dwadzieścia trzy

279 27 56
                                    


Właściwie trudno było stwierdzić, kto bardziej stracił zmysły w celi; czy była to królowa Katarzyna czy też lady Rochford, która została potraktowana jako winna niemal tak samo co para kochanków. W końcu to ona wspomagała ich w organizacji schadzek. Właściwie wpadł na nie i zachęcał do nich książę Norfolk, lecz kiedy Rochford, wrzeszcząc i kopiąc, próbowała o tym opowiedzieć, nikt nie dał w to wiary. Tomasz Howard był przecie człowiekiem honoru! Z pewnością nie uczyniłby nic na tyle haniebnego.

Joan Bulmer, która towarzyszyła swojej najlepszej przyjaciółce, oczekującej na decyzję Jego Królewskiej Mości, w jaki sposób potraktować, była pewna, że to Rochford mocniej oszalała. Katarzyna była wprawdzie nieobecna, wciąż zamyślona i zasmucona. Nie słuchała, kiedy wraz z innymi dziewczętami próbowały rozmawiać z nią o tym, jaką pogodę widziały dziś zza krat czy urządzić tańce w celi, lecz rozumiała, cóż działo się wokół niej. Starsza dama podobno przestała rozumować. Kiedy mężczyźni prowadzący śledztwo lub strażnicy do niej przemawiali, jakby nie słyszała i nie kierowała wzroku na ich osoby. Jeszcze mruczała coś pod nosem, mówiła do siebie.

Joan myślała tak do pewnego dnia.

– Moja najmilsza? – Kat nagle odezwała się do niej.

Brunetka powstała i ruszyła w stronę swojej przyjaciółki. Starała się być wciąż miła i radosna. Właściwie to dość łatwo, nawet w trudnych sytuacjach, udawało jej się zachowywać dobry humor i nie myśleć wciąż o swych troskach. Przecież wcale nie była w tak okropnej sytuacji; zarzucono jej wprawdzie, że ukrywała przewiny królowej, lecz z tego co słyszała, nie zamierzano wydać jej na śmierć, podobnie jak reszty dam dworu. W innej sytuacji była Kat! Przecież wiadomym było, że król nie mógł zdecydować się na nic innego niż wysłanie jej na szafot! To było wręcz pewne!

Poza tym, wcale nie siedziały w lochu, w którym mieszkały szczury i pająki, tak jak Joan sobie to wyobrażała. Kat była królową, a ona i reszta jej dam dworu były szlachetnego urodzenia. Dlatego właśnie dostały śliczne, duże i czyste apartamenty. Najgorsze cele były dla złodziei...

– Tak, kochanie?

– Szkoda, że w tych oknach mamy kraty... – Blondynka rzekła bardzo dziwnym głosem, a Joan nie widzieć dlaczego, poczuła niepokój w głębi duszy.

– Kraty? Chciałabyś, by lepiej było widać ogród za nimi? I żeby docierało do nas więcej słońca?

– Nie...Bo wtedy wyskoczyłabym z niego. I nie czekałabym na wyrok. I nie musiała iść na plac, na którym będzie tylu źle spoglądających na mnie ludzi. I byłoby po sprawie.

– Kat, co ty mówisz?! Wiesz, że to ciężki grzech? Po tym nie mogłabyś już iść do nieba!

Było to prawdą. Według nauk kościoła odebranie sobie życia było czynem, którego Pan Bóg nie mógł przebaczyć. Kat pamiętała jedną z dziewcząt z domu Księżnej Wdowy, która niegdyś kładąc się spać, niby przypadkiem potłukła kieliszek od swojego picia. Gdy już każda z piętnastu dziewcząt, które spały w tej izbie usnęła, podcięła sobie ręce. Rano, gdy wszyscy się przebudzili, leżała, a dookoła jej ciała i na poduszce widniało bardzo dużo krwi. Wszystkie, nawet te najwrediejsze i te, które nazywały ją grubą, brzydką świnią szturchały ją, płakały, próbowały zbudzić. Jednak się nie dało. Ona już nie żyła. Księżna Wdowa po wszystkim wzięła je wszystkie na salę i orzekła, że choć była dobrą niewiastą, wcale jej nie żałowała. Popełniła bowiem największy grzech w życiu. Nie uszanowała woli Boga. Odebrała sobie żywot, a to mógł uczynić tylko on, Stwórca.

– Nie wiem, czy istnieje coś gorszego niż ta ziemia, Joan...Wiesz, kiedy pan Mannox, król i Culpeper byli między moimi nogami...myślę, że taki ból odczuwa się w piekle, w tych ogniach i kotłach diabłów.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now