Pov Ilithyia- Już nie mogę się doczekać jak będę spędzać czas z Tobym - mówi Ethan niosąc naszego synka. Dopiero co przyjechaliśmy do jego domu.
- Okej, jak w nocy będzie płakał to ty do niego wstajesz.
- A jak często to będzie? - chociaż Ethan jest słodki to nie ma pojęcia jak zajmować się małym dzieckiem. Teraz czeka go prawdziwa rewolucja.
- Przeważnie dwa razy, ale czasem zdarza się częściej.
- Nie przeszkadza mi to. Tak długo marzyłem, że będę miał was oboje wreszcie przy sobie, więc opieka nad dzieckiem to będzie dla mnie czysta przyjemność. A ty dzięki temu także sobie odpoczniesz. Tam musiałaś wykonywać polecenia Harry'ego i zajmować się dzieckiem. To zbyt wiele.
- Bez przesady, poza tym obiecałeś, że nie będziesz się sprzeciwiał co do moich zajęć. Na razie nie będę się decydować na nic bardzo niebezpiecznego, bo nadal pamiętam jak boli postrzał - oczywiście teraz będę przystopywać, ale całkowicie z tej adrenaliny nie zrezygnuje.
- Dobrze, ale wiedź, że będę umierał ze strachu - uśmiecham się, a następnie do niego podchodzę i daje mu buziaka w policzek.
Pov Harry
- Zrozumiałbym gdyby Louis wynajął kogoś kto miałby zabić mnie, ale on przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że ja praktycznie w ogóle nie zajmuje się takimi sprawami. To Ilithyia przede wszystkim załatwiała takie rzeczy. Musiał się spodziewać, że ona może tam być - kurwa, przecież z tego co ja pamiętam to oni byli w bardzo dobrych relacjach. Ich związek zakończył się tylko dlatego, że ja to przerwałem. Jeśli już miałby się na kimś za to mścić to powinien właśnie na mnie. Chociaż może pomyślał, że krzywda Ilithyii dotknie mnie o wiele bardziej niż moja własna. I tutaj to akurat miałby całkowitą rację.
- A może ma jej za złe, że o niego w żaden sposób nie włączyła tylko od razu pogodziła się z twoją decyzją - mówi Niall. Razem siedzimy w moim gabinecie i próbujemy coś wymyśleć.
- Sądzę, że miał na tyle rozumu żeby wiedzieć, że mi się nie sprzeciwia.
- No to już sam nie wiem. Lecz jednego to jestem pewien, Ilithyia nie powinna być teraz sama tak jak i Ethan, bo przecież to z jego winy Louis musiał odejść
No tak, a ja im kurwa teraz pozwoliłem na szczęśliwe życie na ich warunkach. A dom mojego brata jest praktycznie nie zabezpieczony, w każdej chwili ktoś może im zrobić krzywdę.
- Według ciebie co ja powinien teraz zrobić? - pytam się go, bo sam już dostaje mętliku w głowie.
- Jak najszybciej musisz ich tu ściągnąć i to oboje. Mogą się na ciebie gniewać, ale przynajmniej nic im się nie stanie. Ilithyia chociaż jest sprawna i utalentowana w naszym fachu nie da sobie rady w bezpośredniej konfrontacji z Louis'em. A Ethana przecież sam znasz.
Czyli nie ma innego wyjścia niż by tutaj zamieszkali choć pęknie mi serce jak będę ich razem oglądać.
Liczę na waszą opinię