czterdzieści dwa

188 22 29
                                    


Książę Edward naśladował swego ojca w wielu sprawach i dlatego zorganizował wspaniałe zabawy z okazji świąt na swym dworze.

- Lady Elżbieto, siostro! - ucieszył się na widok smukłej dziewczyny w czarnej, eleganckiej sukni. Chyba nie wdała się w swą okropną matkę. Jej ruchy, jej spojrzenia, jej sposób ubierania się. Była ubrana prosto i skromnie, lecz dostojnie i elegancko, tak jak nakazywali protestanccy uczeni. Sama prawdziwa kobiecość i klasa. – Jak dobrze cię widzieć! Mam dla ciebie prezenty!

– Witaj, Wasza Książęca Mość. – Uśmiechnęła się rudowłosa, jak zwykle nieco flegmatyczna i spokojna. Objęli się i poszli do tronu Edwarda, ustawionego na środku sali.

– Twój nauczyciel mówi o tobie same dobre rzeczy. Podobno bardzo cenisz sobie naukę.

– Tak, Wasza Wysokość. Uwielbiam zgłębiać świat, poza tym, nasza kochana, niestety nieżywa macocha mówiła, że tylko księgi mogą mnie wyzwolić.

– Wyzwolić? - zaśmiał się Edward. - Niby od czego? Przecież jesteś damą, nie żadnym więźniem czy wojennym zakładnikiem.

Eli westchnęła. Nie wyjaśniała mu. Mężczyźni nigdy nie zaznali uscisku i upokarzania, którego doświadczyła choćby ona czy Królowa Wdowa od Tomasza Seymour i nie rozumieli takich rzeczy.

– Może zatańczymy, mój bracie? – Spytała, patrząc na pary wirujące do świątecznej piosenki.

– Nie wiem, czy potrafię... – Chłopak zająknął się niepewnie. Nie chciał się upokorzyć przed całym dworem.

– Zaufaj mi, ja potrafię i ci pomogę! – Podała mu rękę i weszli między tańczących, a oni zaczęli bić brawo.

Eli wreszcie polubiła odwiedzanie królewskiego dworu. Jego mieszkańcy nieco zmienili się, odkąd ojciec zmarł. Teraz zamieszkiwali go głównie protestanci, których wspierał jej brat. A oni szanowali lady Elżbietę, wychowaną przez Katarzynę Parr, znakomitą damę, która wyznawała prawdziwą religię. Niektórzy nawet po cichu szanowali jej matkę i dawali wiary w jej niewinność, uważali ją za skrzywdzone dziecko. I tym razem bawiła się wspaniale. Szkoda jedynie, że Maria nie mogła być z nimi, ale Eddie za nią nie przepadał, a ona za nim.

***

Ojciec rzekł Robertowi, że nie może czekać wiecznie na tą całą Elżbietę. Że byłoby wspaniale, gdyby mógł wziąć ją za żonę, wszak zyskałby prawa do bycia królem Robertem, jednak arystokracja i szlachta by ich zabiła. Że jest już w odpowiednim wieku, by dorosnąć, dołączyć do świty księcia Edwarda i zamieszkać na dworze, ożenić się i przedłużyć coraz to bardziej imponującą familię Dudley'ów.

Amy Robsart była niewysoką, drobną młódką o bladej, słodziutkiej twarzyczce i złotych, wspaniałych kręconych włosach. Wyglądała na sympatyczną i uradowaną ślubem z Lordem Robertem.

Właściwie nie wiedział, czy powinien zapraszać Elżbietę na ceremonię ich zaślubin. Czy było to taktowne czy niegrzeczne? Nie chciał, by myślała, że porzucił ją dla Amy i już nic dla niego nie znaczyła, że nie chciał jej znać. Na szczęście jego ojciec wyręczył go, uznając, że siostrze następcy tronu pozostającej w jego łaskach należy się zaproszenie.

Elżbieta ukryła się w tłumie, więc chłopak stojący na ślubnym kobiercu nie mógł jej zauważyć. Nie chciała, by inni na nią patrzyli. Była pewna, że cały dwór wiedział o tym, że niegdyś wciąż przechadzała się z Lordem Robertem na spacery po ogrodach, rozmawiała w szkole i obok niego jechała, gdy dwór ruszał na polowania. Niektórzy zapewne teraz z niej kpili. Była sama jak palec, żałosna i upokorzona.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now