piętnaście

348 34 115
                                    


Maria myślała, że nie mogła znieść Anny z Kliwii, księżniczki z protestanckiego państwa u boku swojego ojca. Jednak okazało się, że mogło być gorzej!

– Dzieci-śmieci! Oto moja nowa małżonka, Katarzyna Howard!

Tamta przynajmniej była niewiastą o odpowiedniej krwi, właściwym urodzeniu! Na miejsce nowej żony przyprowadził zwykłą szlachciankę, od nazwiska której córce króla zrobiło się słabo. Howard! Kuzynka Anny Boleyn! Członkini tego przeklętego, wyrzeczonego jakiejkolwiek moralności rodu! Co za doskonała partia na królową!

Nie musiała rozmyślać, jak ta niewiasta zdobyła serce jej ojca. Była ladacznicą! Na pewno przekonała go nieczystymi gierkami, najróżniejszymi przebrzydłymi sztuczkami, których żadna przyzwoita niewiasta nie powinna znać.

– Musicie mi przebaczyć, że nie zaprosiłem was na wesele, lecz wzięliśmy mariaż w tajemnicy... – poklepał niewiastę po zgrabnych, dziewczęcych pośladkach. – Rozumiecie, że najbardziej lubię przebywać sam z moją Kat...

Była ładna. Bardzo ładna. Aż za ładna. Takie lalki zawsze były puszczalskie, pozbawione wszelkich wartości oraz skrupułów.

Według Kościoła król każdego państwa należał do boskich wysłanników, których Stwórca miał zesłać na ziemię by władali. Znaczyłoby to, że tacy ludzie należeli do nieomylnych, zawsze czyniących odpowiednio. Maria mimo tego, że znała ten fakt i bardzo wierzyła, miała wrażenie, że jej pan ojciec znowu się pogubił i czynił źle.

– No, co? Co się tak gapisz, Kat? Nie przemówisz do moich dziatków!? Jesteś ich macochą!

Macochą...jestem od niej pięć lat starsza, jeśli nie więcej... pomyślała najbardziej wiekowa córa Jego Królewskiej Mości. I poczuła się nieco zdenerwowana; dlaczego ta młodsza od niej dziewka miała już małżonka, ponadto niegodnego jej osoby, a ona wciąż była panną?

– Wi...witajcie – wyszemrała cicho jasnowłosa.

Katarzyna nigdy nie była w takiej sytuacji. Nigdy nie witała nikogo jako pierwsza, ważniejsza persona, a oficjalne, doniosłe spotkania odbywała jedynie z Księżną Wdową oraz wujem. Przeraziła się nieco tym przemawianiem do królewskich dzieci. Zwłaszcza, że lady Maria spoglądała na nią z niezbyt zadowoloną miną.

– Witaj, Madame – książę Edward, z kolei od maleńkości nauczany przemawiania i przedstawiania się nowym personom, od razu przejął inicjatywę. – Będziesz teraz królową? A wiesz, że moja mama też nią była?

– Wiem...pokój jej duszy...

– Tak, tak...a lubisz kasztany w cukrze? I koniki na biegunach? – Jako tak młody człowiek nie rozmyślał jeszcze zbyt długo oraz ze smutkiem nad śmiercią rodzicielki.

W całym tym incydencie to nowa królowa bardziej odgrywała dziecko, a kilkuletni książę jej starszego, pewniejszego siebie opiekuna.

– Lubię...lubię kasztany, wszak konika nigdy nie posiadałam... – Jej największym marzeniem z dzieciństwa było posiadanie klocków lub lalki, lecz Księżna Wdowa uważała zabawki za zbędną stratę czasu prowadzącą ku próżności.

– Tylko nie jedz za dużo tych kasztanów, bo ci ten tyłeczek za bardzo urośnie! – Król znowuż klepnął ją w tę część ciała.

Eli zauważyła, że tej niewieście nie podobało się zachowanie jej ojca. Kiedy uderzył ją w poślady, nieco się skrzywiła.

– A to moje drugie dziecko! Elżbieta! – Wskazał na swoją średnią latorośl.

Katarzyna nieco się jej obawiała; nie spoglądała nieprzyjemnie jak Maria, lecz przez całą tę rozmowę patrzyła na sytuację i intensywnie nad czymś rozmyślała. Była mądrą dziewczyną, to dało się dostrzec już po jej przytomnych, poważnych oczach.

🏵 Elżbieta 🏵 [BYŁA WYDANA]Where stories live. Discover now