szesnaście

357 38 100
                                    


– Czy już przestałaś się gniewać?

Robert Dudley podszedł do swojej przyjaciółki, Eli, która stała nad rzeczką z założonymi rękami.

– Ale już nie będziesz prawić takich głupstw? – Obróciła się do niego łaskawie i uczyniła dziubek z drobnych, lecz pełnych ust; matka opowiadała mu, że Anna Boleyn przybierała czasem identyczny wyraz twarzy.

Ale ona podobno miała ciemne włosy, a Eli jest taka miedziana... pomyślał chłopak z zachwytem. Niedawno zaczął dostrzegać, jak wspaniale wyglądały jej pukle, szczególnie kiedy je rozpuściła czy też gdy lśniły w słońcu. Szalenie pasowały one do jej bladej cery i zielonych oczu!

– Jakich głupstw?

– Że familia to świętość, ojciec najważniejszy, bla, bla, bla.

– Obiecuję, nie będę.

Uważał, że nie miała racji, lecz przytaknął, wszak nie chciał dłużej się z nią wykłócać. Musiał przyznać, że tęsknił do niej.

– Chodźmy na spacer. Potrzebuję odrobiny ruchu. – Zarządziła młódka i podała mu swoją szczupłą dłoń. Tak naprawdę to również pragnęła spędzić z nim odrobinę czasu, lecz nie chciała mu się do tego przyznawać.

Musiała przyznać, że niespecjalnie ufała ludziom. Widziala, jacy wszyscy byli zakłamani. Pan ojciec udawał podczas przemów tak uprzejmego wobec Anny z Kliwii, a potem, kiedy ludzie skupili uwagę na czymś innym, zaczynał spoglądać na nią z obrzydzeniem i warczeć. Guwernantki i niańki w jej domu czasem bywały niezwykle miłe oraz urocze dla siebie, a za kilka godzin rozpowiadać sobie różne plotki na swój temat. Podobnie działo się w szkole.

Nie chciała więc, by ludzie znali jej sekrety oraz uczucia. Byłoby jej smutno, gdyby rzekła do Roberta, że był dla niej ważny, a później on śmiałby się z tego do innych niewiast czy kampanów. Poza tym, jej myśli mogłyby mu się nie spodobać. Maria często krzyczała na nią, kiedy opowiadała jej, co sądziła o panu ojcu, kazaniach księdza czy swojej matce.

– Ptaszki ćwierkają, słyszysz? – zapytał Robert, a ona pokręciła głową.

– Nie obchodzą mnie takie sprawy. To jakieś ckliwe głupstwa.

Robert parsknął. Eli nie była taka, jak większość dziewcząt w ich wieku; nie płakała podczas słuchania poezji o miłości, nie czytała romansów w tajemnicy przed opiekunami. Miała dni, kiedy bardzo często powtarzała, że nie chciała mieć brać ślubu, mieć dzieci i kochać kogokolwiek. Sam nie wiedział dlaczego, lecz było mu nieco smutno z tego powodu.

– Mam większy kłopot na głowie – mruknęła, bo choć nie powinna, chciała mu o tym wszystkim opowiedzieć. Nie wiedziała z jakiego powodu wierzyła, że mogła mu ufać.

– Jaki? – Czarnowłosy zainteresował się.

Chwilę później wyjęła z małej torebki dwie rzeczy; jakąś zaplamioną kopertę i złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie litery B.

***

– Anno z Kleve! Ty kiedy się wymalujesz, od razu lepiej wyglądasz! Pasuje ci to czerwone smarowidło!

Henryk, z racji dyplomatycznych zabiegów, zaprosił do siebie żonę, z którą niedawno wziął rozwód. Musiał dbać o dobre relacje z jej bratem, zwłaszcza, że ta niewiasta okazała mu całkowite posłuszeństwo; od razu wyraziła zgodę na rozwód.

Wszyscy dworzanie myśleli, że znowuż miał zamiar przy niej ciężko wzdychać i na nią warczeć, jednak okazało się, że ucieszył się na widok tej damy. A ona rzeczywiście, wyglądała jakoś inaczej.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now