Pov IlithyiaMogłam się spodziewać, że tak będzie, ale przyznaję, że miałam głupią nadzieję, że dowie się o wizycie Ethana. Sądzę, że to Blake od razu zadzwonił po Harry'ego. Niech ja tylko dorwę tego zdrajcę to przysiegam, że go zapierdolę. Nie odpuszczę mu.
Ethana podaje mi mojego synka. Zabieram go i tule do siebie. Nie pozwolę mu zrobić krzywdy.
- Ili idź razem z Tobym na górę. Ja mam parę spraw do omówienia z Harrym i nie sądzę żebyś powinna być przy tej rozmowie - chcę coś odpowiedzieć. Zaprzeczyć, bo ich wspólna rozmowa może doprowadzić tylko do tragedii. Powstrzymuje mnie przed tym starszy z braci.
- Wyjątkowo się z nim zgadzam. Idź do naszej sypialni i zajmij się dzieckiem - jedynie kiwam głową i idę na górę. Może i bym jeszcze się kłóciła, ale teraz gdy chodzi o moje dziecko to nie zamierzam go prowokować. Jest pokłócony ze swoim bratem, ale nie sądzę by coś mu zrobił. Nawet Harry nie jest aż takim potworem.
Pov Harry
Naprawdę nie mogę pojąć bezczelności Ethana. Jakim prawem po tym wszystkim co między nami zaszło on ma jeszcze czelność tu przychodzić? Jestem stuprocentowo pewny, że gdyby zaufany człowiek mnie poinformował o jego przybyciu to pewnie zacząłby namawiać Ilithyie na ucieczkę. A ona jest tak rozchwiana emocjonalnie, że pewnie by się zgodziła. A ja nie mam zamiaru jej tracić. Zależy mi na niej tak bardzo, że zgodziłem się zaakceptować nie swoje dziecko.- Przestańmy wreszcie ze sobą walczyć. Obaj kochamy Ilithyię, ale to nie istotne. To jej uczucia są najważniejsze. Zwróć jej wolność i wtedy ona będzie żyła tak jak będzie miała ochotę. Jest wolna.
- I wtedy będziesz ją miał tylko dla siebie. Sprytnie to sobie wymyśliłeś, ale nie. Ja się na to nie zgadzam. Tym razem nie wygrasz - zawsze dawałem mu fory. Dostawał wszystko co tylko sobie zamarzył. Koniec z tym.
-Ja do niczego jej nie zmuszę, ale nie obiecuję, że zaprzestane swoich kontaktów z synem. Toby jest mój i z niego nie zrezygnuje.
- Tu będzie miał dobrze, nie skrzywdzę go - nawet jeśli bym chciał to nie mogę tego zrobić. Byłbym raz na zawsze skreślony u Ilithyii i jestem wręcz pewien, że ona w okrutny sposób by się na mnie za to zemściła.
- Ale nie będzie szczęśliwy tak samo jak Ilithyia. Nie zachowujesz się jakbyś ją kochał. Jak zwykle interesuje cię tylko twoja osoba.
I kto to mówi? Sam bierze moją ślicznotkę na litość, bo nie wierzę, że naprawdę coś do niego czuje.
- Rozmowa skończona. Wracaj do Jasona, bo ty przecież nie potrafisz sobie sam radzić.
Zamiast mnie posłuchać do podchodzi do kanapy i się na niej rozsiada. On uwielbia działać mi na nerwy.
- Nie wyjdę stąd póki nie ustalimy jakiegoś kompromisu. Dłużej tak być nie może.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.