trzydzieści pięć

159 20 46
                                    


Biskup Gardiner stał nad Jego Królewską Mością, który siedział rozkraczony w koszuli nocnej na krześle, które pod nim skrzypiało. Pochylał się nad stoliczkiem i podpisywał dokument. Tym razem nawet osobiście, nie za pomocą swych najbliższych doradców, specjalną pieczęcią.

Radował się. Nie znosił heretyków i bardzo żałował, że tak wielu z nich pałętało się po dworze, w towarzystwie ich króla. Zamartwiał się, cóż będzie po jego śmierci. O ile Jego Miłość przynajmniej odrobinę szanował prawdziwą wiarę, organizując uroczyste msze, praktykując i narzucając poddanym tradycyjną spowiedź, Książę Edward był wychowywany już według nauk Lutra. Sprali umysł temu małemu chłopcu i szczerze wątpił, by udało się jeszcze go nawrócić.

– Jutro aresztują królową. – Duchowny był zdziwiony, że tak łatwo udało się przekonać go do zakończenia przyjaźni z tą niewiastą. – I bardzo dobrze! Nie będzie mi baba mówiła, co mam robić w swoim państwie! Coś pomieszały jej się role, tej mojej Katarzynie... – krzyknął Henryk, po czym wziął laskę i powstał. - A teraz wybacz, mój drogi Stephenie, położę się do łoża. To wrzodzisko rozsadzi mi nie tylko nogę, ale i łeb. Byłem dzieckiem, a teraz jestem starcem... Przecież niedawno leżałem w łóżku i wysyłałem Charles'a Brandon'a, by kradł słodycze z kuchni! Durny byłem. Nie chciało mi się używać nóg, więc kazałem mu wszystko sobie podawać. Ile bym dał, bym teraz mógł sam przejść się po piwo...Dobry Boże, Charles! Wiesz, czasem zapominam, że on już nie żyje...

***

Królowa odpakowywała swoje nowe kapelusze z piórkami i przymierzała je wraz z damami dworu. Prędko zauważyła, że odkąd ona zaczęła zamawiać stroje z Wenecji, reszta dam zaczęła robić to samo. Wiele z nich próbowało także przefarbować się na rudo, wysmuklić sylwetkę, byleby upodobnić się do swojej pani. Jakby myślały, że to jej zaimponuje. Radowała się jednak, że wprowadziła modę na naukę i czytanie książek. Wiele niewiast zaczęło teraz przykładać się do lektur czy pisania.

– A ty, Elżbieto, lubisz stroje z Italii?

– Wolę Francję. – odparła dziewczynka, jak zwykle szczerze i odważnie.

Katarzyna Brandon i Anna Seymour zastanawiały się, jak ich pani mogła być w tak dobrym humorze. Osobiście obie siedziały jak na szpilkach na jej łożu. Anna skubała nici od chustki. Choć zawsze zachowywała spokój, nawet kiedy jej mąż wpadał w histerię i urządzał lamenty, teraz miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Wdowa po Księciu Suffolk mięła swoją suknię i nawet nie zastanawiała się, że tak nie wypadało tak wielkiej damie, że wyglądała brzydko, że była ona droga. Od kilku tygodni aresztowano tak wiele osób z ich dworu, tak wiele person wyznających protestancką wiarę. A od wczoraj do ich uszu dotarły plotki, że Jego Wysokość pragnie przesłuchać także je i Katarzynę Parr. Czyżby czekało je więzienie i tortury w Tower!? A może nawet wyroki śmierci?!

Prowadziły się tak, jak należy...Nigdy nie zdradziły króla, nie były lubieżne, dawały przykład swoim zachowaniem innym niewiastom. I teraz również pójdą na szafot? Niczym ta zdzira Anna Boleyn czy głupia trzpiotka z rodu Howardów? Jego Miłość zrówna je z nimi?!

– Może ciebie oszczędzi. Tak się ostatnio na ciebie patrzy... – Pocieszyła najmłodszą z nich żona Edward'a Seymour i położyła dłoń na jej dłoni.

Było to prawdą. Odkąd Książę Suffolk zmarł, Henryk coraz częściej spoglądał na wdowę po nim. Zawsze podczas wspólnych obiadów mówił coś do młodej Katarzyny, prawił jej komplementy. Na szczęście królowa nie miłowała Jego Królewskiej Mości i ufała, że jej przyjaciółka była cnotliwą oraz prawą niewiastą, więc nie była nad zazdrosna i nie gniewała się na nią.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now