Pov IlithyiaJason jest wręcz wściekły na widok Ethana. Doskonale pamiętam jak kazał mi zapomnieć zarówno o Harrym jaki o jego bracie. A ten drugi stoi teraz w naszym salonie.
- Co on tu robi? - pyta się mnie. - Miałaś raz na zawsze odciąć się od przeszłości.
- Harry nie odpuści jeśli ciągle będzie przekonany, że to jego dziecko - odzywa się Ethan. - Dlatego ja uznam dziecko i damy mu papier potwierdzający moje ojcostwo. Oczywiście fałszywy, bo ja nie mam zamiaru robić żadnych badań. Wystarczy, że na niego popatrzę i już wiem, że jest mój.
- I co zamierzasz zabrać stąd Ilithyie i Toby'ego? Na nic takiego się nie zgadzam! Tyle miesięcy sobie bez ciebie radziliśmy i teraz też tak będzie. Znikaj stąd! - Jason jest wściekły, bo nie chce zostać sam. Rozumiem go. Poza tym nie mogę być w stosunku do niego tak niewdzięczna. Bardzo mi pomógł.
- Wcale nie zamierzam nic takiego robić - Ethan wcale nie wygląda jakby szykował się do wyjścia. Zabieram jednak od niego dziecko. Tak na wszelki wypadek. - Zamieszkamy gdzieś w pobliżu tak by Harry nie miał do nas żadnego dostępu. Naprawdę nie mam zamiaru odciągać Ilithyii od jej rodziny.
Mój brat jest zaskoczony słowami czarnowłosego. Widocznie podejrzewał, że Ethan jest taki sam jak jego straszy brat. Oni jednak są zupełnie inni.
- Idź połóż małego spać - mówi do mnie Jason. Chce się mnie pozbyć z tego pomieszczenia by omówić coś z Ethan'em. Ja jednak jestem dorosła i nie zamierzam pozwalać by ustali coś za moimi plecami.
- Okej, ale zaraz wracam i nawet nie próbujcie beze mnie podejmować decyzji. Nic bez mojej wiedzy - komunikuje, a następnie idę do mojego pokoju. Wkładam Toby'ego do łóżeczka i widzę, że już mu się oczka kleją. Często się zastanawiam jak on może spać w tym hałasie, który ciągle panuje w tym domu. Moje dziecko jest cudowne.
Wracam po zaledwie kilku minutach, ale po ich minach już widzę, że doszli do minimalnego porozumienia. Później wypytam o szczegóły jednego i drugiego.
- Ja wam załatwię te papiery, ale ty nigdzie się stąd nie ruszasz - mówi do mnie brat, a następnie idzie w głąb domu. Jak go znam to pewnie najpierw sprawdzi co z Tobym.
- Twój brat na razie mnie jeszcze nie lubi, ale już zaczął tolerować. To znaczy, że jestem już na dobrej drodze - uśmiecha się i chwyta mnie w pasie, a następnie do siebie przyciąga. - Ciężko mi uwierzyć, że miesiąc temu urodziłaś dziecko, wyglądasz cudownie.
Skłamałabym twierdząc, że to wszystko zasługą moich genów. Owszem one też pomogły, ale nie obyło się bez ćwiczeń i diety, ale tej to się zbytnio nie trzymałam.
- Ogromnie się cieszę, że ci się nadal podobam.
- Ty mi? Zawsze - mówi, a następnie składa pocałunek na moich ustach.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.