Pov Ilithyia- Niall błagam cię zawieź mojego synka do Jasona. Obiecuję, że nie powiem Harry'emu, że mały był ze mną. A Theo się jakoś przekupi. Zaoferuje mu sporo kasy, a on będzie siedział cicho. A jak Harry odzyska mnie to nie będzie już chciał małego. Całą swoją złość przeleje na mnie.
- Ili to nie możliwe, już go poinformowałem, że wiozę mu ciebie i twoje dziecko. Poza tym rozkaz był jasny, Harry kazał przywieść także twojego syna - teraz do dopiero czuję ucisk w sercu i brzuchu. Swój załzawiony wzrok kieruję na Toby'ego. Muszę go ochronić. Nie mogę pozwolić by stała mu się jakąkolwiek krzywda.
- Już jestem - do samochodu wraca Theo. Podaje mi kubek z kawą bardzo bogatą kanapkę. Jest taka duża, że nie dam rady jest całej zjeść. - Czemu płaczesz? - pyta, siadając obok mnie.
- Przynajmniej ty obiecaj, że zrobisz coś by uratować mojego synka - wiem, że on nie ma za dużo do powiedzenia, ale trzeba spróbować wszystkiego. Nie mogę nie wykorzystać tej okazji.
- Bardzo chętnie bym to zrobił, ale szef nie będzie w tej kwestii pytał mnie o zdanie. Nie sądzę też byśmy mieli ze sobą później kontakt.
Jak dojeżdżamy do domu Harry'ego to boję się jeszcze bardziej co nie uważałam za możliwe. Sama jednak niosę Toby'ego i mocno przyciskam go do siebie. On chyba wyczuwa mój podły nastrój, bo jest niespokojny. Robię jednak wszystko by głośno nie płakał. Nie chcę jeszcze bardziej irytować Harry'ego.
Zauważam go siedzącego w salonie. Głowę ma spuszczoną i spogląda na podłogę. Teraz już wiem czemu kazali mi tu samej przyjść.
- Dokładnie sobie zaplanowałem co z tobą zrobię jak tylko znowu wpadniesz w moje ręce - zaczyna. Najwidoczniej zauważył, że już przyszłam. - Wiele by z ciebie nie zostało. Później dowiedziałem się, że byłaś w ciąży i urodziłaś dziecko. Automatycznie pomyślałem, że ono jest moje i wiesz, że nawet się ucieszyłem - podnosi wzrok. Wstaje też i się do mnie zbliża. - Postanowiłem to rozegrać dość delikatnie dlatego wysłałem do ciebie Ethana. A ten później wręcz z uśmiechem na ustach zakomunikował mi, że oni jest go. Powiedział też, że razem z tobą wychowa waszego syna.
Chociaż mówi spokojnie to wiem, że w głębi jest wściekły. Oby jednak swoją złość wylądował na mojej osobie.
- Zmieniłaś się. Jednak nie twierdzę, że na gorsze, przyznaję, że jesteś teraz bardziej pociągająca. Może zaraz cię tak zerżnę, że nie dasz rady wstać - jeszcze bardziej się do mnie zbliża.
- Pięć tygodni temu rodziłam, trzeba poczekać przynajmniej tydzień.
- Pięć tygodni - powtarza za mną. - A skąd pewność, że to dziecko mojego brata? Równie dobrze może być moje.
Cholera i co ja mam teraz zrobić? Dalej grać i wykorzystać papieru twierdząc, że Ethan jest ojcem czy powiedzieć prawdę, że nie mam pojęcia kto mi zrobił Toby'ego?
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział