35

525 49 2
                                    


Pov Harry.

Minął już ponad tydzień od wyjazdu Ilithyii, a ona przez ten cały czas nie odezwała się do mnie ani słowem. Jedyne dobre jest to, że nie skontaktowała się także z Ethan'em. Przynajmniej jego nie faworyzuje. A to już jest połowa sukcesu.

- Napijesz się - przychodzi do mnie Ethan z butelką. Ostatni praktycznie ciągle piję. Co nie jest do niego podobne ani odpowiednie. Mój brat powinien bardziej na siebie uważać.

- Daj, ale ty się napij soku lub herbaty. Wystarczająco już mamy zmartwień, nie potrzeba byśmy musieli jeszcze jeździć po lekarzach - zabieram mu butelkę. - Ja sam cię czuję jakbym zaraz miał dostać zawału.

- Myślę, że tym razem wybierze ciebie - mówi i siada na fotelu. Ja znajduje się na kanapie, obaj siedzimy w salonie. - Tyle czasu razem spędziliście i pewnie zauważyła, że akceptujesz Toby'ego. Stracę ją i mojego synka, ale jeśli ma być dzięki temu szczęśliwa to nie będę się sprzeciwiał. Proszę tylko byś nie utrudniał mi kontaktu z Tobym, możesz nie wierzyć, ale mi naprawdę na nim zależy.

- Co ty jest teraz z Jasonem, a on na pewno robi wszystko byleby tylko przekonać ją by mnie raz na zawsze zostawiła. A jak się już tak stanie to ja przysiegam, że przestanę ją zmuszać by dla mnie pracowała. Zrezygnuje z niej chociaż już pewnie nigdy nikogo tak nie pokocham jak jej - otwieram butelkę z jakimś alkoholem i piję prosto z niej. Kurwa cierpię, ale ileż można walczyć z własnym bratem. Poza tym ja także pragnę by Ilithyia nie cierpiała.

- Teraz dobrze widać, że obaj ją prawdziwie kochamy. Los jest jednak okrutny - niestety. Byłbym w stanie oddać dosłownie wszystko byleby tylko być z Ilithyią i nie sprawiać tym samym przykrości Ethan'owi. Oczywiście wiem, że ta sytuacja jest też z mojej winy, bo gdybym wcześniej nie próbował go uszczęśliwiać na siłę to nie byłoby żadnego problemu.

***
- Harry obudź się do cholery! - ze snu wyrywa mnie potrząsanie ramieniem i podniesiony głos Nialla. Kurwa, czemu on nie daje mi spać? - Ilithyii nie ma, Brandona ma wolne, a ty także nic nie robisz. Sam nie dam rady tym wszystkim zarządzać.

- Poradzisz sobie. Ja i tak nie ma teraz do niczego głowy. Wystarczy, że utrzymamy interesy na takim poziomie jakie obecnie są.

- Harry trzeba załatwić sprawę postrzału Ilithyii. Ten który to zlecił musi ponieść konsekwencje, bo inaczej może kolejny raz się na coś takiego poważyć.

No i od razu się rozbudzam. Przez to wszystko co ostatnio miało miejsce w ogóle o tym zapomniałem. A przecież takiej sprawie nie można pozostawić samej sobie. Następnym razem ktoś sprawniejszy może dostać podobne zlecenie i wydarzy się prawdziwa tragedia.

- Masz rację, ten który jest winien cierpienia Ilithyii za wszystko zapłaci i to z nawiązką _mówię o wstaje z łóżka.

Czas działać.

Liczę na waszą opinię.

Nowy Początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz