🏵️ cztery 🏵️

633 68 138
                                    


Było już po północy. Królowa Anna z Kliwii leżała leżała już w łożu, przebrana ze swojej sukni i odziana w długą, białą koszulę która zdawała się być ogromna na jej szczupłym ciele. Jeździła palcem po pozłacanym na dekolcie pasie i z sercem, które niemalże wychodziło jej z piersi, czekała na króla.

Wiedziała, że zapewne nie był pocieszony jej urodą. Nie pasowała do renesansowych standardów piękna, nie mogłaby pozować do obrazów z kobieco zaokrąglonymi blondynkami z regularnymi, klasycznymi rysami. Mimo, że jadła dość wiele, zawsze była bardzo szczupłą damą. Miała też włosy w kolorze ciemnego brązu, niemal czerni i ostre rysy twarzy. A na cerze krosty po ospie, którą ledwo przeżyła w dzieciństwie. Było jej przykro z tego powodu, lecz sądziła, że król powinien ją zrozumieć. W końcu sam był bardzo, bardzo pulchny, siwy i wiekowy. A przecież Ewangelia głosiła, że nie wygląd człowieka liczył się najmocniej, a wnętrze. Czy to nie świadczyło o jego próżności?

– Król ma władać państwem! To wasz dar od Boga! Czy Boże dary się czci i pielęgnuje, czy też wystawia na cierpienie!?

Uniosła głowę, słysząc z dala krzyki Jego Królewskiej Mości; niezbyt rozumiała o co mu chodziło.

– Któryś z was powinien iść tam i za to perfidne oszustwo przespać się z nią za karę! Zamknij tę japę, Cromwell! Nie dość, że zawinił to jeszcze śmie się odzywać!

Dureń niewdzięczny...jaki ja pożytek z ciebie mam!?

Usłyszała trzask, po którym nastała chwila ciszy.

– Nie! Ja tam nie pójdę...nie! Kazałbym któremuś z was przebrać się za mnie i iść do tej dziewki, ale jak pomyślę, że syn któregoś z was mógłby zasiąść po mnie na tronie, to aż mnie mdli, durnie!

Coś uderzyło w ścianę, a potem z ust króla wydobył się wielki wrzask.

- Aua! - ryknął po tym, jak uderzył pięścią o twardą, pałacową ścianę i nie wiadomo czemu sprawiło mu to ból. – Widzicie, durnie!? Widzicie!? Przez was zejdę z tego świata prędzej, niż przewidziała boska wola! Wpędzicie mnie do grobu! Zejdźcie mi z oczu! - Wszyscy! Nie chcę na was patrzeć! Tak to jest jak bierze się świtę z niziny społecznej!

***

– Moja pani. Już jestem.

Brzuch króla zdawał się być jeszcze bardziej ogromny w białej, naprawdę szerokiej koszuli z haftowanymi rękawami; te, które miały niewiasty oczekujące dziecka zdawały się przy nim nosić małe, zgrabne kuleczki.

Anna naprawdę nie to chciała widzieć w swoim mężu, lecz było to niestety pierwszym co rzucało jej się w oczy, gdy wpadł do komnaty.

Szybko wstała z łoża i modląc się, by nie był zły za to, że położyła się przed jego przyjściem, skłoniła się niezdarnie.

– Wasza Królewska Mość...

Ruchem dłoni dał jej znać, że ma się teraz położyć, a gdy to uczyniła sam zaczął iść w kierunku łoża.

Łoże trzasnęło, gdy jego wielkie ciało na nie opadło. Potem, gdy się układał trzasnęło jeszcze dwa razy.

W Kliwii niewiele jej mówili o tej części ceremonii; kazano jej jedynie ułożyć się na plecach, słuchać króla i robić wszystko, co miał jej rozkazać. Sama, już w łożu męża, miała przekonać się, co miało wydarzyć się dalej. Opowiadanie jej o tym miało ją ponoć zepsuć i zachęcić do popełnienia grzechu.

Jego zepsute zęby chyba dały o sobie znać; coś strasznie brzydko zapachniało, gdy obróciła się w stronę jego twarzy. A może to był wrzód na jego nodze? Ta niezagojona rana, którą według opowieści miał zdobyć w czasie turnieju rycerskiego, podczas którego spadł z konia?

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now