Pov IlithyiaToby potrafi przesypiać cały dzień i noc, ale jak tylko ja położę się spać to on od razu się budzi i domaga się uwagi. Mogę też go nosić, kołysać i przytulać, a on ciągle się drze, a jak już Jason go weźmie na ręce to ten od razu się ucisza. Nie mam pojęcia czemu on jest dla mnie taki wredny. Mój brat bardzo polubił się z Tobym i spędzają razem bardzo dużo czasu.
Siedzę teraz w swojej sypialni z moim synkiem przyczepionym do piersi. Mały ma wielki apetyt. Przez trzy tygodnie, które jest już na świecie bywają chwile, w których zastanawiam się czyim on jest dzieckiem.
Ma moją grupę krwi, a także niebieskie oczy tak samo jak ja i Ethan, więc to jeszcze nic nie znaczy. Jason ciągle mi powtarza bym się nie przejmowała i, że mi pomoże. Wierzę mu, bo przez całą moją ciąże był dla mnie wsparciem. Gdy ja chciałam usunąć dziecko i mieć wszystko z głowy, ale on wtedy zabronił mi nawet o tym myśleć. Stwierdził, że skoro już znowu jesteśmy razem to poradzimy sobie z dzieckiem.
- Już jestem! - do mojego pokoju wpada Jason. - Wiem, że się spóźniłem, ale były korki i w żaden sposób nie dało mi się ich ominąć.
- Nie szkodzi, zdecydowałam, że wezmę go na te zakupy. Do tej pory jeszcze nigdzie z nim nie wychodziłam, a na wózek wydaliśmy majątek - oczywiście mój brat stwierdził, że mały musi mieć najlepszy wózek jaki tylko był w całym mieście. Za tę kwotę można by było kupić dobry używany samochód.
- Jesteś pewna, że sobie poradzisz? Może jednak pójdę z tobą.
- Dopiero co wróciłeś i na pewno jesteś zmęczony, nie będę więc cię tak obciążać. A poza tym muszę się wreszcie z nim oswajać.
Dziś też mam zamiar się wybrać na godzinę może dwie - odrywam Toby'ego od mojej piersi i podciągam bluzkę, mój brat ma chwilę odwraca wzrok.- Tylko pamiętaj, że jak zacznie marudzić to wracaj do domu. Nie ma potrzeby żeby go męczyć - przewracam oczami na jego słowa. On się stał nadopiekuńczy.
- Dobrze postaram się, a ty już się tak nie denerwuj - podchodzę do niego i daje mu buziaka w policzek. On głaszczę małego po główce.
***
Chodzę po centrum handlowym z wózkiem. Toby nie marudzi, bo zasnął i ma wszystko gdzieś. Szkoda, że nie jest taki wyrozumiały jak ja jestem zmęczona.Wchodzę do sklepu z ubrankami dla małych dzieci. Mój synek ma ich już wiele, ale ja nadal kupuje nowe. Tłumaczę sobie, że on szybko rośnie.
Wybieram dwa kapleciki ubrań, jeden jest trochę grubszy, ale w nim Toby będzie wyglądał jak tygrysek. Opuszczam sklep i idę w stronę drogerii, skończył mi się krem, a także ten dla mojego synka.
W wejściu wpadam jednak na dobrze znaną mi osobę.
- Ilithyia - mówi zdziwiony na mój widok, a jego wzrok zatrzymuje się na wózku.
Liczę na waszą opinię