Pov IlithyiaChociaż ostatnio mam bardzo wiele stresów to teraz czuję się strasznie. Tak bardzo bym chciała by to losy mojego życia się ważyły, a nie Toby'ego. Chociaż jest on ze mną od niedawna to jest dla mnie najważniejszy.
- Wiesz coś? - choć pragnęłam jak najdłużej przeciągnąć tę chwilę to teraz chciałabym już wiedzieć na czym stoję.
- Nie - odpowiada krótko.
- A w jakim był nastroju gdy kazał ci mnie przywieść? Był zadowolony czy wkurzony? To jest bardzo ważne.
- To Niall do mnie dzwonił i z tego co zrozumiałem to on także nie ma tam niczym pojęcia. Jedźmy już do domu to sie dowiesz - opieram głowę o zagłówek. Tak bardzo bym chciała by to wszystko okazało się jedynie złym snem. By mojemu dziecku nie groziło żadne niebezpieczeństwo.
- Myślisz, że on mówił poważnie? Że w razie czego da radę zabić mojego synka? - chociaż staram się być silna temat w moich oczach pojawiają się łzy. Nie umiem tego powstrzymać.
- Nie mam pojęcia ty go znasz dłużej.
- Ta, ale nigdy nie potrafiłam go rozszyfrować.
Do domu docieramy dość szybko. Ja przez ten czas nie daje rady powstrzymać drżenia rąk. Ucisk w brzuchu.
Opuszczam samochód i z każdym kolejnym krokiem mam wrażenie nie upadnę. Tu jednak instynkt mi nie podpowiada bym uciekała. Każe mi iść tam i walczyć o swojego dziecko.
Nie zastaje go w salonie ani jego gabinecie, więc maszeruje na górę do sypialni. I tam on już jest, siedzi w fotelu, wzrok ma wpatrzony w podłogę. W ręku trzyma kartę papieru. Otworzył już kopertę.
- Miałem nadzieję i bardzo chciałem by on był moim dzieckiem. Naprawdę - spogląda na mnie, a w jego oczach widzę ból. Ja także nie mogę już opanować łez. - Jednak jak zwykle wszystko musiało się spierdolić. Mój brat dostał to czego ja pragnąłem.
- To nie jest wina Toby'ego tylko moja. Nie miałam wtedy głowy i zapomniałam się zabezpieczać. Ukarz mnie, a nie mojego synka. Jego oddaj mojemu bratu - proszę. Nie mam zamiaru się poddawać, muszę walczyć.
Rzuca tę kartkę na podłogę i wstaje. Nie podnoszę jej, nie ma już tam nic dla mnie interesującego.
- Zrozum wreszcie do cholery, że ja nie chce byś umierała! Nie po to cię tyle miesięcy szukałem by teraz tak po prostu posłać do piachu. A ten mały jest żywym dowodem twoje zdrady. Okazem tego, że mimo iż wyznałem ci uczucie to ty i tak wybrałaś mojego brata! - podskakuje na jego krzyk. Nie ukrywam już swojego płaczu. Niech zobaczy moją słabość.
Mogę się upokorzyć przed nim jeśli to tylko pomoże.
- Ja tylko wykonywałam twój rozkaz.
- Było wykonać ten, w którym kazałem ci o nim zapomnieć, ale teraz to już nie możliwe. Ten dzieciak ciągle będzie ci o nim przypominał, a go tu nie będzie to non stop będziesz o nim myśleć. Nie zgadzam się na to. Możesz urodzić moje dzieci.
Z moich ust wyrywa się głośny szloch.
Upadam przed nim na kolana głośno płacząc.
- Błagam oszczędź moje niewinne dziecko. Ethan'owi się powie, że jest twój, a to Jason go wychowa. Przysięgam, że złamie serce twojemu bratu tak jak złamałam je tobie.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.