trzydzieści cztery

178 22 31
                                    


Elżbieta czuła się o wiele lepiej, odkąd poznała swoją najstarszą macochę. Wreszcie miała wrażenie, że ktoś się nią opiekował, że ktoś ją chwalił, że ktoś ją wspierał. Choć posiadała przyjaciół, siostrę, która spędzała z nią dużo czasu i często usiłowała przekazać jej swoje poglądy i wartości, opiekunkę, która również poświęcała dużo wysiłku, aby ją wychować, dopiero przy Katarzynie Parr poczuła się tak, jak gdyby uzupełniła coś, czego jej brakowało. Może to było to, co było między dziećmi a matkami? Może była dla niej kimś takim, jak rodzicielka, której nigdy nie posiadała?

– To...To do końca mi nie wyszło. – Przyznała, stojąc przed macochą z podarkiem świątecznym.

– Zrobiłaś to sama? – Królowa zdziwiła się. Spodziewała się dostać od swojej młodziutkiej pasierbicy jakiś śliczny pierścionek lub naszyjnik. – Czy to jakaś ozdoba? Coś do wystroju komnat, dodania sobie urody?

– Nie. – Dziewczynka burknęła urażona. – Napisałam coś dla ciebie. A właściwie to przetłumaczyłam z francuskiego. To tekst francuskiej księżniczki, siostry króla, Małgorzaty z Nawarry. O protestantach. Bo wiesz, Madame, ona bardzo ich zachwala i zaprasza na dwór wielu ludzi, którzy wyznają takie poglądy...

Eli spojrzała na nią z iskierkami w oczach. Królowa była taka cudowna! Nigdy nie brakowało jej własnego zdania. Nigdy nie ulegała cudzym poglądom, zawsze miała swoją własną rację lecz swojej macosze nigdy nie mogła odmówić racji. Wszystko, co wychodziło z jej ust było bardzo rozsądne i mądre, zdawało jej się być właściwym. Przemówiła do niej również, jeśli mowa o religijnych sprawach, Eli zgadzała się z nią całkowicie. Pragnęła jej zaimponować!

– Napisałaś? Och, Eli, to i tak wspaniałe, że podjęłaś się tego zadania. – Zachwyciła się starsza niewiasta. – Jesteś taka młodziutka! Mało komu w twoim wieku starczyłoby zapału i chęci, by zająć się czymś takim...I zdolności oczywiście! Jesteś bardzo pojętna!

Eli westchnęła. Gdyby skupiła się na tym na tyle, ile powinna i poprawiła niektóre błędy, które dostrzegła, lecz nie miała siły ich poprawiać, tłumaczenie byłoby wręcz doskonałe. Jednak z racji swoich niewielu wiosen i tak wzbudziło w jej macosze zachwyt. Przytuliła ją i ucałowała w policzek.

– Jestem z ciebie dumna!

Przeszły razem wesoło po wielkiej, jak zwykle wystrojonej na święta sali.

– Ale wiesz, Elżbieto...Może to nieskromne, lecz z siebie także czuję dumę. – Katarzyna poprowadziła je do lady Anny Seymour. – Moja droga, podaj mi moje dzieło.

Anna podała władczyni małą, lecz grubą książkę w brązowej oprawie, a ta pokazała ją Elżbiecie i wskazała palcem na swój podpis na okładce. Był on aktem pewnej odwagi. Do tej pory w Anglii bywały niewiasty, które pisały, lecz nigdy nie wydawały ksiąg pod własnym nazwiskiem. Wielu zrezygnowałoby z czytania książki kobiety. Mężczyźni raczej sądzili, że nie były one stworzone do tak wyższych rzeczy jak pisanie, a na dodatek rozważanie tak poważnych spraw jak religia. Co najwyżej mogłyby od czasu do czasu stworzyć jakiś wiersz, najlepiej o miłości, to byłoby nawet urocze.

– To moje przemyślenia na temat naszej wiary. Musisz ją przeczytać, Eli!

– Oczywiście, że tak uczynię! – Dziewczyna zawołała wielce podekscytowanym, wręcz rozchwianym głosem, co nieco zaklopotalo jej macochę. Nie była pewna, czy była niewiastą godną takiego podziwu ze strony młódki, dojrzewającej damy.

– Lady Mario!

Królowa dyskretnie odłożyła swoje dzieło na bok, widząc swą drugą pasierbicę, która zmierzała w ich stronę. Lady Maria z pewnością wiedziała o jej książce i z pewnością uznała ją za heretycką, sprzeczną z jej ideami. Uznała, że lepiej byłoby, gdyby obie nie poruszały tego tematu, który był dla nich tak ważny i łatwo powodujący złość. Bardzo lubiła tę niewiastę, uważała ją za mądrą i pełną dobroci, więc nie chciała poruszać z nią tematu religii. I właściwie nie przekazało jej to, że wierzyła w katolickie dogmaty.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now