie radził sobie w dworskich intrygach oraz dyplomacji.

Lady Maria stała obok swego wuja, Charles'a Brandon'a i braci Seymour, rozpromieniona i szczęśliwa.

– Wspomniałeś Jego Królewskiej Mości, że chciał mnie poślubić? – zadarła głowę, by móc spoglądać na Księcia Suffolk.

– Wspomniałem, oczywiście – odparł tamten, choć było to jedynie pomówienie, zwykła, dworska plotka, jakich było wiele w tym miejscu.

– Dziękuję ci po stokroć! Wyobraź sobie mieć za męża nie dość, że tak starego dziada to jeszcze heretyka! – Maria, mimo swej pobożności była także młodą niewiastą, która co noc śniła o dobrym, katolickim, młodziutkim księciu.

– Wątpię, by Jego Królewska Mość kiedykolwiek by cię do niego dopuścił, Madame...A teraz? – Tomasz Seymour przytaknął w pewnym sensie swoim sojusznikom. Choć sam tak, jak przed chwilą aresztowany mężczyzna był protestantem, przede wszystkim chciał pozbyć się najbardziej wpływowego człowieka na tym dworze. Nie znosił, gdy ktoś posiadał coś więcej od niego. Chciał być pierwszy, najlepszy.

Z przerażeniem zerknął na swojego brata, Edwarda. Oboje pragnęli tego samego. Czy to znaczyło, że niegdyś mogli przestać być sojusznikami, a stać się rywalami? Nie działać całą familią, a podzielić ją na pół?

– Teraz jeśli król do czegokolwiek go dopuści, to do procesu i egzekucji. – Usta Charles'a uniosły się do góry i ułożyły w rozkoszny, mściwy uśmiech.

***

– Wasza Królewska Mość, przyszedł posłaniec. – rzekła dama dworu do Anny, która siedziala przy stoliku i haftowała serwetki. A właściwie to zabawiała się nicią; prędkimi, nerwowymi ruchami palców obwiązywała nimi swoje szczupłe palce, a potem urywała je paznokciami.

Czuła, że działo się coś bardzo złego. Choć wszyscy mówili jej, że Henryk miewał najróżniejsze wahania nastrojów i nietypowe pomysły, czuła, że ten jej cały wyjazd z dworu nie należał do przypadków.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now