25

555 47 3
                                    


Pov Ilithyia

Facet rzuca przede mnie te paczkę z narkotykami, a biały proszek się rozsypuje. Teraz już jestem stuprocentowo pewna, że to nie była czysta kokaina tylko jakieś zmieszane gówno. Albo Grigorij zwariował i postanowił nas skompromitować lub to po prostu nie są jego ludzie tylko jacyś oszuści, którzy chcieli się na nas wzbogacić wykorzystując imię i nazwisko Grigorija.

Jak tylko zauważam, że oni obaj sięgają po pistolety to robię to samo. A kątem oka widzę, że Niall postępuje podobnie.

-Jeśli nam powiecie od kogo się dowiedzieliście, że mamy się dziś spotkać z Grigorijem Stanskim i od kogo macie ten trefny towar to wyjdziecie z tego żywi - odzywa się Niall. Ja się nie odzywam, bo nie mam zamiaru niczego obiecywać. Jak tylko dowiem się tego czego chce to po prostu ich zastrzelę. Po tym czego się dopuścili nie mam zamiaru tak łatwo im darować.

- A ja mam lepszy pomysł - odzywa się ten, który nie chciał spróbować tych narkotyków, które sam dostarczył. - Zabijemy waszą dwójkę i znajdzie sobie takich którzy bez żadnego problemu kupią ten towar. Dzięki temu nie będziemy mnie żadnych problemów.

Jest bardzo pewny siebie, a nawet za bardzo. To go zabije.

A ja nie zamierzam trącić czasu na żadne i tak nic nie wnoszące konwersacje strzelam mu w głowę. A to, że zawsze miałam dobre oko to od razu trafiam. Niedługo jednak cieszę się ze swojego triumfu, bo czuję gwałtowny ból w swoich ramieniu. Ten drugi mnie postrzelił. Ze wszystkich swoich sił staram się utrzymywać na nogach. Niall jednak nie powinno zostaje mu dłużny temu idiocie i też do niego strzela. Trafia go w brzuch.

Ten od razu upada, nie wiem czy stracił przytomność czy może nie żyje. I w tej chwili mnie to nie interesuje, bo bardziej zajmuje się uciskania swojej rany by się nie wykrwawić.

- Ili - Niall się do mnie zbliża i mnie podtrzymuje. Jest mi teraz dużo łatwiej utrzymać się w pozycji stającej. - Nie martw się zaraz zawiozę cię do szpitala.

- Nie! - gwałtownie się sprzeciwiam. Nie mogę pozwolić sobie na zbyt długą nieobecność w domu. Mam małe dziecko. - Zadzwoń do Harry'ego niech wezwie do domu tego lekarza, który działa na naszej zlecenie. Kula wyszła na wylot, więc wystarczy, że mnie pozszywa da coś na ból i nie będzie problemu - mówię z zaciśniętymi zębami. Przeżyłam poród, więc i z niegroźnym postrzałem sobie poradzę.

- Jak chcesz - odpowiada Niall, a następnie prowadzi mnie do samochodu. Siadam na siedzeniu pasażera, a następnie wyciągam z schowka papierowe ręczniki. Nareszcie się przydają.

Rwę spory kawałek tego ręcznika i ścisło obwiązuje swoje ramię. Nie krwawie jakoś bardzo mocno, więc wszystko wskazuje na to, że nie mam uszkodzonej tętnicy, a to przecież najważniejsze.

- Dobrze, że słabo strzelał, bo jestem pewna, że celował w serce.

- Tym razem mieliśmy szczęście, ale następnym musimy wziąć ze sobą kamizelki kuloodporne. O ile Harry jeszcze gdzieś cię puści.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Nowy Początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz