siedemnaście

342 36 89
                                    


Maria bardzo narzekała na Jej Królewską Mość Kat Howard, jednak Eli niezwykle ją polubiła. Często zapraszały się do swoich komnat i posiadłości. Kat dostała od Jego Królewskiej Mości bardzo wiele sukien oraz klejnotów, aż tyle, że codziennie chodziła w innych. Dawała je przymierzać Elżbiecie. Malowały się wspólnie oraz czesały i przytulały. A najchętniej tańczyły. Książę Norfolk, wuj Katarzyny rzekł, że wszystkie niewiasty z ich familii były znakomite w poruszaniu się po parkiecie.

Tego wieczoru Jego Królewska Mość urządził ucztę, jednak nie przyszedł na nią z racji swojej obolałej, owrzodziałej nogi. Nakazał jednak iść Kat oraz wszystkim innym ludziom na dworze. Nigdy nie lubił, gdy ktoś widział go w złym stanie, dostrzegał, że miał jakieś słabości. Że nie był tylko wielkim, wspaniałym władcą namaszczonym świętymi olejami, a także zwykłym człowiekiem, który czasem żałośnie jęczał z bólu. A już szczególnie nie mogła dostrzec tego jego młoda małżonka, przy której udawał osiemnastoletniego, umięśnionego, podekscytowanego chłopaczka.

Eli siedziała obok swojej macochy i trzymała ją za rękę, aż jej najlepsza przyjaciółka, Joan Bulmer, spoglądała na nie z zawiścią.

– Muszę na chwilę wyjść – oznajmiła rudowłosa, wszak musiała udać się do wychodka. Nie miała swoich apartamentów w pałacu pana ojca, więc podeszła do swojej starszej siostry, siedzącej w oddali od królowej, by poprosić o użyczenie pokojów, które ona posiadała. Oczywiście, mogła tak, jak większość dworzan załatwić pewne sprawy za firanką, lecz Kat Ashley zawsze powtarzała jej, że takie zachowania nie przystały damie i nie tak winna postępować córa króla.

– Pójdę z tobą, Eli – oznajmiła Maria i powstała, obejmując już swoją nieco wyższą, lecz młodszą siostrę ramieniem.

– A ty po co tam idziesz? – zapytała Elżbieta.

– Idę z tobą, wszak pragnę z tobą pomówić.

– O czym?

– O tym, że coraz bardziej uwielbiasz tę całą Katarzynę Howard. Nie podoba mi się to.

– Ale dlaczego, Mario? Ona jest taka urocza! I taka piękna!

– I cóż z tego, moja droga? Cóż z tego, że jest piękna? – Trzymała emocje na wodzy, mimo że miała chęć zacząć krzyczeć na swoją siostrę. – Piękno to jedynie powłoka. Krucha powłoka. A kiedy się zniszczy, zostanie to, co było w środku. Co, kiedy stanie się starsza i jej uroda zacznie gasnąć? Co, gdyby nagle się rozchorowała, schudła, spuchła? Gdyby jej twarz zostałaby oszpecona przez wysypkę? Gdyby stała się brzemienna i ciężko przeżyła trudy tego stanu i porodu? Czy w Jej Królewskiej Mości zostanie coś urzekającego? Zresztą, nie musi nawet stawać się szpetniejszą...wystarczy się nią znudzić. Ileż można patrzeć, tylko patrzeć na tę samą osobę, Elżbieto? Sama powłoka nie da wiele! Nie lepiej było z twą matką...

Nie słyszała lub nie chciała słyszeć, jak Elżbieta smutno wzdychała. Nie chciała, by mawiano tak źle o jej rodzicielce.

– Nie byłam takim dzieckiem, gdy Jego Królewska Mość ją poślubił. Miałam aż siedemnaście wiosen. Nim kazała mu wygnać mnie z dworu, miałam okazję się jej przyjrzeć. Czy była piękną, to kwestia sporna, nawet bardzo... Lecz gdy założyła suknię z dekoltem, rozpuściła włosy i wszyscy mężczyźni reagowali tak, jakby ujrzeli Wenus! Jego Królewska Mość dawał jej zezwolenie na wszystko. Poświęcał cenne sojusze, wygnał mnie i matkę z dworu, machał jedynie dłonią, gdy jego przyjaciele go opuszczali... A jednak, moja droga! W pewnym momencie to się skończyło. Kiedy urodziła ciebie, córkę, zamiast upragnionego syna, a jej niewieście wdzięki znużyły naszego ojca nie miała do zaoferowania nic poza wrzaskiem i awanturami. I jak to się dla niej skończyło? Wszystkim nam wiadomo...zapowiadam, to samo spotka Jej Królewską Mość. Pożal się, Boże, Jej Królewską Mość. Nie ma w sobie nic królewskiego.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now