Anna Boleyn była szalenie złośliwym duchem; wyglądała o wiele lepiej niż tuż przed swoją własną śmiercią. Włosy – gęste, długie i ciemne, miała rozpuszczone, nie tak jak zwykle, ukryte pod czepkiem, zaplecione w warkocz czy spięte do góry. Sięgały jej aż za pośladki! Różowa suknia, uszyta na frywolną, francuską modę eksponowała jej krągłe ciało. Na Boga, już zapomniał, jakie wielkie miała cycki!
Jego Wysokość wcale tego nie rozumiał; kiedy jeszcze żyła, to odkąd urodziła Elżbietę, już wcale się nią nie ekscytował! Zdawała mu się być zbyt pulchna w niektórych miejscach, a to, że nie wyglądała jak co druga słodka, lalkowata blondynka przestało go bawić. Jeszcze gorzej wyglądała pod koniec swojego żałosnego żywota – zmęczona, pomarszczona i wychudzona niczym żebraczka.
– Widzisz, Henryku, jak świetnie się miewam? W przeciwieństwie do ciebie. Czasem, gdy na ciebie patrzę, dziwię się, że jeszcze się poruszasz.
– Po co tu przyszłaś, zdradziecka dziwko!? – burknął na nią król, nawet nie rozmyślając nad tym, że rozmawiał z duchem. – Znowu wszystko niszczyć?! Znowu mieszać!? Pewnie to ty przysłałaś mi z piekeł tę flamandzką kobyłę... – rzekł, bo nawet nie chciało mu się zainteresować tym, z jakiego panstwa Cromwell sprowadził mu nową małżonkę. – Gdy poznałem jej imię, już wiedziałem, że to zła inwestycja! Wiesz, ile złota zmarnowałem na te niemieckie statki!?
– Jakby ten twój Cromwell nie załatwiał ci monet od groma. – Uśmiechnęła się niby słodko, a tak naprawdę podle i ironicznie. – I jakby one cokolwiek ci dawały poza wielkim tyłkiem. I brzuchem, na którym mógłbyś grać te swoje pioseneczki.
– A żebyś ty coś posiadała poza reputacją ladacznicy! No, czego w życiu dokonałaś, droga Anno? Zaciągnęłaś do łoża cały królewski dwór!? Poczęłaś zdeformowane dziecko z bratem!?
– Co najlepszego mówisz, Henryku? Sam mi kiedyś powiedziałeś, że miałeś conajmniej dziesięć lepszych dziewek ode mnie. Gdybyś tak nie postępował, takie rzeczy nawet nie wpadłyby ci do głowy. Zawsze byłeś tak bardzo oderwany od świata i tego, co się wokół dzieje...Nigdy nie wiedziałeś, jak wygląda prawdziwy żywot...
– Zamilcz, dziwko!
Znowu się uśmiechnęła, marszcząc nos i unosząc jeden kącik ust do góry; zapomniał już, jak bardzo go to niegdyś denerwowało.
– I co, Wasza Wysokość? Gdzie cię doprowadziły twoje wszystkie czyny?
– Do świata żywych, droga Anno!
– I na co ci ten świat żywych? Gnijesz w nim. I to dosłownie. – zarechotała, patrząc z obrzydzeniem na jego odkrytą nogę i prześcieradło, po których lała się ropa. – I jako materia i jako forma...gdyby ten twój Culpeper miał więcej odwagi, już dawno zrobiłby z twoim wrzodem coś takiego, że umarłbyś wrzeszcząc z cierpienia. Sądzę, że nie tylko on. Czy masz, mój Panie, jakąś bliską i szczerą osobę u swego boku, kogoś kto naprawdę życzy ci dobrze? Mogłeś kimś takim uczynić tę biedną Kliwijkę, ale jak zwykle, coś ci się nie podobało. Jakbyś sam był bez żadnej skazy na duszy czy też ciele.
Na chwilę przestała mówić i wzięła głęboki oddech, tak, jakby miała mu jeszcze dużo do powiedzenia, a nie miała pomysłu, co powiedzieć dalej.
Król zamilkł, jakby chwilę rozmyślał nad jej słowami i jakby wzięło go poczucie winy.
– Idź stąd, wstrętna dziwko! – wrzasnął, po czym chwycił poduszkę i z całej siły rzucił nią w Annę. – Czego jeszcze tu szukasz?! Nikt o tobie nie mówi, chyba, że jako o ladacznicy! Nikt o tobie nie pamięta! Zresztą, nie lepiej było za życia! Co, nikt nie cenił cię w życiu i teraz się wyżywasz?!
YOU ARE READING
🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]
Historical Fiction„Dworskie intrygi, walka o wpływy i zaszczyty dla szlacheckich rodów, kobiety sprowadzone do roli żon i matek, których jedynym celem jest zrodzenie dziedzica, król, który lubi folgować swojej chuci i dzieci pozbawione miłości, które muszą znosić cię...