Pov IlithyiaZdaję sobie sprawę z tego, że błagania Harry'ego najpewniej nic nie dadzą, ale co ja innego mogę teraz zrobić. Jestem nie uzbrojona, a wystarczy jeden jego telefon by Toby pożegnał się z życiem.
- Chciałbym żebyś kochała mnie przynajmniej w połowie tak jak tego małego. Gdybyś na samym początku ze mną została to nawet jakbym się dowiedział, że to nie moje dziecko to miałbym to gdzieś. Wychowałbym go z tobą jak swojego. Stworzylibyśmy prawdziwą rodzinę, ale nie ty wolałaś uciec.
- Jak od ciebie uciekałam to nie miałam pojęcia, że jestem w ciąży - wtrącam.
- Ale teraz zamierzałaś zostać z Ethan'em. To on miał być ojcem twojego dziecka.
- Zaoferował mi, że uzna dziecko i nie będę mieć z tobą żadnych kłopotów. Uznałam, że tak będzie najprościej. Sądziłam, że przez tyle miesięcy to mogłeś sobie kogoś znaleźć. Nie chciałam ci rujnować życia.
Uśmiecha się na moje słowa, a następnie chwyta mnie za ramię czym zmusza mnie bym wstała.
- Gdybym cię nie znał to może bym uwierzył, że się mną martwiłaś. Po tym czasie, który z tobą spędziłem, wiem, że ty przede wszystkim myślisz o sobie. Nie, teraz ten mały jest najważniejszy.
Zaczyna się przechadzać po pomieszczeniu.
- Długo myślałam i uświadomiłem sobie, że zabicie tego dziecka nic mi nie da. A jak go tu zatrzymam to będę miał możliwość sterowania tobą skarbie. Jeśli tylko zrobisz coś co mi się nie spodoba to ucierpi twój synek, a nie to już jest nasz synek.
Łapię mnie za biodra i przyciąga do siebie.
- Skontaktujesz się z Ethan'em i w dość dosadny sposób przekażesz mu, że to moje dziecko i po namyśle zdecydowałaś, że to ze mną zostaniesz. Ma o tobie raz na zawsze zapomnieć.
Nie narzekam ani nie dyskutuje. Dla mnie liczy się jedynie to, że moje dziecko nie ucierpi.
- A kiedy odzyskam Toby'ego? - skoro z nim zostanę to chyba logiczne, że powinnam być odzyskać mojego synka.
- Jeszcze dziś przyniesie ci go Brandon. Ty zostaniesz u mnie, a on będzie w twoim pokoju? - co? Jak mam zostawić samo w pokoju pieciotygodniowe niemowlę. To szaleństwo.
- On jest na to za mały.
- To sobie kupisz takie coś przez co będzie słychać czy płaczę czy nie, lub coś innego. Tą noc jakoś sobie poradzimy, a jutro pójdziesz z Theo na zakupy. Jedno jest pewne, nie będę się w nocy tobą dzielił.
- Ale - chcę dalej mówić, ale mi przerywa.
- Nie dyskutuj już że mną. Ciesz się lepiej z tego co dostałaś - ociera łzy z moich policzków. - Koniec też z sypianie z innymi. Tym każę sobie bardziej niż ciebie.
Puszcza mnie, a następnie podchodzi do szafki i wyciąga z niej komórkę. Moją komórkę. Podają mi ją.
- Nie odkładajmy tego co można zrobić od razu. Dzwoń do Ethana, a późnej do swojego brata, bo jego też nie chce oglądać.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.