28

580 48 2
                                    


Pov Ilithyia

Bawię się z moim synkiem, ten wczorajszy postrzał tak naprawdę to wyszedł mi na dobre. Harry nareszcie nie wydziela mi czasu z Tobym. Mały także wydaje się być tym zadowolony, bo ciągle się uśmiecha i macha rączkami i nóżkami.

- Powinnaś jeszcze trochę pospać, zresztą tak samo jak on - oznajmia Harry wchodząc do swojego pokoju. Niesie ze sobą tacę z jedzeniem. Z samego rana darował mi jak odmówiłam śniadania, ale teraz to już nie uda mi się wykręcić.

- Ostatnio mało czasu ze sobą spędzaliśmy, więc musimy to nadrobić - delikatnie masuje brzuszek mojego ślicznego chłopca. Od razu zaczyna gwarzyć.

- Ili ty powinnaś po tym postrzale być w szpitalu. Jak wszyscy wiemy, uważam to za zbędne, bo nie znam nikogo kto byłby zadowolony z pobytu tam, więc zrobiłem co w mojej mocy byś tu została. Dlatego potrzebujesz dużo odpoczynku i spokoju. A Toby już się przyzwyczaił do Brandona - to przykre, że niedługo mój synek będzie bardziej przywiązany do Brandona niż mnie. Chociaż z drugiej strony to ciemnowłosy podobno współpracuje z moim bratem, więc możliwe, że niedługo sytuacja ulegnie zmianie.

- Dobrze, ale sama go zaniosę.

- Masz oszczędzać rękę, a z jednej to może ci się wyślizgnąć. Ja go lepiej wezmę - podchodzi do mnie i dość sprawnie bierze na ręce mojego synka. - Toby mówi ci pa pa i obiecuje, że wieczorem cię jeszcze odwiedzi - delikatnie macha rączka małego. A następnie wychodzi.

Muszę jakoś to wszystko odwrócić tak by mieć przynajmniej małą korzyść z tego co się wczoraj stało. Z pracy to nie chcę rezygnować, bo ciągle siedzenie w domu nie jest dla mnie. Póki jest dla mnie dobry to poproszę go o oddanie telefonu. Tak to przynajmniej będę miała możliwość dzwonienia raz na jakiś czas do Jasona lub Ethana.

A więc Ethan. Szczerze to żałuję, że nie znalazłam sposobu by z nim być podczas ciąży. Przeze mnie stracił tak wiele chwil podczas których oboje moglibyśmy być szczęśliwi. Tego już jednak w żaden sposób nie da się cofnąć.

- Wiesz co - zaczyna Harry jak wraca. - Brandon ani razu mi się jeszcze nie poskarżył, że robię z niego niańkę. Za tobą może nie przepada, ale nasze dziecko to wprost uwielbia.

Już drugi raz nazwał Toby'ego naszym. Wczesniej ciągle wyrażał się o nim jak o tylko moim dziecku.

Nie jestem jednak głupia i wiem, że on to robi tylko po to by było mi miło.

- Chciałabym od ciebie coś dostać.

- Oczywiście skarbie, wszystko byś tylko się uśmiechała.

- Chcę telefon ale taki normalny. Bez żadnych wbudowanych podsłuchów. Sama chcę iść do sklepu i sobie wybrać - jeśli on by mi przyniósł komórkę to od razu by było wiadomo, że coś tam zainstalował by mnie szpiegowało.

- Aż tak bardzo za nim tęsknisz? - pyta z wyrzutem, a jego twarz pochmurnieje.

- To mój brat - wspominam o Jasonie, bo tak jest bezpieczniej.

- Wiem, że myślisz o kimś zupełnie innym, ale to nie ma znaczenia. Zjedz i spróbuj jeszcze zasnąć. Ja posiedzę obok byś nie czuła się samotna.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Nowy Początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz