23

625 46 7
                                    


Pov Ilithyia

- Przejęcie terenu Jasona Arca i unieszkodliwienie go to doskonały pomysł - odzywa się ten, który nazwał mnie swoją zabawką. Żaden z nich nie ma pojęcia jak mam na nazwisko dlatego mówią o tym bez żadnego skrępowania. A Harry pewnie doskonale się teraz bawi patrząc jak jestem świadkiem ataku na mojego brata. Ja jednak pomimo mojego szeroko rozwiniętego instynktu samozachowawczego nie zamierzam siedzieć cicho jak planują zrobić krzywdę mojemu bratu, który był dla mnie taki dobry.

- Jeszcze raz coś takiego powiesz, a obetnę ci to co masz najcenniejsze i wsadze do gardła.

- Znam ją i wiem, że to zrobi - odzywa się Harry rozbawionym tonem.

- Kim dla ciebie jest Jason Arca? A może ty jesteś jego szpiegiem? - pyta wściekle i zbyt bardzo się dowiedzieć mnie przybliża. Powinien zachować większą odległość.

- Jestem Ilithyia Arca, a Jason to mój brat, więc nie pozwolę nikomu knuć przeciwko niemu.

- Po jaką cholere ją tu przyprowadziłeś? Jest jego siostrą, więc nie powinna mieć pojęcia o żadnych naszych ustaleniach. To czysta głupota zabierać ją tutaj - tym razem głos zabiera Jeremy. Jest wyraźnie zdziwiony moją prawdziwą tożsamością.

- Ilithyia może i wszystkim słyszeć, bo i tak nie jest w stanie niczego zrobić - czyli to jest jego plan chcę mnie zgnębić i to w taki sposób, że dobrze będę wiedzieć co się stanie z moim bratem, a w żaden sposób nie dam rady go ostrzec ani pomóc.

- Jeśli tak to zaczynajmy rozmowy. Proponuję by na samym początku eliminować jego najwierniejszych ludzi, to go potężnie osłabi. A wtedy stanie się bardzo łatwym celem.

- A ja tam sądzę, że najlepiej będzie go od razu zabić, nie warto na niego trącić czasu.

Wiem, że rozsądniej byłoby dokładnie przysłuchiwać się ich rozmowie, ale tylko co już usłyszałam w zupełności mi wystarczy. Odwracam się, wymijam ich i idę w stronę wyjścia z budynku. Na szczęście Harry nie robi nic by mnie zatrzymać.

Nie bawię się też w żadne ucieczki, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy na pustkowiu. Wsiadam do samochodu. W domu muszę zdobyć jakiś telefon. Pamiętam numer mojego brata, więc łatwo dam radę go ostrzec.

Najłatwiej by było przekazać to przez Brandona, ale nie chcę go niepotrzebnie narażać. On mi jest potrzeby do ochrony Toby'ego.

Harry wraca dopiero po półtorej godziny. Cholernie się na nudziłam w tym samochodzie. Mogłam jedynie sobie radia posłuchać.

- Zawsze lubiłaś planowanie strategi. Jestem zawiedziony, że nie dotrzymałaś nam towarzystwa do końca - jego głos aż ocieka kpiną.

- Odpal wreszcie ten samochód, spełnienia spieszę się do mojego syna.

- Za mocno się do niego przywiązałaś.

A niby jak ma być skoro tyle miesięcy go nosiłam, a następnie urodziłam. Jak po czymś takim może się nie przywiązać do własnego dziecka.

- Jedź do cholery i nie myśl, że cokolwiek osiągnąłeś tym głupim przedstawieniem. Jason nie jest głupi by dać ci się zwieść.

- No to jeszcze zobaczymy.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział. Zapraszam też na nowe opowiadanie pod tytułem Moja Królowa.

Nowy Początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz