Pov Ilithyia- Już się tak nie bocz na mnie - mówi do mnie Niall podczas podróży. Ja siedzę na przednim siedzeniu, a Toby jest w foteliku na tyle. Wyraźnie mówiłam, że chcę być z moim chłopcem, ale nawet na to mi nie pozwolili. Non stop spoglądam, więc do tyłu, bo nie potrafię przestać się martwić o mojego synka. Chociaż w miarę ufam Theo to i tak wolałabym by był przy mnie.
- Mów czego chcesz, a to dostaniesz. Mój brat także może ci wiele zaoferować. Obaj bardzo na tym skorzystacie.
- Znamy się tak długo, że powinnaś wiedzieć, że jesteśmy nieprzekupni - odzywa się z tyłu Theo. - Szef się trochę po wścieka, ale później na pewno mu przejdzie. Jest przekonany, że to jego dziecko.
- To się myli - mówię pewnie. Mam przy sobie papiery potwierdzające ojcostwo Ethana, więc jeśli tylko on się nie wygadał to nie będzie problemu z przekonaniem wszystkich, że Toby jest synem bruneta. - Zrobiliśmy testy i jednoznacznie wyszło, że to Ethan jest biologicznym ojcem. Harry nie ma nic wspólnego z małym.
- Jeszcze sporo drogi przed nami, zaraz zajadę na stację benzynową. Chcesz jakiegoś energetyka i pączka?
- Słabą kawę z mlekiem i jakąś kanapkę, nie mam przy sobie mleka Toby'ego, więc będę musiała sama go nakarmić. Dobrze by też było gdybyście gdzieś sobie poszli.
- Zapomnij - odzywa się Niall. - Obaj dobrze znamy twoje możliwości i przynajmniej jeden z musi cię pilnować. Nie przejmuj się jednak, odwrócę wzrok żebyś się nie krępowała - przewracam oczami na jego słowa. On naprawdę sądzi, że dałabym radę uciec z pięcio tygodniowym dzieckiem? Teraz dbam przede wszystkim o mojego synka.
- Okej to ja pójdę po to jedzenie - mówi Theo, a jak już stoimy na stacji to wychodzi. Przesiadam się na tyle siedzenie i wyciągam Toby'ego z nosidełka. Na początku bardzo płakał, więc ze zmęczenia usnął.
Ci kretyni nie chcieli się zatrzymać. Usłyszałam, że małe dzieci z natury dużo płaczą.
Nie zwraca zbytnio uwagi na fakt, że Niall tu jest tylko wiciagam pierś i podaje mojemu synkowi. On od razu się rozbudza.
- To Ethan mnie wam wystawił? - pytam się go. Ciężko mi w to uwierzyć, ale tylko on wiedział, że będę w tej kawiarni.
- Jasne, że nie. Byłaś po prostu pod stałą obserwacją, a Ethan się nie pojawił, bo Harry go uwięził. Kretyn się wygadał, że ma z tobą kontakt - normalnie kamień spada mi z serca. Dobrze jest wiedzieć, że Ethan w żaden sposób mnie nie zdradził.
- Jak tylko Jason się dowie, że Harry kazał mnie porwać to wszyscy będziecie mieć problemy.
- Na początku to ty będziesz mieć wielkie kłopoty - też mi coś. Najwyżej sobie trochę na mnie pokrzyczy albo uderzy. Jestem w stanie to znieść.
- Wytrzymam.
- Ty tak, ale dziecko niekoniecznie. Dopóki Harry był przekonany, że jest ojcem to nic mu nie groziło, ale teraz to właśnie mały zostanie obwiony za to, że odeszłaś. I dobrze wiesz, że wściekły Harry jest gotów na wszystko.
O kurwa, czemu o tym nie pomyślałam?
- Ale to moje dziecko! Nie wybaczę mu jeśli coś złego go spotka - mówię rozpaczliwym tonem. Nie chcę nawet sobie wyobrażać tego co mogłoby się stać z Tobym.
- Z tego co zauważyłem to jemu zależy obecnie na tym by jak najbardziej cię zranić.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.