16

645 48 5
                                    


Pov Ilithyia

Chociaż ostatnio mam bardzo wiele stresów to teraz czuję się strasznie. Tak bardzo bym chciała by to losy mojego życia się ważyły, a nie Toby'ego. Chociaż jest on ze mną od niedawna to jest dla mnie najważniejszy.

- Wiesz coś? - choć pragnęłam jak najdłużej przeciągnąć tę chwilę to teraz chciałabym już wiedzieć na czym stoję.

- Nie - odpowiada krótko.

- A w jakim był nastroju gdy kazał ci mnie przywieść? Był zadowolony czy wkurzony? To jest bardzo ważne.

- To Niall do mnie dzwonił i z tego co zrozumiałem to on także nie ma tam niczym pojęcia. Jedźmy już do domu to sie dowiesz - opieram głowę o zagłówek. Tak bardzo bym chciała by to wszystko okazało się jedynie złym snem. By mojemu dziecku nie groziło żadne niebezpieczeństwo.

- Myślisz, że on mówił poważnie? Że w razie czego da radę zabić mojego synka? - chociaż staram się być silna temat w moich oczach pojawiają się łzy. Nie umiem tego powstrzymać.

- Nie mam pojęcia ty go znasz dłużej.

- Ta, ale nigdy nie potrafiłam go rozszyfrować.

Do domu docieramy dość szybko. Ja przez ten czas nie daje rady powstrzymać drżenia rąk. Ucisk w brzuchu.

Opuszczam samochód i z każdym kolejnym krokiem mam wrażenie nie upadnę. Tu jednak instynkt mi nie podpowiada bym uciekała. Każe mi iść tam i walczyć o swojego dziecko.

Nie zastaje go w salonie ani jego gabinecie, więc maszeruje na górę do sypialni. I tam on już jest, siedzi w fotelu, wzrok ma wpatrzony w podłogę. W ręku trzyma kartę papieru. Otworzył już kopertę.

- Miałem nadzieję i bardzo chciałem by on był moim dzieckiem. Naprawdę - spogląda na mnie, a w jego oczach widzę ból. Ja także nie mogę już opanować łez. - Jednak jak zwykle wszystko musiało się spierdolić. Mój brat dostał to czego ja pragnąłem.

- To nie jest wina Toby'ego tylko moja. Nie miałam wtedy głowy i zapomniałam się zabezpieczać. Ukarz mnie, a nie mojego synka. Jego oddaj mojemu bratu - proszę. Nie mam zamiaru się poddawać, muszę walczyć.

Rzuca tę kartkę na podłogę i wstaje. Nie podnoszę jej, nie ma już tam nic dla mnie interesującego.

- Zrozum wreszcie do cholery, że ja nie chce byś umierała! Nie po to cię tyle miesięcy szukałem by teraz tak po prostu posłać do piachu. A ten mały jest żywym dowodem twoje zdrady. Okazem tego, że mimo iż wyznałem ci uczucie to ty i tak wybrałaś mojego brata! - podskakuje na jego krzyk. Nie ukrywam już swojego płaczu. Niech zobaczy moją słabość.

Mogę się upokorzyć przed nim jeśli to tylko pomoże.

- Ja tylko wykonywałam twój rozkaz.

- Było wykonać ten, w którym kazałem ci o nim zapomnieć, ale teraz to już nie możliwe. Ten dzieciak ciągle będzie ci o nim przypominał, a go tu nie będzie to non stop będziesz o nim myśleć. Nie zgadzam się na to. Możesz urodzić moje dzieci.

Z moich ust wyrywa się głośny szloch.

Upadam przed nim na kolana głośno płacząc.

- Błagam oszczędź moje niewinne dziecko. Ethan'owi się powie, że jest twój, a to Jason go wychowa. Przysięgam, że złamie serce twojemu bratu tak jak złamałam je tobie.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Nowy Początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz