Pov Ilithyia- Toby to naprawdę dobre dziecko, śpi zawsze wtedy gdy jego rodzice chcą się sobą zająć - mruczy Ethan zwisając nade mną i składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi. Jesteśmy w salonie by przypadkiem nie obudzić naszego synka.
- To wychodzi na to, że charakter odziedziczył po tobie, bo ja nigdy do grzecznych nie należałam - łączę nasze usta, ale nasz pocałunek niestety zostaje brutalnie przerwany przez gwałtowne otwarcie drzwi. Jak tylko podnoszę głowę i widzę Harry'ego to wiem, że zaraz wybuchnie prawdziwa awantura.
- Ty się do cholery uwziąłeś na nas czy co? Dwa dni, tylko tyle postanowiłeś nam dać spokoju - wkurza się Ethan na którego najwidoczniej widok jego brata nadal działa drażniąco.
- Jestem tu w zupełnie innej sprawie. I proszę zejdźcie z siebie, bo ciężko mi na to patrzeć - nie chcę robić mu przykrości, więc sama delikatnie spycham z siebie Ethana. Harry zbliża się do nas i siada w fotelu. - Wreszcie udało mi się ustalić kto wynajął tych idiotów którzy do ciebie strzelali.
Bystrzeje na jego słowa, sama jestem ciekawa komu zależało na śmierci mojej i Nialla, bo tak pewnie by się to skończyło, oczywiście jeśli wziął by się za to ktoś bardziej kompetentny.
- Znam tę osobę?
- Niestety tak, to Louis - mam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, a następnie poprosić Harry'ego by nie żartował na takie tematy. Dobrze znam Louisa, a poza tym podczas naszego ostatniego spotkania miło nam się rozmawiało. Nigdy też niczego mu nie zrobiłam, więc nie miał żadnego powodu by chcieć zrobić mi krzywdę albo chociaż Niall'owi.
- Zmień lepiej informatora, bo ten jest do bani. I nie wiem co chcesz osiągnąć tym żebym była zła na Louisa - jestem tak wściekła, że nie potrafię usiedzieć na miejscu. Od razu wstaje i zaczynam się przechadzać po pomieszczeniu.
- Tyle, że to prawda. Podejrzewam, że chciał ci zrobić krzywdę żeby to bezpośrednio zabolało mnie. Wie, że jesteś moją jedyną słabością, poza tym twoja śmierć zabolałaby także Ethana, a on i do niego ma żal.
- Cholera - odzywa się brunet.
Wiem, że to wszystko brzmi logicznie, ale ja nie chcę sobie nic takiego dopuścić do świadomości. Spędziłam z Louis'em bardzo dużo miłych chwil, poza tym do tej pory służyliśmy sobie pomocą. Nie rozumiem czemu tak nagle uświadomił sobie, że moja śmierć w czymś mu pomoże.
- I co zamierzasz z tym zrobić? Każ go złapać i unieszkodliwić - znowu odzywa się Ethan.
- Tak, ale to nie jest takie proste. Dopóki on jest na wolności to wy nie jesteście tu bezpieczni. W każdej chwili może się tu pojawić.
- No to sobie z nim poradzę - niech Louis powie mi prosto w twarz, że chce mnie zabić.
- Ili w bezpośredniej konfrontacji nie masz z nim szans. Ty, Ethan i Toby musicie się przeprowadzić do mnie i to dla waszego bezpieczeństwa. Jeśli nie zależy ci na własnym życiu to pomyśl o swoim dziecku.
Liczę na waszą opinię