czterdzieści trzy

147 19 16
                                    


Czy umieranie w wieku piętnastu wiosen nie było bardzo przykrą sprawą?

Król Edward Szósty leżał na łożu śmierci i myślał o tym, jak bardzo żałował, że to już jego koniec. Choć wydawało mu się, że był bardzo dojrzały i poważny, wiedział, ile życia miałby jeszcze przed sobą. Nie zaznał go w pełni. Nie zakochał się nigdy w żadnej dziewce, nie bawił się tak dobrze na ucztach, jak opowiadali mu jego starsi kompani. Może nie należało słuchać tych, którzy mawiali mu, że jego młodziutki wiek to jeszcze nie czas na alkoholowe libacje, wielkie wygłupy i szaleństwa, które przystawały jedynie królowi? Może mógł wziąć swoich dworzan i zabawić się z nimi kiedy jeszcze potrafił ustać na nogach? Lecz co najważniejsze w życiu młodego księcia, nie zasmakował smaku władzy. Nie dostał tego, co mu się należało. Korony i rządów nad Anglią. Jedynie przygotowywał się do objęcia władzy, którą póki co dzierżył regent, jego wuj, Lord Protektor Edward Seymour.

Medycy, sprowadzani do niego jeden po drugim, załamywali ręce. Nie potrafili wspomóc go w żaden sposób, nawet pod wrogim spojrzeniem Lorda Protektora, pod wpływem błagań, gróźb posłania ich i ich familii na śmierć i innych szantaży.

– Czasem po prostu tak jest, moi panowie...Bóg chce wziąć kogoś do siebie i żaden geniusz, ni żaden lek nie jest w stanie mu przeszkodzić. – Tłumaczył smutno kolejny z nich. – Nie jest w stanie pomóc nawet królowi...

Można się wzbogacić po upadku, można się nawrócić, można odbudować reputację po skandalu, można nawet odzyskać cudze zaufanie po uczynieniu komuś czegoś złego. Choroba jednak jest nie raz siłą, której nie da się pokonać. Dlatego lekarz rozmawiający teraz z Edward'em Seymour uważał, że ludzie najbardziej powinni błagać Stwórcę o zdrowie.

– Biedny Jego Wysokość. Taki młody, taki inteligentny, taki pełen radości i sił... - Zachwycał się jego wuj, choć tak naprawdę nie miał zamiaru ich pielęgnować, a starał się je powoli w nim dusić. Niewiele brakowało mu do pełnoletności. Jeszcze tego by brakowało, by lata starań poszły na marne, a młody książę władał sam i miał rodzinę matki w poważaniu.

Skrzywił się, widząc, że chłopak dycha, plując krwią. Przecież miał tyle planów! Wpierw wygnać wuja Edwarda daleko od dworu, żeby gnił sobie na jakiejś prowincji. Później wziąć ślub z jakąś księżniczką, która będzie ładna tak, jak Maria Stuart, szkocka, kilka lat młodsza księżniczka którą zakłamani Szkoci niegdyś mu obiecali, a obecnie wydali za francuskiego następcę tronu. Reformy, zmiany! Jeszcze więcej religii protestanckiej, pomoc dla ubogich! Może jakieś podboje i wojny? Tak, ale to trzeba by przemyśleć. Porywczość nie była nazbyt dobrym pomysłem na działania, nigdy nie prowadziła do niczego dobrego.

Ożywił się na chwilę, lecz po chwili przypomniał sobie, że nie zrobi niczego, o czym marzył, ponieważ leżał na łożu, gnił i umierał. Wybudził się ze snu i znowuż poczuł wielki ból.

Przecież tu nie chodziło jedynie o jego marzenia i ambicje. Książę nie był jedynie zbyt młodym na śmierć młodzieńcem, a kimś specjalnym – jedynym, który miał prawo dziedziczyć koronę.

Edward nie miał młodszych braci. Był jedynym prawowitym następcą tronu. A przecie ktoś musiał na nim zasiąść. Cóż będzie z Anglią, gdy już odejdzie? Znowu pogrąży się w chaosie i wybuchnie kolejna wojna domowa. Znowu zatrzymają się w czasie, nie będą się rozwijać i będą daleko za innymi państwami? Tak bardzo nie chciał do tego dopuścić! Nie chciał, lecz nie mógł nic uczynić. Zrobiłby wszystko, by uratować swoją ojczyznę, by działania jego ojca o przedłużenie dynastii i pokój w niej nie poszły na marne!

– Wuju, podajcie mi papier i pióro. – Uniósł się z łoża resztkami sił, czując, że kręciło mu się w głowie. – I kogoś, kto będzie zapisywał. Będę pisał testament...

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now