dwadzieścia sześć

243 24 39
                                    


Lady Parr z początku była zadowolona z propozycji swej pani. Rzeczywiście, byłaby urzeczona, gdyby mogła zająć się czymś innym niż rozmyślaniem nad odejściem męża i rozmyślaniem o tym, że czyniła źle, knując już za plecami o kolejnych zaślubinach. Poza tym bardzo chętnie poznałaby bliżej lady Marię i oczywiście jej ojca, swojego króla.

Maria jednak dziwnie prędko wyszła ze spotkania. Uznała, że była w konieczności udać się na mszę do kaplicy, właśnie wówczas i w tym momencie. Katarzyna była tym nieco zdziwiona; przecież msze były odprawiane kilka razy dziennie, czy nie mogła udać się później? Poza tym całe to zaproszenie zdawało jej się być zaskakujące – nigdy nie trwała z Marią w dużych zażyłościach. Obecnie ta podeszła do niej i nakazała jej iść na spotkanie z najważniejszą osobą w państwie.

– Lady Katarzyno, moi pokraczni słudzy przynieśli ciasteczka. Lubisz ciasteczka?

Cała drżysz, zimno ci? Wy durnie, czy nie możecie odpowiednio rozgrzać tego kominka!? Ruszcie te tłuste dupska i dołóżcie drewna! Dobry Boże, jacy wy jesteście wolni. Ja w waszym wieku byłem taki chudy i taki szybki, a wy to jakieś rozlazłe ślimaki!

Jego Królewska Mość okazał się być już dość wiekowym, bardzo masywnym i niezbyt przystojnym, lecz za to niesamowicie uprzejmym mężczyzną. Gdyby nie wiedziała o kilku sprawach zaczęłaby darzyć go sympatią, należało mu się to. Pamiętała jednak ostrzeżenia swojej własnej siostry, która już jakiś czas służyła na dworze. Z początku dla każdej niewiasty, która mu przypadła do gustu był dobry i miły, uprzejmy oraz rycerski. Spełniał każdą ich zachciankę, nawet polityczną, pozwalał sobą manipulować, obsypywał prezentami. Później, w najlepszym wypadku dla tej damy, nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.

Zaraz, o czym ona myślała? Czy to możliwe, aby podobała mu się w ten sposób? Nie, z pewnością nie. Był królem. Zapewne pożądał najmłodszych i najpiękniejszych dam w królestwie. A ona miała przecież już trzydzieści wiosen i była pewna, że w Anglii można łatwo było znaleźć niewiastę ładniejszą niż ona.

– Jedz, jedz. Jesteś taka zgrabniutka, nic ci się nie stanie, jeśli uraczysz się ciasteczkiem.

Rzucił jej komplement – Boże, chyba naprawdę mu się podobała!

– N...nie przeceniałabym siebie, Miłościwy Panie. Myślę, że na dworze jest wiele podobnych do mnie dam. – Być może nakierowała tym króla na poszukiwanie innej i zniszczyła jej życie, lecz czy czasami nie należy myśleć o sobie?

– Nie bądźże taka skromna, pani. Jeszcze drżysz? – Nachylił się i zapytał cicho, po czym odwrócił się i ryknął: – Więcej opału!

– T...to zapewne wina schorzenia, na które cierpię, mój panie. Powoduje ono u mnie bezpłodność. – Zaczęła sprytnie, by zniechęcić go do siebie, wszak wiedziała, że bardzo źle mawiał o jałowych kobietach. Choć przyszło jej to trudno, trzęsła się ze strachu. Trudno było jej stać przed samym majestatem, a w dodatku przed królem, którego tak wielu ludzi nazywało okrutnym, królem, który skazał na śmierć dwie żony.

– Biedna ty, moja pani. Cóż, ja też już raczej nie spłodzę dziedzica. Na szczęście mam swojego kochanego Edwarda, którego dała mi moja najdroższa małżonka Jane...

– Zawsze chciałam mieć dziecko, lecz widocznie Bóg nie powołał mnie, abym była matką... – Westchnęła zgodnie z prawdą. – Na szczęście mogłam wychować dzieci lorda Latimera, które zostały osierocone przez matkę. Czasami tak jest, nic nie zmienimy, po prostu mamy swoje przeznaczenie i musimy je przyjąć, nim się cieszyć.

Henryk uśmiechnął się pod nosem.

– Moja droga, ty nawet nie wiesz, jakie szczęście może ci przynieść to twoje przeznaczenie!

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now