czterdzieści

147 23 23
                                    


W południe do komnat sypialnych Elżbiety przyszła jedna z służących Królowej Wdowy.

– Milady, pani rozkazała abyś spakowała swoje rzeczy. Wieczorem opuścisz to domostwo.

Starsza niewiasta z brązowymi włosami i ostrymi rysami twarzy obdarzyła Eli złowrogim, zniesmaczonym spojrzeniem. Jej biedna Pani! Chciała pomóc osieroconemu dziecku, dała jej swoją miłość, opiekę i dach nad głową, a ta podła smarkula tak jej się odwdzięczyła! Krew to jednak krew! Była taką samą dziwką jak jej matka!

Eli powstała z łoża na którym bezwładnie leżała. O dziwo, wcale nie płakała, nawet nie czuła smutku. Nie miała na to siły.

– Kat, pomożesz mi pakować kufry? – Spytała cichym, słabym głosem.

A więc Królowa Wdowa nie chciała jej więcej widzieć...Słowa Tomasza Seymour się dopełniły. Naprawdę nie miała już nikogo. Może powinna wyrazić zgodę na obcowanie z nim? Moze gdyby nie krzyczała, Katarzyna nie odkryłaby tego, więc nie straciłaby jej i na pewno miałaby jego?

***

– Uwiodła mnie!

Tomasz po południu usiłował wytłumaczyć się swojej żonie, która przestała już być tak blada i drżąca jak wcześniej i nieco ochłonęła. Siedziała w fotelu i spoglądała na małżonka nieprzytomnym wzrokiem.

– A ty poddałeś się pokusie. Rozumiem, jesteś przystojny, a ona jest młoda i świeższa ode mnie...Ale to ty jesteś starszy i powinieneś trzymać pod kontrolą tę sytuację...Poza tym...Ona krzyczała...

– Krzyczała, krzyczała, bo najpierw się do mnie uśmiechała, a później, gdy wykorzystałem jej pozwolenie, to nie chciała! Zakłamana suka!

Brzemienna niewiasta westchnęła głośno. Sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć i co z tym wszystkim uczynić.

– Zawiodłeś mnie, wiesz, Tomaszu? Oboje mnie zawiedliście. Myślałam, że jest między nami uczucie...A ty chyba w tym małżeństwie najbardziej miłujesz moją coroczną rentę po Henryku...

I podobnie sądziła o Eli, że była jej choć odrobinę wdzięczna, że pokochała ją za te kilka lat opieki...

Sama nie wiedziała, czego obecnie pragnęła. Wyobrażała sobie jednak, że ten człowiek miał w sobie na tyle przyzwoitości by chociaż powstać, przeprosić ją i próbować kłamać, że ją miłował, że to nie tak, jak myślała, choć ona nie była durna i wcale nie dałaby w to wiary. On jednak uczynił coś zupełnie innego:

– Właściwie to miałem ci o tym rzec wcześniej...Wyjeżdżam na królewski dwór. Powinienem pomyśleć o swojej nadwornej karierze, jako dobry małżonek.

Oczy niewiasty rozszerzyły się. Czyli ją zostawiał!

– Oczywiście, mogłabyś jechać ze mną, lecz nie sądzę, by było to wskazane w twoim stanie. Lepiej pozostań tutaj, dbaj o siebie i wyczekuj narodzin naszego dziecka.

Ostatnie słowa brzmiały w jej uszach i umyśle dość długo i napawały ją wściekłością, jakiej jeszcze nigdy nie czuła.

Lepiej pozostań tutaj! Lepiej pozostań tutaj! Ty podły, niewierny zdrajco!

Tomasz był niemal pewien, że małżonka mu przebaczyła, że podeszła do niego z jakby poruszoną miną aby się pożegnać, ucałować go. Tak się jednak nie stało. Katarzyna wyciągnęła swoją szczupłą, długą dłoń i z całej siły uderzyła go w policzek.

***

To, co wydarzyło się u Królowej Wdowy dotarło do Eli dopiero w nowym domostwie. Nie miała w nim nikogo prócz swojej opiekunki. Odczuwała wielką samotność po kobiecie, z która połączyła ją przyjaźń i z którą przez ostatnie kilka lat spędzała conajmniej godzinę dziennie.

W dodatku dręczyło ją ogromne poczucie winy. Katarzyna była tak dobrą osobą! Zawsze się nią opiekowała i zrobiła dla niej naprawdę dużo, więcej niż inni ludzie, więcej niż jej własny ojciec. To dzięki niej miała obecnie takie poglądy na temat religii, jakie miała i była ich zupełnie pewna, to dzięki niej w pełni pokochała, doceniła naukę oraz wiedzę. Ona nie zasługiwała na to, by ktoś ją tak brzydko potraktował. A tym kimś była właśnie ona...

Dotarło to do niej bardzo intensywnie. Z dziwacznego aż spokoju przeszła do płakania. Pierwszy raz zdarzyło jej się aż ryczeć i wyć podczas szlochu. Straciła! Straciła ją! Straciła tak wartościową i kochającą ją osobę!

Płakała cały czas, aż bolała ją głowa. Czuła to nawet w nocy kiedy się przebudzała. Ściskała wówczas poduszkę i próbowała wyobrażać sobie, że był to jakichś przychylny jej człowiek, bo nie miała odwagi, by budzić Kat. Była zbyt dojrzałą damą, by prosić opiekunkę o tulenie w środku nocy.

Jej ciało po kilku dniach przestawało to znosić. Była niesamowicie umęczona, kręciło jej się w głowie. Nie miała na nic siły ani chęci. Wciąż biegała do wychodka by zwrócić posiłek i czuła, że jej serce wciąż bardzo intensywnie pracowało.

Czy miała jeszcze Marię i Edwarda? Ich relacje bardzo się zmieniły, odkąd ojciec umarł. Edward został zatrzymany na dworze by wyrastać na władcę, Eli wyjechała wraz z macochą, zaś Maria zamieszkała w jednym ze swoich domostw. Katarzyna posłała jej niegdyś zaproszenie do nich, lecz ona odmówiła. Czy to wszystko dało się jeszcze naprawić?

Uświadomiła sobie, że z pewnością nie. Przecież na pewno młody, lecz dostojny król ani tak wierząca Maria nie będą chcieli z nią mówić po tym, co narobiła! Czy dowiedzieli się o tym? Dowiedzieli się na pewno! Takie rzeczy zawsze wychodziły poza domy! Gdyby Eli rozbiła niechcący filiżankę w całej Anglii mówionoby już o jej niezdarności i rozrzutności. Niektórzy opowiadaliby, że być może uczyniła to celowo, że być może była szalona jak jej matka i nie potrafiła panować nad swoimi uczuciami. Cóż dopiero uczynią z pogłoską o tym, cóż stało się między nią a Tomaszem?

Któż wie, może już nigdy nie będzie mogła zyskać przyjaciół, nie odnajdzie nikogo do kogo mogłaby podejść na uczcie i pomówić o jakichś błahych sprawach, takich jak pogoda?! Być może ludzie zaczną kierować do niej coraz bardziej wrogie spojrzenia!?

Kat Ashley uczyniła bardzo dobrze, zabierając jej z pokoju wszystkie ostre przedmioty. Mogła jedynie drapać się paznokciami, mocno i intensywnie, by próbować się wykrwawić...

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now